×

„Jak się zachodzi w ciążę, to się rodzi, a nie tnie”. Relacje pacjentek z porodówek przerażają

Co chwile wychodzą na jaw dramatyczne historie kobiet związane z porodem. Część z nich błaga o cesarskie cięcie (cc), ale lekarze zwlekają do ostatniego momentu. Niestety, czasem jest już za późno, a dziecko rodzi się martwe, tak jak w przypadku pani Amandy z Jędrzejowa. Okazuje się, że to nie odosobniona sprawa.

Lekarze czekają zbyt długo z decyzją o cesarskim cięciu

Według niektórych lekarzy w Polsce zbyt wiele kobiet rodzi przez cc. Te twierdzenia mają się nijak do historii kobiet, którym do ostatniego momentu odmawia się wykonania zabiegu. Jakiś czas temu kraj obiegła historia ze Świebodzina. Rodząca 14 godzin pacjentka przez ostatnie 4 godziny błagała lekarzy o cesarkę. Jej ciąża nie przebiegała prawidłowo i wiedziała, że nie da rady urodzić naturalnie. Ginekolog rzucił wtedy do niej oschłe:

Jak się zachodzi w ciążę, to się rodzi, a nie tnie

Po 14 godzinach męczącego porodu, dziecko urodziło się martwe.

Podobnie wyglądała tragiczna historia pani Amandy z Jędrzejowa. W szpitalu okazało się, że nie jest w stanie urodzić naturalnie. Położne były pewne, że z dzieckiem nie dzieje się dobrze, ale lekarz zwlekał z decyzją o cesarce. Lekarz dyżurny zachowywał się tak, jakby nie obchodziło go życie pacjentki i jej dziecka. Dopiero jej ginekolog prowadzący, którego wezwano po trzech godzinach, zdecydował o cc. Niestety było za późno. Zdrowa dziewczynka udusiła się w łonie matki.

Poważna wada serca nie była dla ginekolog podstawą do cesarki

Sytuacji, w których ciężarne nie mogą doprosić się o cesarkę jest niepokojąco wiele. Kilka kobiet opisało swoje historie z porodówki w listach do redakcji portalu „MamaDu”. W przypadku pierwszej kobiety, lekarze prowadzący już na początku ciąży zadecydował o cesarce. Od dziecka miała problemy z sercem. Do tego doszła kwestia budowy ciała – miała zbyt wąską miednicę by urodzić naturalnie.

Z myślą o cesarce pojawiła się w szpitalu, jednak już na izbie przyjęć lekarka stwierdziła, że nie ma podstaw do cc i wykona je jedynie w ostateczności. Kobietę wypisano wieczorem do domu, a w jej dokumentacji wpisano, że dostała wypis, ponieważ na oddziale nie było miejsca na cesarkę:

Na odchodne usłyszałam, że jak zacznie się poród naturalny, to wtedy zapraszają. Dopiero na Inflanckiej zbadano mi rozstaw miednicy i skontrolowano na USG wielkość główki i ramion dziecka, na Karowej nikt tego nie robił

To co ciężarna usłyszała w drugim szpitalu, wprawiło ją w osłupienie:

Na Inflanckiej dowiedziałam się, że zbadanie rozstawu kwalifikuje do cc i musieliby tych cesarek robić wiele, wolą więc naciąć kobietę zmuszając do porodu naturalnego

Lekarze kompletnie zignorowali stan dziecka

Kolejna kobieta na początku listu zaznacza, że jej ciąża przebiegała prawidłowo. W 39 tygodniu zauważyła, że zaczęły jej się sączyć wody, więc przyjechała do szpitala. Po pierwszym badaniu trafiła na oddział:

Badało mnie łącznie 5 lekarzy w tym dniu. Przywieźli mnie na salę przedporodową i tam spędziłam resztę dnia. Nadmienię, że wody sączyły się cały czas i nikt tego nie monitorował

Następnego ranka, pacjentce podłączono kroplówkę z oksytocyną. Po godzinie była już prawie nieprzytomna z bólu, ale znieczulenie i kolejną kroplówkę dostała dopiero o 15:00. W tamtym momencie nie czuła już nawet ruchów dziecka, ale dalej nikt nie sprawdzał jego stanu. O 20:00 przerażona kobieta straciła nad sobą kontrolę:

Wydarłam się na personel, że mają ratować moje dziecko w końcu, a nie czekać na objawienie do ch**a. Dosłownie. Lekarze wpadli w panikę, zaczęto szybko szykować salę do operacji. Nawet nie wiedziałam, co podpisuję, czy to zgoda na pobranie nerki, czy na poród. O godzinie 21:00 zrobiono cesarskie cięcie. O 21:15 zobaczyłam córkę całą i zdrową. Dostała 9 pkt. Była lekko sina

Po porodzie okazało się, że ma źle zbudowaną miednicę i nie było szans na poród naturalny. Kobieta jest pewna, że gdyby nie jej krzyki, córka urodziłaby się martwa. Teraz nie dziwi się innym ciężarnym, które chcą porodu przez cc. Do tej pory ma tak ogromną traumę, że nie chce decydować się na drugie dziecko.

Cały personel porodówki raczył ciężarną niewybrednymi komentarzami

Kolejna kobieta również trafiła na porodówkę ze skierowaniem od lekarza prowadzącego, które kwalifikowało ją do cc. Jej pierwszy poród był bardzo trudny i także zakończył się cesarką. W szpitalu pojawiła się w nocy, zaraz po tym, jak poczuła skurcze. Na izbie przyjęć zbadał ją miły lekarz, który kazał iść na salę porodową na badanie krwi. Cesarka miała rozpocząć się po 45 minutach. Już przy badaniu krwi, ciężarna usłyszała pierwsze nieprzyjemne komentarze:

Położna, która pobierała krew, pozwalała sobie na niestosowne komentarze w stylu „nie wiesz, co to znaczy być matką, jak nie rodziłaś dołem”. Powiedziała też, że mam szczęście, że tu jestem, bo w innych szpitalach nie robi się cc na podstawie takiego skierowania, a tu jest możliwość i zasadniczo mam być wdzięczna za tę łaskę

Lekarka z porodówki była podobnie nastawiona. Zrobiła nieprzyjemne badanie komentując, że to pacjentka nie chce współpracować. Przy okazji stwierdziła, że poród się jeszcze nie zaczął, a ciężarna zmyśliła sobie skurcze:

Czekałam na kanapie na korytarzu od 23 do 3.00.Pani doktor naopowiadała o mnie chyba coś anestezjologowi, który wkroczył ze słowami „Pani X, jak pani nie będzie ze mną współpracować, to nic z tego nie będzie”

Kobieta do tej pory nie ma pojęcia, dlaczego lekarze mieli taki problem z dostosowaniem się do zaleceń jej ginekolog. Personel medyczny skazał ją na kilkugodzinny ból, bez żadnego powodu:

Nie mogę zrozumieć, dlaczego personel szpitala tak wydziwia nad skierowaniem wystawionym przez ginekolog prowadzącą — czyżby nie uważali diagnozy innego lekarza za wiążącą? Ogólnie na Wołoskiej raczej nie wahają się robić cc w chwili, gdy coś nie idzie w porodzie nie tak jak trzeba, ale mi dawano bardzo do zrozumienia, że taka postawa jak moja jest godna potępienia, bo się nie zmęczę należycie naturalnym porodem… czyli – cc jest ok, ale trzeba na nie „zasłużyć” bólem. Ja musiałam zasłużyć, cierpiąc skurcze na kanapie w korytarzu…

Nie można tolerować obojętności lekarzy

Możemy zrozumieć lekarzy, którzy narzekają na pacjentki, które życzą sobie cesarki, bez żadnych wskazań medycznych. Jednak przypadki, gdy lekarz nie chce wykonać cc „bo tak”, są całkowicie niedopuszczalne, a w dodatku mogą zagrozić życiu matki i dziecka. Być może, jeśli lekarz prowadzący ciąże wpisuje do dokumentacji ciężarnej cesarkę, ma ku temu konkretne powody. Kwestionowanie takich decyzji na pewno nie pomaga doprowadzić porodu do szczęśliwego końca.

________________________________
*Zdjęcia mają charakter poglądowy

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić: redakcja@popularne.pl

Może Cię zainteresować