×

Protest w rosyjskiej telewizji. Dziennikarka odważyła się ujawnić prawdę!

Protest w rosyjskiej telewizji wybrzmiał na cały świat. Podczas programu informacyjnego na żywo, rosyjska dziennikarka pojawiła się za prezenterką z plakatem antywojennym. Na małym transparencie widniał napis „przerwijcie wojnę” zapisany w kilku językach. Pracowniczka stacji została zatrzymana. Jaki los spotkał ją za nawoływanie do przerwania wojny?

Protesty w Rosji

W obliczu wydarzeń w Ukrainie, większość Rosjan wybiera milczenie. Ci odważniejsi protestują wyrażając w ten sposób swój sprzeciw zbrojnej agresji na Ukrainę. Manifestacje odbywają się m.in. w Moskwie, Petersburgu, Władywostoku, Chabarowsku, Tomsku czy Irkutsku. Protestujący muszą jednak liczyć się przy tym z bardzo poważnymi konsekwencjami. Grozi im bowiem więzienie.

Przypomnijmy, że Rosyjska Duma uchwaliła poprawki do kodeksu karnego, zgodnie z którymi za rozpowszechnianie fałszywych informacji o „operacjach wojskowych” i dyskredytację sił zbrojnych grozi do 15 lat pozbawienia wolności. Fałszywych w ich mniemaniu…

Protest w rosyjskiej telewizji

Do niecodziennego przekazu doszło w rosyjskiej państwowej telewizji Kanał 1. w chwili, gdy prezenterka mówiła, że premierzy Rosji i Białorusi rozmawiali o sposobach ograniczenia zachodnich sankcji. W tym samym czasie inna, rosyjska dziennikarka postanowiła wymownie powiedzieć „dość” rosyjskiej propagandzie i pokazać prawdę na temat wydarzeń w Ukrainie.

Stanęła za prezenterką, a w rękach trzymała plakat antywojenny, na którym widniał napis „No war. Przerwijcie wojnę. Nie wierzcie propagandzie. Tu was okłamują. Russians against war” (hasła po angielsku: „nie dla wojny”, „Rosjanie przeciwko wojnie”). Kobieta zdążyła jeszcze kilka razy powtórzyć słowa „Przerwijcie wojnę! Nie dla wojny!”, po czym włączono materiał o sankcjach.

Kim jest kobieta, która wyskoczyła z antywojennym plakatem w rosyjskiej telewizji?

Bardzo odważną dziennikarką okazała się być redaktorka stacji Marina Owsiannikowa. Redaktorka tuż przed wymownym protestem nagrała wiadomość wideo, którą opublikowała na swoim Twitterze. W materiale przyznaje, że jest jej wstyd, że pracowała dla Kanału 1. i brała udział w oszukiwaniu Rosjan.

To, co teraz dzieje się na Ukrainie, to przestępstwo i Rosja jest agresorem. Za tę agresję odpowiada tylko jeden człowiek i ten człowiek to Władimir Putin

– oświadczyła Owsiannikowa.

Mój ojciec jest Ukraińcem, a moja matka – Rosjanką i oni nigdy nie byli wrogami. (…) Rosja powinna przerwać tę bratobójczą wojnę. (…) Teraz odwrócił się od nas cały świat. Protestujmy, wychodźmy na wiece. Oni nie mogą nas wszystkich zatrzymać

– dodała na zakończenie dziennikarka.

Jakie konsekwencje spotkały dziennikarkę?

Niezależny portal Meduza, który z wiadomych względów został zablokowany w Rosji, podał pierwotnie, że dziennikarka została zatrzymana. Miała trafić na komisariat w dzielnicy Ostankino. Czy aby na pewno? Na miejsce udali się obrońcy praw człowieka. Kiedy zapytali o dziennikarkę, usłyszeli, że… na komisariacie jej nie ma.

Adwokaci od 10 godzin nie mogą znaleźć rosyjskiej dziennikarki Mariny Owsiannikowej, która w telewizji państwowej w programie na żywo zaprotestowała przeciwko wojnie

– podał we wtorek rano niezależny rosyjski portal Meduza.

Wkrótce pojawiły się doniesienia, że dziennikarka jest w centrum telewizyjnym Ostankino. Adwokaci jej tam jednak nie zastali. Nie zastali jej także w żadnym z oddziałów policji w Moskwie.

Dziennikarka po raz pierwszy od zatrzymania zabrała głos

Na jednym z kont na Twitterze pojawiły się wpisy dziennikarki. Opisywała w nich swoją sytuację. Z wypowiedzi dziennikarki wynika, że została zwolniona przez policję i trafiła do aresztu domowego. Nasuwa się natomiast pytanie, czy redaktorka faktycznie jest autorką tych słów…

Źródła: wgospodarce.pl, twitter.com, wiadomosci.onet.pl
Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), twitter.com

Może Cię zainteresować