×

Opryskliwy lekarz wyrzucił ją z gabinetu. Miała pozytywny wynik testu na COVID

Nasza czytelniczka, pani Rita, z pewnością nie tak wyobrażała sobie wizytę w przychodni w miejscowości Gidle. Nie spodziewała się, że opryskliwy lekarz do tego stopnia może zbagatelizować objawy choroby, jakie miało jej dziecko. Wszystko dlatego, że uzyskała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Jak sama stwierdziła, jest zupełnie bezradna w obliczu tego, jakie zamieszanie w polskiej służbie zdrowia wprowadził COVID-19.

Czy dzisiaj już wszystko zasłaniane jest COVID-em? – zapytała Pani Rita

Wizyta w przychodni

Dnia 7.12.2021 roku, około godziny 9.45 przyjechałam z dwuletnim dzieckiem do przychodni w Gidlach w celu uzyskania pomocy, ponieważ dziecko ma duszący kaszel i gesty katar utrudniający oddychanie (ul. Częstochowska 8, 97-540 Gidle). Po wejściu do gabinetu doktora Przemysława, zostałam zapytana o szczepienie (przeciwko czemu w domyśle). Po uzyskaniu odpowiedzi dr zlecił mi i dziecku test na koronawirusa, który niestety u mnie wyszedł pozytywnie, jednak u dziecka był negatywny – pisze pani Rita

Wtedy wszystko się zaczęło. Opryskliwy lekarz zupełnie zmienił podejście do młodego pacjenta i potraktował go „bardzo powierzchownie”

Przez cały czas (ok. 20 minut) siedziałam z dzieckiem na kolanach w towarzystwie dwóch pielęgniarek, czekając aż pan doktor zbada dziecko. Lekarz jedynie zapytał się o wagę dziecka i podał kartkę z receptą. Spytałam na jakiej podstawie wypisał dane leki, nie badając dziecka. Lekarz powiedział, że „nie będzie badać dziecka, bo ma kowida”. I kazał natychmiast opuścić przychodnie

Kobieta nie odpuściła i zażądała, aby medyk zbadał jej dziecko, tym bardziej, że często miewało problemy zdrowotne. chwilę później pani Rita wraz z dzieckiem została „wręcz siłą wyprowadzona z gabinetu i przychodni” pod groźbą zawiadomienia policji.

Tym razem zażądałam aby lekarz osłuchał dziecko (często choruje na zapalenie płuc, wywołane wirusem RSV o czym powiedziałam doktorowi), i wtedy lekarz powiedział, że przepisane przez niego leki „są takie, jakby dziecko miało zapalenie płuc”. Poprosiłam o uzasadnienie na piśmie, dlaczego lekarz nie zbada dziecka, i wtedy zostałam wręcz siłą wyprowadzona z gabinetu i przychodni, dodatkowo grożono mi, że lekarz wezwie policję – tu mój błąd, bo może policja pomogłaby mi bardziej z chorym dzieckiem.

Jest to skandal! Leczenie na „chybił trafił” to raczej nie jest mądre rozwiązanie.
Umieramy nie na COVID ale na to, że lekarze mają za przeproszeniem w nosie pacjentów – dodaje roztrzęsiona pani Rita

Nadzieja w innym lekarzu

Z wiadomości pani Rity dowiadujemy się, że powrocie do domu stan dziecka stale się pogarszał. Finalnie dziecko trafiło do lekarza, który wypisał skierowanie do szpitala ze względu na niską saturację. Na szczęście ostatecznie nie było konieczności, aby dziecko było hospitalizowane. Jego stan zdrowia zaczął się poprawiać po podaniu leków przepisanych przez specjalistę, który w przeciwieństwie do pierwszego lekarza, nie widział przeszkód, aby zbadać dziecko i postawić prawidłową diagnozę.

W końcu taki ktoś, jak ten „lekarz”, kto powinien nieść pomoc w dobie tych dziwnych pandemicznych czasów doprowadzi do tragedii – dodaje pani Rita, która nie może się otrząsnąć po tym, co ją spotkało

„Tyle mówimy o pomocy, a Ci co najbardziej krzyczą o podwyżki zachowują się poniżej krytyki!”

Dodam także, że w przychodni nie istnieje pojęcie DDM. Ludzie przychodzący na szczepienia, są „wymieszani” z ludźmi chorymi na różne choroby (w tym jak też wyszło niestety u mnie na covid – jednak ja nie mam żadnych objawów). Panie pielęgniarki siedzące w rejestracji nie noszą maseczek, a panie, które wykonywały test u mnie i u dziecka przed wykonaniem testu nie zdezynfekowany rąk

Całe szczęście cała sytuacja miała szczęśliwe zakończenie, choć wcale takie być nie musiała. Kto wie, jak potoczyłyby się losy dziecka, gdyby nie pomoc ze strony innego lekarza.

Tyle mówimy o pomocy, a Ci co najbardziej krzyczą o podwyżki zachowują się poniżej krytyki!
Przepraszam za nerwy, jednak mimo, że minęło kilka dni od zajścia to „nóż w kieszeni się otwiera” na samą myśl. My mieliśmy to szczęście, że dziecko wyszło cało, bez uszczerbku na zdrowiu… Ktoś inny może tego szczęścia nie mieć

Może Cię zainteresować