×

Zabijali w okrutny sposób zwłaszcza kobiety i dzieci. Horror Powstania Warszawskiego

Dzisiaj obchodzimy 76. rocznicę Powstania Warszawskiego. Przypomnijmy, że podczas dwumiesięcznych walk, które miały miejsce w 1944 roku, straty wojsk polskich wyniosły ok. 16 tys. zabitych i zaginionych, 20 tys. rannych i 15 tys. wziętych do niewoli. W wyniku walki o wolność zginęło natomiast od 150 tys. do 200 tys. cywilnych mieszkańców stolicy. W jaki sposób ginęli Polacy? O tym nie mówi się zbyt wiele, ponieważ to, co się wtedy działo, zdecydowanej większości z nas nie śniło się w najstraszniejszych koszmarach.

„Gwałćcie, mordujcie, palcie i grabcie. Możecie zabić wszystkich cywilów”

Gwałćcie, mordujcie, palcie i grabcie. Możecie zabić wszystkich cywilów

– rozkazywał Hitler żołnierzom, którzy pacyfikowali Warszawę w trakcie Powstania Warszawskiego.

Jak powiedział, tak robili. Niemcy w okrutny sposób wymordowali na samej warszawskiej Woli blisko dziesiątki tysięcy wojsk i  cywilów. Kto w rzeczywistości stał za okrutnym mordem?

Stworzył jedną z najbardziej szatańskich grup w dziejach ludzkości

Na plan stworzenia szatańskiego oddziału wpadł sam dowódca, Oskar Dirlewanger, który był jedną z największych bestii w dziejach ludzkości. W latach 20. trafił do więzienia za gwałt na 13-latce. Szybko jednak wyszedł na wolność dzięki wstawiennictwu szefa SS Heinricha Himmlera, który zauważył w nim potencjał na przywódcę jednostki kryminalistów. Tak też się stało…

Jego siepacze mogli robić wszystko pod warunkiem, że zlikwidują antyniemiecki ruch oporu. Bez najmniejszych skrupułów gwałcili kobiety, palili żywcem, zrównali kilkaset wsi czy mordowali tysiące osób. W konsekwencji budzili przerażenie nawet wśród esesmanów.

To zdjęcie Oskara Dirlewanger, niemieckiego zbrodniarza wojennego, który przyczynił się do śmierci blisko 60 tys. osób

Wikipedia

Wikipedia

5 sierpnia – jedna z najtragiczniejszych dat w dziejach Warszawy

To właśnie wtedy niemieccy żołnierze z oddziału SS-Oberführera Oskara Dirlewangera zajęli szpital przy ul. Leszno. Szpital, w którym rozpoczął się horror pracujących w nim osób, bowiem bestialskie wojsko zgwałciło i wymordowało wszystkie pielęgniarki. Taryfa ulgowa nie była przewidziana również dla dzieci, które nabijano na drzewce, po czym pieczono je w rozpalonym na dziedzińcu ognisku.

Wikipedia

Wikipedia

Horror w sierocińcu

Na szpitalu nie poprzestali, a kolejny dramat bezbronnych cywilów miał miejsce już dzień później. To wtedy bezlitośnie wymordowano podopiecznych prawosławnego sierocińca pełnego bezbronnych dzieci.

Wysadziliśmy drzwi jednego z budynków. Zobaczyliśmy pomieszczenie pełne dzieci, wszystkie z rączkami uniesionymi w górę. Dirlewanger, którego nawet swoi nazywali rzeźnikiem, kazał je wszystkie pozabijać. Rozkazał przy tym oszczędzać amunicję i zabijać je kolbami karabinów. Krew płynęła strugami po schodach

– wspominał po latach Mathias Schenk, saper Wehrmachtu.

Dirlewangerowcy nie oszczędzili nikogo. Kiedy natomiast rzeź dobiegła końca, wymieszali trupy dzieci ze zwłokami dorosłych osób, aby przynajmniej w jakimś stopniu zamaskować okrutną rzeź. Rzeź, którą przeżyły zaledwie dwie dziewczynki. Siepacze prawdopodobnie je przeoczyli, bowiem udało im się uciec spod stosu zmasakrowanych ciał, wśród których same chwilę wcześniej przebywały. Ciał, które ostatecznie zostały spalone.

NAC

NAC

Walka z powstańcami

Kiedy szef SS Heinrich Himmler dowiedział się o wybuchu powstania, wezwał Dirlewangera i jego podwładnych, aby zlikwidować buntowników. Okazało się wtedy, że wiecznie pijani siepacze nie są jednak tak przebiegli i sprytni, jak mogłoby się wydawać.

Jak wspominał po wojnie członek elitarnej dywizji Luftwaffe Herman Göring, która wykorzystywała cywilów jako żywe tarcze:

Ci troglodyci nie mieli żadnych umiejętności bojowych… Wyszedłem na ulicę Chłodną i przez lornetkę obserwowałem, jak koszą ich polskie odziały. Te pijane zwierzęta szły na powstańczą barykadę na wprost, nawet nie kucali, strzelając na oślep. Padali jak muchy

Co na to wszystko Dirlewanger? Jak się okazuje dowódca zupełnie nie przejmował się stratami kolejnych podwładnych. Co więcej, ci, którzy nawet w najmniejszym stopniu nie reagowali na jego polecenia, ginęli od strzałów w plecy. W ten sposób motywował pozostałych podwładnych do dalszej wojny z powstańcami.

Rzeź na ludności cywilnej na Woli

Kiedy na Woli pozostała ludność cywilna, Dirlewangerowcy zmienili nieco schemat działania, czego powodem było konieczność oszczędzania deficytowych nabojów.

Wpadli ludzie Dirlewangera. Jeden wziął kobietę. Była ładna, młoda. Nie krzyczała. Gwałcił ją, przyciskając mocno jej głowę do stołu. W drugiej ręce miał bagnet. Najpierw rozciął jej bluzkę. Potem jedno cięcie, od brzucha po szyję. Krew chlusnęła

– opowiadał o zajęciu kamienicy na Woli 18-letni wówczas Schenk.

Metody mordowania, które praktykowały bestie Oskar Dirlewangera, były różne. Jedne mniej, inne bardziej drastyczne. Bestie bez najmniejszych skrupułów potrafili wyciąć ciężarnym kobietom z brzuchów dzieci, a w ich miejsce zaszyć koty i szczury, podczas gdy w ranach umierających matek gasili papierosy. Dla odmiany chórzystów, seminarzystów i duchownych mieszkających przy Wolskiej zabijano poprzez wbijanie im w odbyty noży kuchennych zrabowanych z domów i mieszkań innych zamordowanych cywilów.

Inni z kolei byli siłą zaciągani do piwnic lub kamienic i obrzucani granatami – w małej przestrzeni fala uderzeniowa była zdecydowanie większa. Od wybuchu zaledwie dwóch granatów potrafiło zginąć jednorazowo nawet 50 osób. Byli też tacy, którzy ginęli od strzału w głowę. Tak było chociażby w przypadku tej małej dziewczynki.

Tamta dziewuszka była chuda i niewysoka, jakieś 12 lat. Ubranko podarte, włosy rozczochrane. Stała pod ścianą, nie wiedziała, gdzie uciec. Podniosła rączki, powiedziała: „Niś partizani”. Machnąłem do niej, żeby się nie bała, żeby podeszła. Szła z rączkami do góry… W jednej coś ściskała. Była już blisko, padł strzał, główka jej odskoczyła. Z ręki wypadł kawałek chleba. Wieczorem podszedł do mnie plutonowy, był z Berlina. „Czyż to nie był mistrzowski strzał?” – uśmiechnął się z dumą

– wspominał Shenk.

Problemy logistyczne

Kolejne osoby traciły życie tak szybko, że Niemcy nie nadążali z „porządkowaniem ciał”. W końcu zwłok na ulicach było tak dużo, że nie było wiadomo, co z nimi zrobić. Erich von dem Bach-Zalewski, który objął dowodzenie siłami III Rzeszy w Warszawie, doskonale wiedział, że jednoczesne prowadzenie działań bojowych i eksterminacja ludności nie może mieć miejsca.

W związku z powyższym 5 sierpnia zakazał mordowania kobiet i dzieci. Dirlenwangerowcy zakaz Ericha mieli jednak za nic i mordowali cywilów, bez względu na płeć i wiek, jeszcze co najmniej przez pięć kolejnych dni.

Koniec bestii

1 czerwca 1945 roku Dirlewanger w cywilu usiłował przekroczyć granicę  Włochami. Nie udało mu się to, bowiem został schwytany przez francuskich żołnierzy. Potwór trafił do alianckiego więzienia, w którym w nocy z 4 na 5 czerwca został zatłuczony na śmierć przy użyciu kolb – prawdopodobnie przyczynili się do tego Polacy, którzy doskonale zdawali sobie sprawę z tego, z kim mają do czynienia.

Oskar Dirlewanger Erich jako jedyny zapłacił za okrutne zbrodnie. Wszyscy jego podwłądni, Erich von dem Bach-Zelewski i Heinz Reinefarth uniknęli kary.

Może Cię zainteresować