×

Zatrudniła się w klubie go go. „Gdy klient rzuca się i zaczyna cię dusić, po prostu uciekaj”

To, jak naprawdę działają kluby go go, jest owiane tajemnicą. Właśnie dlatego, praca tancerek ciekawi chyba wszystkich. O tym, co właściwie dzieje się za grubymi zasłonami i w przyciemnionym świetle, postanowiła przekonać się jedna z dziennikarek. Zatrudniła się w warszawskim klubie go go.

Zwykła rekrutacja

Karolina Rogaska jest dziennikarką portalu Onet. Postanowiła zatrudnić się w klubie go go, żeby na własnej skórze sprawdzić wszystkie mity na ich temat. Zaczęła podobnie jak w każdej pracy, czyli od rozmowy kwalifikacyjnej.

Spotkanie odbyło się w biurze nad klubem. Zobaczyła zwykłą dziewczynę w sukience. Sylwia zapytała, na jakie stanowisko przychodzi i skąd wpadła na pomysł bycia tancerką. Dziennikarka odpowiedziała, że przeczytała, że tańcząc można dobrze zarobić, a nie ma problemu z patrzącymi na nią mężczyznami. Zaznaczyła, że nie ma jeszcze doświadczenia na rurze, ale Sylwia stwierdziła, że wszystkiego się nauczy.

Wieczór integracyjny

Tym sposobem dziennikarka trafiła na wieczór zapoznawczy. Weszły do lokalu i pierwsze co uderzyło dziennikarkę to wszechobecny papierosowy dym. Trzynaście dziewczyn siedziało, albo leżało na kanapach w samej bieliźnie. Nie były specjalnie rozmowne, siedziały na telefonach i paliły papierosy.

Za chwile dziewczyny oderwały się od telefonów, zaczęły rozmawiać o operacjach plastycznych. Później wymiana zdań zeszła na zwykłe tematy. Egzamin na prawko, wakacyjne wyjazdy i trudny dzień w pracy.

Po tancerkach dziennikarka poznała kierowniczkę – Magdę. Stała z laptopem przy barze, w białym t-shircie i jeansach. Obok niej siedziały kelnerki, wszystkie ubrane na czarno. Poza dziewczynami byli jeszcze siedzący piętro wyżej ochroniarze – jedyni mężczyźni, którzy pracują w klubie.

Nagabywanie klientów

W końcu przyszedł czas, żeby Rogaska dowiedziała się, o co chodzi w pracy. Zajęły się nią dwie tancerki. Wytłumaczyły, że przede wszystkim żadne pieniądze nie mogą przechodzić przez nią. Zarabia na naciąganiu imprezowiczów na tańce i drinki, ale nie ona pobiera opłatę. Nie ma podstawy godzinowej, więc jej zarobki to 20% od drinków i 40% od tańców. I oczywiście z klientami nie można uprawiać seksu.

Ważny jest szacunek dla klienta, ale tylko jeśli on szanuje dziewczyny. Jeśli w klubie wychodzi z niego to co najgorsze, dziewczyny mogą naciągać ich na takie pieniądze, jak to tylko możliwe. Taniec na rurze odbywa się zgodnie z rozpiską. Dziewczyny same muszą jej pilnować.

Dziennikarka zobaczyła też od razu pokoje do prywatnych tańców. Są bardziej przyciemnione niż cały klub. Kiedy dziewczyny kończą taniec mają przycisnąć specjalny guzik, który przywołuje kelnerkę. Tylko one mogą rozliczać klientów.

Przy okazji dziewczyny, które oprowadzały dziennikarkę, dały jej drobną wskazówkę. Na wszelki wypadek, gdyby klient zachowywał się jak dzikus:

Moja rada jest taka: gdy klient się rzuca i zaczyna cię dusić to po prostu stamtąd sp*******j.

Zaczyna się od dzwonka

Kiedy do klubu przychodzą klienci, rozlega się sygnał dźwiękowy. Pierwsi pojawiają się koło 22:00. Wtedy dziewczyny ubierają wysokie buty na gigantycznej szpilce. Wychodzą na podest i zaczyna się prawdziwe show. Dziewczyny robią niesamowite rzeczy.

Gdy dziennikarka zobaczyła to wszystko, była trochę przerażona. Jedna z kelnerek powiedziała, że nie ma się czym przejmować, bo wszystkiego się nauczy, tym bardziej, że niektóre dziewczyny prowadzą raz w tygodniu lekcje tańca. Dziennikarka zdecydowała, że podpisuje umowę.

Pierwszy taniec

Za pierwszym razem pojawiła się w klubie przed 20:00, wyposażona w koronkową bieliznę i szpilki. Naukę zaczęła od chodzenia po podeście. Potem przyszedł czas na podstawowe ruchy – wymachy nogą, kręcenie się dookoła rury.

Podobnie jak w czasie wieczoru zapoznawczego, klienci pojawili się koło 22. Dziennikarka zaczęła od tańca na podeście wykorzystując ruchy, których się nauczyła. Poszło jej dużo lepiej niż myślała. Tym bardziej, że jak się okazuje, klienci są bardziej zainteresowani dziewczynami, z którymi rozmawiają, a nie tymi, które tańczą na podeście.

W końcu przyszedł czas na zabawianie klientów. Przy trzeciej próbie, razem z koleżankami dosiadła się do biznesmenów. Zajęła się jednym z nich, a po chwili pojawiła się kelnerka pytając, czy mężczyzna nie ma ochoty na kupienie dziennikarce drinka. Klienci wybierają z karty, na której ceny wahają się od 55 do 805 zł. Kelnerki podchodzą do klienta tyle razy, aż w końcu coś kupi.

Klienci zza granicy

Okazuje się, że warszawiacy rzadko zaglądają do klubu. Zwykle klienci to obcokrajowcy, którzy przyjechali wyszumieć się w Polce. Często zdarzają się też biznesmeni, którzy do Warszawy przyjeżdżają na delegacje albo szkolenia.

Klienci często są ciekawi, ile dziewczyny zarabiają. Dziennikarka wspomina, że jeden mężczyzna, który przyjechał z USA wyśmiał ją, kiedy usłyszał, że zarabia około 2 tysięcy tygodniowo. Stwierdził, że jest głupia, bo przecież w Stanach Zjednoczonych zarobiłaby o wiele więcej. On wyjechał i teraz żyje jak trzeba, a tutaj wszystko jest słabe.

Później dziennikarka dowiedziała się, że istnieje coś takiego jak „expat syndrome”. Osoba, która wyjechała z kraju, czuje potrzebę pokazania swoim rodakom, że jest lepsza.

Sam nie wyszedł

Ten sam mężczyzna postanowił w końcu zamówić dziennikarce drinka, Zapłacił też za swojego kolegę, czyli dwa razy po 308 zł. Dopiero po fakcie dotarło do niego, co zrobił i ile wydał, ale było za późno, klub już go miał.

Zirytowało go to, ile wydał i zaczął się kłócić, ale szybko podbiegła do niego inna tancerka. Uspokoiła go i zabrała do prywatnego pokoju. Dziennikarka wspomina, że po jakimś czasie mężczyzna ledwo wyszedł z pokoju. Bez koszulki, z trudem dotarł do schodów. Z klubu pomógł mu wyjść jego kolega. Pewnie na następny dzień, mężczyzna nie będzie miał pojęcia, co stało się z jego pieniędzmi i koszulą.

Czują się bezkarni

Problem z takimi klubami polega na tym, że u niektórych wyzwalają agresję. Mężczyzna idzie do miejsca, w którym płaci dziewczynom za alkohol i taniec, więc czuje, że może pozwolić sobie na wszystko, bo są na jego łasce. Do tego wszystkiego dochodzi alkohol i nie trzeba już wiele, żeby z klienta wyszedł damski bokser, który lubi pokazać kobiecie, gdzie jest jej miejsce.

Przepychanki i wyzywanie od najgorszych zdarza się dość często, ale tancerki radzą sobie same, albo wołają na pomoc kelnerki. Interwencja ochrony to ostateczność, ale dziennikarka była świadkiem takiego zdarzenia. Klient rzucił się do jednej z koleżanek i uderzył ją pięścią w brzuch. Ochroniarze w sekundę znaleźli się na dole i wynieśli agresora z klubu.

Atmosfera jest ważna

Zmiany trwają długo. Dziewczyny przychodzą po 20, zaczynają tańczyć koło 22, a kończą dopiero o 6 rano. W czasie jednej nocy dziewczyny tańczą jakieś 15-20 razy i są okropnie zmęczone. Jeśli w nocy jest dużo klientów, zdarza się, że nie jedzą przez całą zmianę.

Muzyka jest różna. Dziewczyny zazwyczaj wyginają się w rytm popu. Ale tak naprawdę wszystko zależy od humoru kierowniczki. Dziennikarka wspomina, że gdy miała wychodzić na podest, z głośników usłyszała Edytę Górniak śpiewająca „Kolorowy wiatr” z „Pocahontas”. Zapytała Magdę, czy jest pewna swojego wyboru, ale w odpowiedzi usłyszała tylko „Poczuj tę muzykę”. Przestała się dziwić, kiedy następna tancerka tańczyła do „Wszystkie dzieci nasze są” Majki Jeżowskiej.

Dziewczyny w rozmowie z dziennikarką podkreślają, że Magda jest świetną kierowniczką. Lubi żartować, co przejawia się czasem chociażby przez dobór muzyki. Do tancerek zawsze zwraca się z szacunkiem i zdrabnia ich imiona. Ale to nie znaczy, że jest łagodna. Dziennikarka wspomina, że gdy zobaczyła, że jeden z klientów robi dziewczynom zdjęcia, natychmiast do niego podeszła i wyrywając telefon usunęła wszystkie fotografie. Po tym jednej z kelnerek dostało się za to, że nie przypilnowała mężczyzny.

Tancerki zdradziły dziennikarce, że są kluby, w których zarabia się lepiej, bo tam bardziej naciągają klientów. Ale przy okazji, dziewczyny nie mogą odpocząć nawet przez chwilę, a kierowniczki ochrzaniają je z góry na dół. Część z nich stwierdziła, że woli zarabiać mniej, ale czuć się o wiele lepiej.

Dziewczyny z sąsiedztwa

Dziewczyny, które tańczą w klubach to zwykle studentki i młode matki. Są też tancerki, które przyszły dorobić na chwilę, ale siedzą już któryś rok z rzędu. Mają między 20 a 30 lat i pracują kilka nocy w tygodniu.

Dziennikarka spędziła trzy dni pracując w klubie, więc dla pełniejszego obrazu postanowiła porozmawiać z Miszą. Dziewczyna pracuje w klubach już 8 rok, zaczęła mając 21 lat.

Misha jest Ukrainką, ale w Polsce razem z rodzicami zamieszkała w wieku 7 lat. Wszystko skomplikował rozwód rodziców. Przez to po ukończeniu szkoły wróciła z mamą na Ukrainę. Pracowała w Archiwum Państwowym, ale sytuacja materialna rodziny była tragiczna.

Dlatego wymyśliła, że wróci. W końcu tutaj można zarobić więcej, poza tym mieszkała tu tyle lat, że traktowała Polskę jak drugą ojczyznę. Żeby pomóc rodzinie potrzebowała dobrze płatnej pracy.

To tylko praca

Szybko przyjęli ją do jednego z krakowskich klubów go go. Misza ma ciekawe podejście do całej sprawy. Mówi, że praca jest dla niej totalnie aseksualna:

To, że facetowi ruszy się w spodniach, to jego problem, nie mój

Tacerka zaznacza, że zaczęła tańczyć po części dlatego, że lubi robić na przekór innym. W ten sposób przynajmniej sprawdziła, kto rzeczywiście powinien być jej przyjacielem. Rodzina i część znajomych zaakceptowała jej wybór. Reszta najwyraźniej nie zasługiwała na jej towarzystwo.

Nie wszystkie wytrzymują

Misha opowiedziała o tym jak kończą niektóre tancerki. Nie oszukujmy się, to nie jest zwykły zawód. Jeśli nie masz silnej psychiki – zginiesz. Część jej koleżanek stoczyło się przez alkohol i narkotyki. Inne za bardzo skoncentrowały się na gonieniu za pieniędzmi.

Niestety zdarza się też, że do klubów przychodzą pracować „marzycielki”. Niektóre dziewczyny myślą, że ich historia skończy się tak jak w filmie. Pojawi się gentleman, który zakocha się od pierwszego wejrzenia i będą razem do końca życia. Misza zaznacza, że tylko raz widziała przypadek, który podsumowałaby słowami „i żyli długo i szczęśliwie”.

To nie oznacza, że w klubie nie ma szansy na jakiś przyjemny romans, ale to raczej wyjątek niż reguła. Tancerki w klubie, są dla klientów niczym terapeutki. Wysłuchują ich długich monologów o problemach w życiu, czasem muszą ich pocieszać.

Konkurs piękności

Misza podkreśla, że tam gdzie pracowała, dziewczyny raczej się ze sobą nie zaprzyjaźniały. Czasem zdarzyło się miejsce, gdzie atmosfera była miła, ale zazwyczaj tancerki bardzo ze sobą rywalizują. Każda chce być najpiękniejsza:

Jak klient zmienia dziewczynę, bo na przykład woli blondynkę od brunetki, czy jakoś nie podpasowała mu rozmowa to ta, która została porzucona ma żal do tej nowo wybranej. Takie dziewczyny chyba nie rozumieją, o co chodzi w tej pracy

Ma już dość

Dziewczyna zaznacza, że po tylu latach, przede wszystkim czuje się emocjonalnie wypalona. Nie może narzekać na pracodawców, bo ci są w porządku, ale klienci z roku na rok zachowują się gorzej:

Jest mniej pieniędzy niż kiedyś, a klienci coraz gorsi. Parę lat temu przychodzili do klubu się pobawić, pobyć w towarzystwie dziewczyn. Wiedzieli, że na to idą ich pieniądze. A teraz rzucają stówę i liczą, że za tą stówę zrobisz dla nich wszystko. Dla nich nie jesteś kobietą, jesteś przedmiotem. Jak krzesło, na które możesz i usiąść, i połamać

Misza zaznacza, że nie rozumie, czemu niektórzy myślą, że w klubach mogą pchać ręce w majtki tancerek. Przecież nie zachowaliby się tak w sklepie w stosunku do ekspedientki. Dziewczyna ma wrażenie, że widziała już tak wiele, że stała się obojętna na innych. Dlatego nie wyobraża sobie teraz z kimś być.

Pracy jeszcze nie rzuca, bo potrzebuje pieniędzy. Ale zdecydowała, że nie będzie pracować w klubach w Polsce, bo wyciągała średnio tylko 6 tys zł. A ona chciałaby odłożyć na mieszkanie. W klubach planuje pracować nie dłużej niż 3 lata, bo chciałaby odbudować zaufanie do mężczyzn i ma dość ciągłego poczucia rywalizacji.

Spodziewaliście się, że tak wygląda praca w klubie go go?

_________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Może Cię zainteresować