×

Pogrzeb miliardera Karola Kani. Napisał list, w którym przeczuwał własną śmierć

W sobotę odbył się pogrzeb Karola Kani. Przedsiębiorca zginął tragiczne w katastrofie helikoptera. Podczas uroczystości odczytano jego ostatni list. Żałobnicy nie kryli łez.

Zginął w katastrofie lotniczej

Przypomnijmy, że do katastrofy helikoptera doszło po północy z poniedziałku na wtorek (22/23 lutego br.) w okolicach Pszczyny. W tragedii zginął 50-letni pilot maszyny i 80-letni przedsiębiorca Karol Kania. Oprócz nich na pokładzie znajdowała się także 47-letnia kobieta i 54-letni mężczyzna, którzy o własnych siłach zdołali wydostać się na zewnątrz.

Jak podaje Fakt, z ustaleń śledczych wynika, że helikopter długo podchodził do lądowania. Ze względu na złe warunki pogodowe (mgła znacznie utrudniała widoczność), pilot nie mógł znaleźć odpowiedniego miejsca. Ostatecznie maszyna rozbiła się w trudno dostępnym, bagiennym terenie.

Śmigłowiec Bell 429 był najnowszym nabytkiem milionera. Wyjaśnieniem przyczyn i okoliczności tragicznego wypadku zajmuje się Komisja Badań Wypadków.

Pogrzeb Karola Kani

Jak informuje Fakt, pogrzeb Karola Kani odbył się w sobotę (27 lutego) w Piasku koło Pszczyny (woj. śląskie). Prócz rodziny w ostatniej drodze zmarłego towarzyszyli mu pracownicy, przyjaciele z Koła Łowieckiego Żubr, sąsiedzi, znajomi. Pod kościołem zebrała się także zaprzyjaźniona z rodziną góralska orkiestra.

Podczas mszy ksiądz dr Grzegorz Stephan, proboszcz parafii, wspomniał Kanię tymi słowami:

Karol był dla nas darem. Każdy z nas inaczej może określić ten dar, jakim był dla niego śp. Karol. Jako proboszcz chcę mu podziękować, że zawsze był zainteresowany sprawami parafii. Bóg mu zapłać za wszystkie spotkania. Może nie były tak liczne, ale zawsze pełne życzliwości. Śp. Karol nie mówił za dużo, on był człowiekiem czynu. Więcej robił, niż mówił.

Duchowny przywołał też przypowieść „O szejku i aniele śmierci”. Ma ona przypominać o tym, że koniec zazwyczaj nadchodzi niespodziewanie. Natomiast przed samą śmiercią nie da się uciec, choćbyśmy nie wiedzieć jak się starali.

Po godz. 13:00 kondukt żałobny udał się na cmentarz komunalny w Piasku, gdzie zmarły milioner został pochowany. Odprowadzały go dźwięki góralskiej muzyki i płacz żałobników. Nad grobem Karola Kani w łamiących słowach przemówił jego syn, Maciej:

Byłeś największą miłością, którą spotkałem w życiu. Kimś, u kogo można było się przytulić, popłakać, godzinami rozmawiać, z kim można było dzielić pozytywną energię i kogo chciało się naśladować. Dziękujemy za wszystko, co nam dałeś.

Ostatni list zmarłego przedsiębiorcy

Jak czytamy na stronie Faktu, Karol Kania był podróżnikiem, a także często pielgrzymował do Ziemi Świętej. Za miesiąc świętowałby swoje 81. urodziny, a we wrześniu 55. rocznicę ślubu ze swoją żoną Cecylią. Był także fundatorem dwóch witraży: św. Cecylii i Karola Boromeusza w miejscowym kościele.

Jeszcze podczas mszy odczytano ostatni list od Karola Kani. Znalazły się w nim wzruszające podziękowania dla całej rodziny, pracowników, klientów i przyjaciół:

Wybaczcie, że odszedłem bez pożegnania. Tak nagle, tak znienacka, ale zawsze żyłem w biegu. Wczoraj tam, dzisiaj tu, jutro kto wie, gdzie. Kochałem życie, kochałem ludzi, kochałem niebo, ziemię i wodę. W swoim życiu poznałem wszystkie jego smaki – od tego najbardziej gorzkiego, które ciężko było przełknąć, aż do tego najsłodszego. Przeszedłem wiele dróg. (…) Największym moim sukcesem była moja rodzina i ludzie, którymi się otaczałem. Dziękuję wszystkim moim pracownikom i współpracownikom za to, że byliście najlepszą załogą jaką mogłem sobie wymarzyć, dziękuję za wasze pomysły, za wasze zaangażowanie.

W dalszej części zmarły przedsiębiorca zwrócił się do swoich najbliższych. Nie zapomniał także o swoich synowych i wnukach:

Celino, byłaś kobietą mego życia. Dałaś mi dom, rodzinę, dzieci. Jeśli zachowasz mnie w pamięci, wiesz, że nigdy nie będziemy rozdzieleni. Maciej, być twoim ojcem, nosić cię na rękach, to była moja największa radość życia. Agnieszko, Olu, być waszym teściem, to było dla mnie tak, jak być waszym tatą. Karolino, Julio, Agato, Zosiu, Franku, byliście moją radością i dumą.

Poruszający list Karol Kania zakończył słowami:

Kochałem życie i zawsze było mi go mało. Ruszam na eksplorację innego świata. Nie martwcie się o mnie.

View post on imgur.com

Źródła: www.fakt.pl, dziennikzachodni.pl, www.se.pl
Fotografie: Imgur (miniatura wpisu), Twitter, Imgur

Może Cię zainteresować