×

9-latkę potrącił własny ojciec. Nawet nie pomógł córce, tylko uciekł z miejsca wypadku

Światło dzienne ujrzały kolejne, przerażające fakty dotyczące wypadku, do którego doszło 11 sierpnia w Będzelinie pod Koluszkami. Przypomnijmy, że to tam w godzinach wieczornym pijany ojciec przejechał córkę i jej koleżankę. Więcej informacji na ten temat można przeczytać tutaj. Teraz już wiadomo, że sprawdził się najczarniejszy scenariusz. 10-letnia Kinga nie żyje. Jej 9-letnia koleżanka, a zarazem córka pijanego mężczyzny, trafiła do szpitala. Na jaw wychodzą również inne przerażające fakty.

Wakacje u dziadka, które kosztowały ją życie

Kinga co roku przyjeżdżała na wakacje do Będzelina, gdzie spędzała wakacje u dziadka. Nikt nie przypuszczał jednak, że tym razem przyjdzie jej zapłacić za wyjazd najwyższą cenę. 44-letni mężczyzna kierujący oplem astrą potrącił dwie, siedzące na poboczu dziewczynki. Wśród nich była wspomniana wcześniej 10-latka i 9-letnia dziewczynka, córka kierowcy, która została przetransportowana do szpitala. Pierwszej z nich nie udało się przeżyć. Kinga zmarła pomimo próby reanimacji.

Zeznania mężczyzny

44-latek, który doprowadził do tragicznego wypadku, został już przesłuchany przez prokuraturę. Podczas zeznania przyznał, że wypił z kolegami 2 litry wódki i po kilka piw. Jakby tego było mało, nie miał uprawnień do prowadzenia samochodu, a jednak wsiadł za kierownicę, w dodatku kompletnie pijany. Jak mówią mediom świadkowie, po wypadku wytoczył się z auta i z trudem dobrnął do domu.

Jak można było na to pozwolić?

Po całej sytuacji nasuwa się pytanie, dlaczego nikt nie odebrał mu kluczyków ani nie zgłosił policji zaistniałej sytuacji, zanim doszło do śmiertelnego wypadku? Nie ulega wątpliwości, że tragicznej śmierci dziewczynki można było zapobiec.

Reakcja kierowcy

Na szczególną uwagę zasługuje również reakcja nieodpowiedzialnego kierowcy podczas rozmowy ze śledczymi, którzy twierdzą, że mężczyzna wcale nie okazywał skruchy. Na zadawane przez nich pytania odpowiadał „bez większych emocji”. Podkreślał również, że… nie pamięta momentu wypadku. Nie ma się co dziwić, skoro po przebadaniu alkoholu miał w organizmie 2,8 promila alkoholu!

44-latkowi postawiono już zarzuty. I choć nie usłyszał jeszcze wyroku, za to, co zrobił, grozi mu do 12 lat pozbawienia wolności.

Może Cię zainteresować