×

Nie reagowała na karygodne zachowanie syna w pociągu. Wyzywał innych i zaglądał im do torebek

Na pewno każdemu z nas zdarzyła się podróż z niezbyt grzecznym dzieckiem. Pani Natalia przeżyła coś podobnego 12 sierpnia w sobotę, gdy jechała z Warszawy do Katowic. To była męka, o której postanowiła nam opowiedzieć.

„Zawsze lubiłam jeździć pociągiem, bo czułam się wtedy swobodnie”

Mogłam pójść do toalety, rozprostować kości, przejść się po korytarzu, zjeść coś w WARSie i zwyczajnie nie zastanawiać się, czy będę miała gdzie zaparkować i czy trasa na autostradzie będzie miała odpowiednie warunki do tego żeby bezpiecznie przejechać

„Myślałam, że tym razem będzie podobnie i będę czerpać radość z podróży. Niestety okazało się, że ta podróż była tak zła, że teraz w ogóle zastanawiam się, czy kiedykolwiek jeszcze wrócę do pociągów”

Zacznijmy od tego, że w moim przedziale (zresztą jak we wszystkich siedmiu) było tyle ludzi, że jeśli nie miało się rezerwacji, można było zapomnieć o miejscu siedzącym. Na szczęście wcześniej o tym pomyślałam i miałam rezerwację. Usiadłam koło starszego pana, a obok nas siedziała matka z synkiem na oko czteroletnim. Pierwsze 30 minut przebiegało w spokoju. Aż zdziwiłam się, że dziecko może tak grzecznie siedzieć i oglądać sobie bajki w telefonie.

W jednej chwili wszystko się zmieniło. Tak jakby bańka mydlana prysnęła. Kubuś (jak się później okazało) zaczął szaleć tak jakby tylko on był sam w tym przedziale. Wchodził brudnymi butami na siedzenie i rzucał chipsami w mamę. Na nic zdały się jej spokojne „Uspokój się”, bo i tak robił dalej swoje.

Po kilku minutach na głos spytał się mamy: „Dlaczego ten pan wygląda jak świnia?”. Ona nawet nie wydawała się zawstydzona. Udała, że nie słyszy pytania, żeby nie musieć myśleć i odpowiadać dziecku! Kobieta zamiast zwrócić mu uwagę, udała że nie słyszy tego pytania… Szok! No i od tego momentu zaczęła się nasza gehenna. Kubuś zaczął biegać w przedziale, krzyczeć i popisywać się. Grzebał w torebce mamie i wyrzucał jej rzeczy z torebki. Jednak na tym nie przystał, bo zaczął sięgać po torebki innych pasażerek!

A co na to mamusia? Nie potrafiła okiełznać syna i za każdym razem gdy ja podnosiła głos i coś mówiłam, ona spoglądała na mnie i mówiła: „Kupiłam bilet dla mnie i dla syna i mamy prawo do tego, aby podróżować jak pani”. Ale co to ma do rzeczy? Kultura dotyczy chyba każdego?! Ja już nie wytrzymałam i zapytałam: „Ale to chwileczkę, to że jest dzieckiem, to znaczy że może robić wszystko?”

Nie miałam zamiaru tego znosić i zgłosiłam sytuację konduktorowi. Może nie powinnam, sama nie wiem. On jednak niewiele mógł zrobić i skończyło się na tym że całe 4 godziny jechałem w towarzystwie małego diabła…

*zdjęcia mają charakter poglądowy

Czy wypada zwrócić w takiej sytuacji uwagę?

Może Cię zainteresować