×

Potworna zbrodnia w Borowcach. Policja wiedziała, że Jaworek może zabić?

Potworna zbrodnia w Borowcach wstrząsnęła całą Polską. Chociaż wkrótce minie rok od tej tragedii, Jacka Jaworka, podejrzanego o zamordowanie trzech osób, nadal nie odnaleziono. Wciąż powraca pytanie, czy można było zapobiec temu nieszczęściu?

Potworna zbrodnia w Borowcach

Do brutalnego zabójstwa doszło w nocy z 9 na 10 lipca 2021 r. Od tej pory policja bezskutecznie poszukuje Jacka Jaworka, podejrzanego o zamordowanie trzech osób.

Jaworek, używając broni palnej, zamordował brata, jego żonę Justynę oraz Kubę, ich syna. Z masakry cudem ocalał 13-letni Gianni – syn pary, który ukrył się, gdy usłyszał strzały, a następnie uciekł do krewnych.

Z czasem na jaw zaczęły wychodzić nowe fakty na temat tej sprawy. Mieszkańcy wsi twierdzili, że w domu, w którym doszło do tragedii, często bywała policja. Wzywała ją Justyna, ponieważ w rodzinie dochodziło do awantur. Jaworek, po rozstaniu z żoną, wprowadził się do brata, bo uznał, że mu się to należy.

Jak się okazało, 7 lipca (czyli dwa dni przed tragedią) w godzinach wieczornych Justyna i Janusz złożyli zawiadomienie o groźbach karalnych na komisariacie policji w Koniecpolu. Z ustaleń tabloidu „Fakt” wynika, że rodzina bała się o swoje życie.

Potwierdzam, że byli osobiście i zawiadomienie wpłynęło. O broni nie było mowy. Będziemy sprawdzać dogłębnie ten wątek.

– potwierdził ustalenia Faktu prok. Krzysztof Budzik z prokuratury Okręgowej w Katowicach.

Rodzina przeczuwała, że dojdzie do tragedii?

Po niespełna roku od tragedii, dziennikarze Wirtualnej Polski porozmawiali z panią Iwoną – młodszą siostrą zamordowanej kobiety. To ona zaopiekowała się Giannim. Chłopiec stracił najbliższych, musiał też zacząć wszystko od nowa, zostawiając swoje dawne życie i przenosząc się do nowego miejsca.

Z Giannim mieliśmy przyznaną ochronę składającą się z trzech policjantów, którzy nie mogli się rozdzielać, więc wszędzie musieliśmy chodzić razem. Ja zrezygnowałam z niej w sierpniu, Gianni w październiku. To nie było życie, wszędzie trzeba było być z policjantami

– opowiada kobieta.

Na początku jest wiele roboty – pogrzeb, przepisywanie dokumentów, masa spraw, w które człowiek się angażuje. Głowa jest zajęta, ale gdy ten czas mija, zaczyna się myśleć, pytać, dlaczego nie uzyskali pomocy na czas i czy musieli zginąć.

– dodaje.

„Cała wieś wiedziała, że Jaworek ma broń”

Mąż kobiety mówi, że Jaworek miał się wprowadzić do rodziny tylko na chwilę, ale ta „chwila” wciąż się przedłużała. Mężczyzna mieszkał u rodziny za darmo, nie dokładał się do rachunków. W dodatku był agresywny.

Do morderstwa doszło w nocy z piątku na sobotę. Siostra jeszcze w środę była na policji, by złożyć zeznania o atakach Jacka. Powiedziała mi, że poinformowała policję, że Jacek ma broń. Policja zaprzecza. Twierdzi, że takich zeznań nie ma. Justyna miała też w telefonie zdjęcia broni i tej środy poszła do fotografa, by je wywołać. Przecież po coś to zrobiła. Po to, by komuś je przekazać. Policji? Zdjęcia od fotografa odebrała w piątek jej koleżanka. Justyna miała je od niej wziąć, ale nie zdążyła, bo kilka godzin później została zamordowana. Cała wieś wiedziała, że Jaworek ma broń, a policja nie wiedziała

– mówi pani Iwona.

Słowa kobiety potwierdzają mieszkańcy wsi Borowce. O pracy policji, również po tym, jak doszło do brutalnej zbrodni, nie mają najlepszego zdania. Ponoć 10 lipca wieś opuściła rodzina, która wyjechała do Niemiec, pod francuską granicę. Nikt nie zatrzymał wyjeżdżającego samochodu.

Później, gdy policja się zorientowała, pytała, czy to nie oni wywieźli Jaworka w bagażniku. Wiem to, bo we wsi jest problem z zasięgiem, więc policja ode mnie z domu próbowała się z nimi skontaktować. Pytali ich, czy Jaworek gdzieś się nie skrył. Ludzie kochani, nie chcę źle mówić o policji, ale delikatnie stwierdzę, że ktoś coś przegapił

– opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską Aleksandra Fuchs, sołtys Borowców.

Mieszkańcy wsi powtarzają, że po tragedii wszystko się zmieniło. Ludzie pozamykali się w domach, na ulicy zrobiło się pusto i cicho. Jacek Jaworek jest nadal poszukiwany – żywy lub martwy. Ale nadzieja na to, że mężczyznę uda się odnaleźć, powoli gaśnie.

Fotografie:

Może Cię zainteresować