×

Pierwsza w dół poszła trumna Małgosi, potem córek. Szeptano: „Piotr został sam”

Mąż Małgorzaty P. ze łzami w oczach patrzył, jak trumny z ciałami najbliższych mu osób trafiają do ziemi. Słowa „z prochu powstałeś, w proch się obrócisz” niemiłosiernie dźwięczały w pustej przestrzeni. Pogrzeb ofiar wypadku w Elżbietowie był przejmującą uroczystością.

Ostatnie pożegnanie

Dziś o godzinie 13:00 rozpoczął się pogrzeb 39-letniej Małgorzaty P. oraz jej dwóch córek. Kilkuletnie dziewczynki poniosły śmierć z winy koleżanki swojej matki. Jak poinformowali śledczy, 47-letnia Małgorzata L. wjechała z ogromną prędkością na skrzyżowanie w Elżbietowie pod Sochaczewem, doprowadzając tym samym do zderzenia z tirem. Zaskoczony bezmyślnością kobiety kierowca nie zdołał już nic zrobić. Ciężarówka zmiażdżyła samochód osobowy, wyjeżdżający z drogi podporządkowanej.

Wszystkie pięć osób obecnych w aucie Małgorzaty L. poniosło śmierć na miejscu. Oprócz znajomej sprawczyni, Małgorzaty P. i jej córek, w pojeździe podróżowała także 8-letnia Zosia L. Jak wykazały badania, kierowca ciężarówki był trzeźwy i postępował zgodnie z przepisami ruchu drogowego.

Podczas dzisiejszego pogrzebu Małgorzaty P. i jej córek wszyscy zebrani zadawali sobie pytania o to, dlaczego doszło do tak strasznej tragedii. Czy Małgorzata L. straciła panowanie nad pojazdem? Czy może była pod wpływem substancji czynnych bądź stresu? A może zwyczajnie zignorowała przepisy drogowe? Odpowiedzi na te pytania poznamy pewnie za jakiś czas. Teraz wiadomo jedynie, że rodziny zmarłych przeżywają prawdziwe katusze. Mąż zmarłej Małgorzaty P. nie może pogodzić się z nową sytuacją. Podczas pogrzebu było widać, że mężczyzną targają silne emocje.

 

 

Pogrzeb ofiar wypadku w Elżbietowie

Po zakończeniu ceremonii w kościele, kondukt żałobny skierował się w stronę cmentarza. Grupa ludzi składająca się z blisko tysiąca osób odprowadziła Małgorzatę i jej córki na miejsce wiecznego spoczynku. Wśród zgromadzonych nie zabrakło dyrektora Szkoły Podstawowej im. Żołnierzy AK Cichociemnych w Brzozowie Starym. Mężczyzna łamiącym się głosem wspominał zmarłe w wypadku dziewczynki.

Weroniko, Julko. Tak niespodziewanie zajęłyście miejsca w anielskich ławeczkach w niebie. A czekały na was stoliki i krzesełka w szkole, byście po wakacjach po pierwszym dzwonku mogły kontynuować zajęcia przedszkole i szkolne. U nas zrobiło się bardzo pusto. Małgosiu, odeszłaś razem ze swoimi córeczkami, które tak bardzo kochałaś. Zawsze się o nie martwiłaś. Wierzę, że obecnie jesteś razem z nimi u Boga. Lekarza wszystkich lekarzy.

Bliscy zmarłych pogrążyli się w żałobie po śmierci Małgorzaty, Julii i Weroniki. Jedna z kobiet żaliła się reporterom, że przecież niewiele brakowało, aby nie doszło do tej tragedii. Niestety nie da się cofnąć czasu.

Dramat i rozpacz. Jak to inaczej nazwać. Nie ma naszej Małgosi i jej dziewczynek. Zginęła z koleżanką w aucie. Mogła nie wsiadać, cóż. Ale nic nie odwróci śmierci.

 

 

Pierwsza w dół poszła trumna Małgosi

W wypowiedziach zebranych bardzo rzadko jednak pojawiają się wzmianki o mężu Małgorzaty, który wraz ze śmiercią jej i dziewczynek stracił cały świat. W tłumie dało się jednak słyszeć słowa:

Piotr został sam…

Z pewnością mężczyzna będzie potrzebował dużo czasu, aby na nowo ułożyć sobie życie. Taka tragedia odciśnie na nim piętno na całe życie. Zebrani na cmentarzu widzieli, jak trumatycznym przeżyciem było dla niego pożegnanie z najbliższymi mu kobietami. Jako pierwsza do dołu w rodzinnym grobowcu została spuszczona trumna Małgorzaty P. Chwilę później dołączyły do niej córki. Na cmentarzu rozległ się donośny szloch. Nikt nie mógł opanować rozpaczy. To nie koniec emocji. Jutro odbędzie się pogrzeb sprawczyni wypadku oraz jej córki, Zosi.

 

 

Źródła: www.se.pl, www.se.pl
Fotografie: Imgur

Może Cię zainteresować