×

Oficjalnie nie żyje. Przywrócić mężczyznę do życia może tylko sąd

Oficjalnie nie żyje, w praktyce imprezuje z kolegą. Siostra „zmarłego” zdążyła zorganizować pogrzeb, zanim dowiedziała się, że brat jednak żyje.

Fatalna pomyłka

Brat Doroty Mulawki, mieszkającej w Jeleniej Górze, był bezdomnym. 24 listopada kobieta została powiadomiona o śmierci brata. Pracownicy MOPS-u poinformowali ją, że zmarł w Krakowie.

Według oficjalnej wersji został przywieziony do V Szpitala Wojskowego w stanie wychłodzenia. Poza tym był zakażony koronawirusem. Lekarzom nie udało się go uratować. Zmarł w placówce. W kieszeni jego kurtki znaleziono mandat karny wystawiony na Zbigniewa Alencynowicza.

Pani Mulawka podjęła decyzję o sprowadzeniu ciała brata do Jeleniej Góry. Zleciła zorganizowanie pogrzebu i kremacji, po czym zadzwoniła do córki przyjaciela swojego brata, by przekazać informację o tragedii i dacie pogrzebu. Kiedy córka telefonicznie poinformowała ojca o śmierci jego bliskiego przyjaciela, ten osłupiał i wyznał, że „zmarły” właśnie siedzi obok niego i wspólnie spędzają miły wieczór.

Córka natychmiast przekazała tę informację siostrze mężczyzny uznanego za zmarłego, która pierwsze co zrobiła, to odwołała kremację. Następnie zaczęła wyjaśniać, co się właściwie stało.

Oficjalnie nie żyje

Jak się okazało, do V Szpitala Wojskowego w Krakowie rzeczywiście przywieziono wychłodzonego bezdomnego z podejrzeniem zakażenia koronawirusem. W kieszeni płaszcza, który miał na sobie, znaleziono mandat wystawiony na Zbigniewa Alencynowicza, ale to jeszcze nic nie znaczy. To w końcu nie musiał być jego płaszcz. Ani jego mandat…

Ponieważ ze względów epidemiologicznych nie wezwano rodziny do identyfikacji zwłok. Ustaleniem tożsamości zmarłego zajęła się funkcjonariuszka policji. Po wprowadzeniu danych w bazie wyświetliła się twarz mężczyzny, który, jak zapewnia policjantka, nie był tym, którego próbowano reanimować w krakowskim szpitalu. Z kolei szpital zapewnia, że otrzymał od policji potwierdzenie tożsamości mężczyzny i na tej podstawie wystawił akt zgonu.

No i tu zaczynają się schody, bo akt zgonu może unieważnić tylko sąd. Do tej pory pan Zbigniew oficjalnie pozostanie zmarłym, co oznacza, że nie przysługują mu żadne prawa: ani opieka lekarska, ani talony na jedzenie, ani miejsce w noclegowni.

Jak wyznał w programie Polsatu Interwencja, akurat pomoc lekarska bardzo by mu się teraz przydała:

Mam duże problemy, dzisiaj miałem karetkę zamówioną, bo nogę zwichnąłem. I żadne pogotowie mnie nie wzięło. Oni na jakiejś podstawie muszą dokumentację wystawić, a takiej osoby jak ja – nie ma. Nic nie załatwię w żadnym urzędzie, nie wyjadę do Niemiec do pracy, gdzie pracowałem, nic nie mogę zrobić. Nie istnieję.

Odkręcenie tej fatalnej pomyłki zajmie jakiś czas. Do uzyskania sądowego orzeczenia pan Zbigniew będzie musiał przyzwyczaić się do egzystencji w charakterze osoby oficjalnie nieistniejącej.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Źródła: www.o2.pl
Fotografie: Freepik/Zdj. ilustrujące (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować