×

Polacy uwięzieni na niemieckiej farmie. 130 osób zaraziło się koronawirusem

Polacy uwięzieni na niemieckiej farmie u „króla szparagów”. Powstało tam ognisko koronawirusa. Do tej pory zaraziło się już 130 osób, a wśród nich są również Polacy. „Jesteśmy jak niewolnicy” – mówi jedna z pracownic.

Polacy uwięzieni na niemieckiej farmie

Plantacja w Kirchdorfie (Dolna Saksonia) należy do Heinricha Thiermana, przez niemieckie media nazywanego „królem szparagów”. Nie bez powodu, ponieważ co roku na ok. tysiącu hektarach setki pracowników z Europy Wschodniej zbiera u Niemca tony warzyw.

Aktualnie na farmie pracuje ponad 1000 osób, przy czym aż 412 z nich to Polacy. Jest tam również wielu pracowników z Rumunii. Kilkanaście dni temu na farmie pojawił się również nieproszony „gość” – koronawirus. 30 kwietnia powiatowy urząd sanitarny nałożył na plantację kwarantannę.

Ze względu na rozproszone występowanie infekcji w firmie nie było możliwe jednoznaczne wskazanie osób, które miały bliski kontakt z zakażonymi

– tłumaczy Mareike Rein, rzeczniczka powiatu Diepholz.

Pod koniec kwietnia zakażenie koronawirusem potwierdzono u 47 pracowników plantacji. Obecnie zakażonych jest już 130 osób, w tym wielu Polaków. Teraz zatrudnieni zarzucają firmie, że za późno zareagowała na pierwsze przypadki zakażeń i nie dotrzymała zasad sanitarnych. Za zamkniętą bramą farmy dzieją się niepokojące rzeczy.

„Jesteśmy jak niewolnicy”

Dla pracowników farmy decyzja powiatowego urzędu sanitarnego oznacza zakaz opuszczania miejsca zakwaterowania (z wyjątkiem przestrzeni roboczej). Ochroniarze pilnują kwater, by pracownicy z nich nie wychodzili. Nawet małżeństwa, które zatrudniono w innych częściach zakładu, nie mogą się ze sobą widywać.

Jesteśmy jak niewolnicy. Naszą grupę pilnuje dwóch ochroniarzy i przewożą nas tylko z domu do pracy i z powrotem

– mówi jedna z pracownic.

Co prawda pracownikom zapewniono obiady i kolacje, ale dopiero parę dni temu pracownicy zaczęli otrzymywać podstawowe produkty spożywcze czy środki higieny.

Do sześciu polskich pracowników, zatrudnionych u „króla szparagów”, dotarła gazeta „Deutsche Welle”. To, co opowiedzieli przez telefon, brzmi bardzo niepokojąco. Okazuje się, że kilku Polaków uciekło do kraju bez wypłaty, a firma odmawia im zapłaty za przepracowane godziny. Osoby, które odmawiają pracy, ponieważ boją się o swoje zdrowie, nadal muszą płacić za zakwaterowanie. Sęk w tym, że każdemu z pracowników zależy, by przepracować jak najwięcej godzin. Tylko tak mogą godziwie zarobić, ponieważ zawarte umowy mówią o „systemie premiowym”.

Marne zarobki

Co prawda obecnie minimalna stawka w Niemczech to 9,50 brutto na godzinę, ale w praktyce bywa z tym różnie.

Teraz wychodzi nam na rękę 6,80 euro – mówią dwie kobiety. Od tego odjąć trzeba opłatę za zakwaterowanie i obiad, w tym roku 9,80 euro za dzień.

– mówią dwie pracownice, cytowane przez Interię.

To był horror. Dziewczyny z pozytywnymi wynikami od południa do północy czekały na dworze, aż ktoś zabierze je do innego hotelu. Inne płakały, bo chciały wracać do domu, ale już ich nie wypuszczali. Nikt nie wiedział co się dzieje

– relacjonuje jedna z kobiet. Inna dodaje, że pracowników farmy traktuje się „jak powietrze”.

„Król szparagów” Heinrich Thierman twierdzi, że sytuacja jest pod kontrolą. Ale ani firma, ani lokalne władze, nie chcą udzielać informacji na temat tego, ilu pracowników farmy z powodu zakażenia trafiło do szpitala. Według nieoficjalnych doniesień jest to pięć osób, jedna z nich w stanie ciężkim.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Pixabay

Może Cię zainteresować