×

Powódź w 1997 roku zniszczyła 2% kraju. Wstrząsające wspomnienia ocalałych

Był lipiec, a wakacje dopiero się rozpoczynały. Nic nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy. Powódź w 1997 roku wstrząsnęła mieszkańcami całej Polski. Bilans? Tragiczny. Zginęło 55 osób, utonęły tysiące zwierząt. Fala niszczyła wszystko, co napotkała na swojej drodze. Ci, którzy byli świadkami tamtych wydarzeń, nigdy nie wymarzą ich z pamięci.

Powódź w 1997 roku

6 lipca 1997 — każdy z nas prawdopodobnie ma inne wspomnienie związane z tą datą. Synoptycy przewidywali wtedy nadejście ciepłego lata. Prognozy się nie sprawdziły. Mijają lata, a powódź z 1997 r. dla wielu Polaków nadal jest jednym z najstraszniejszych wspomnień.

25 lat temu lipiec przywitał Polaków wielodniowymi ulewnymi deszczami. Wówczas woda w Odrze i jej dorzeczach o 2-3 metry przekroczyła najwyższe notowane dotąd stany. Urządzenia przeciwpowodziowe? Owszem, były. Ale wszystkie zawiodły w starciu z żywiołem. Zalane zostały 1362 miejscowości, głównie na południu Polski. Ponad 40 tys. ludzi straciło dobytek swojego życia.

Woda pochłonęła 55 istnień ludzkich. Utonęły tysiące zwierząt.

Woda zalała domy, szkoły, mosty, szpitale i drogi. Gdy fala opadła, ludzie zaczęli znajdować zwłoki w ogródkach. Okazało się, że fala powodziowa wypłukała też groby.

„Powódź tysiąclecia” — tak mówi się o wydarzeniach z lipca 1997 r. Ćwierć wieku temu media nieustannie pokazywały przerażające obrazy, ukazujące ogrom zniszczeń i ludzkiego cierpienia. W tym nieszczęściu wszyscy przekonaliśmy się też, że Polacy, jeśli tylko chcą, potrafią się zjednoczyć. Ludzie pomagali sobie tak, jak umieli. Niektóre miejscowości zostały odcięte od świata. Nie wszyscy zdążyli uciec.

Jedno z małżeństw uratował sąsiad mieszkający na wzgórzu. Woda była tak wysoka, że musieli wyjść na dach domu. Poziom stale rósł, więc na samodzielnie stworzonej łodzi popłynął do nich. Gdyby nie on, zginęliby

— wspomina Leszek Anklewicz, burmistrz Barda Śląskiego w rozmowie z TVN24.

Wieś, której już nie ma

Burmistrz Barda Śląskiego nigdy nie zapomni wydarzeń z 1997 r. Gdy fala pustoszyła kolejne miejscowości, nie spał przez siedem dni. Martwił się nie tylko o mieszkańców Barda Śląskiego, ale i swoich bliskich, którzy zostali w rodzinnej miejscowości Pilce.

Dochodziły do mnie informacje z sąsiednich Ożar, że ta strona, po której mieszkają moja mama i siostra, jest całkowicie zniszczona, a ludzie nie żyją.

— mówi Anklewicz.

Dopiero gdy woda opadła, okazało się, że w Pilcach nikt nie zginął. Ludzie uratowali się, bo sobie pomagali. Ale dziś w Pilcach już nikt nie mieszka. Powódź okazała się przełomowym momentem. Rząd podjął decyzję, że w Pilcach trzeba wybudować zbiornik retencyjny. Ludzi wysiedlono do nowych domów w Kamieńcu Ząbkowickim. Planu do dzisiaj nie zrealizowano, ale pod wodą znajduje się już ok. 60-70 proc. miejscowości.

Moja mama, która przyjechała do Pilc około 1945-1946 roku ani myślała się wyprowadzać. Ustawiła sobie tapczan i nie zamierzała się z niego ruszać. Musieliśmy użyć małego kłamstewka dla jej dobra. Kazaliśmy jej pojechać, żeby zobaczyła, jak to będzie. Potem mówiliśmy, że w Pilcach będzie odbudowa i wrócimy za jakieś 2-3 miesiące. Potem trzeba było mamie powiedzieć prawdę, że tam niczego już nie będzie.

— opowiada w rozmowie z TVN24 Leszek Anklewicz.

Minęło 25 lat od tych tragicznych wydarzeń. W związku z tym, kilka dni temu na Netfliksie pojawił się serial „Wielka Woda”, który przypomina jedną z największych katastrof naturalnych w Polsce.

Fotografie:

Może Cię zainteresować