×

Ofiara księdza pedofila chce milionów złotych odszkodowania

Był ministrantem, regularnie krzywdzonym przez proboszcza. Teraz ofiara księdza pedofila żąda od bielsko-żywieckiej kurii odszkodowania w wysokości 3 milionów złotych. Pozew trafił już do sądu.

Bolesna przeszłość Janusza Szymika

Dwukrotnie zgłaszał, że ksiądz dopuszcza się lubieżnych czynów, ale nie doczekał się reakcji. Działo się to w latach 80., ale dopiero pod koniec maja 2021 roku Watykan ukarał emerytowanego biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego za to, że nie podjął żadnych działań „w związku ze sprawami nadużyć seksualnych popełnionych przez duchownych wobec osób małoletnich”. Niby lepiej późno, niż wcale, ale przez te wszystkie lata pan Janusz Szymik, tak jak inne ofiary księży pedofili, w osamotnieniu i poczuciu niezrozumienia musiał się mierzyć z demonami przeszłości.

Tym „demonem”, w przypadku Janusza Szymika, był ks. Jan W., niegdyś proboszcz Międzybrodzia Bialskiego. W latach 1984–1989 duchowny dopuszczał się napastowania seksualnego względem Janusza Szymika, który wówczas był ministrantem. Mężczyzna twierdzi, że do kontaktów seksualnych pomiędzy nim a duchownym dochodziło aż kilkaset razy. Dodaje, że ksiądz zmuszał go do seksu oralnego i analnego.

(…) moje wizyty tak naprawdę przerodziły się w seksspotkania. Gdybym miał dziś w przybliżeniu określić, ile ich mogło być, to myślę, że działo się to średnio dwa razy w tygodniu (poza tygodniami, kiedy ksiądz wyjeżdżał), od kwietnia 1984 r. do czerwca 1989 r., kiedy skończyłem 17 lat. Wydaje mi się, że mogło dojść do ok. 500 stosunków seksualnych. Zawsze organizował je ksiądz

– opisuje po latach w rozmowie z Onetem.

Janusz Szymik podkreśla, że swoją krzywdę wielokrotnie zgłaszał do przełożonych księdza Jana W. Bezskutecznie. Nie doczekał się także żadnej reakcji ze strony ówczesnego biskupa bielsko-żywieckiego Tadeusza Rakoczego. Mężczyzna twierdzi, że w tej sprawie pisał nawet do kard. Stanisława Dziwisza. Ale ten utrzymywał, że nigdy nie otrzymał listu. Czy mówił prawdę?

Tuszowanie pedofilii w Kościele było przyzwoleniem na to, by księża o chorych skłonnościach krzywdzili kolejne dzieci. Janusz Szymik nie był jedyną ofiarą duchownego.

Biskup wysłuchał mnie, uścisnął moją dłoń, powiedział, że się będzie za mnie modlił, i nic z tą sprawą nie zrobił. Kompletnie nic. Zniszczył dokumenty, które mu przekazałem, bo nie zachowały się w żadnym archiwum. Gdyby zareagował, nie doszłoby do dramatów kolejnych osób, zakończyłoby się to na mnie i innych ofiarach z lat 70. A tak to wiemy, że tych ofiar było więcej

– opowiada pokrzywdzony.

Dopiero następca biskupa Rakoczego doprowadził do ukarania księdza.

Ofiara księdza pedofila żąda odszkodowania

Minęły lata, a tuszowanie pedofilii w Kościele okazało się bombą z opóźnionym zapłonem. Ciosem, który Kościół, a raczej jego hierarchowie, wymierzyli przeciwko sobie. Ale to, co po latach staje się głośnym, medialnym przykładem aktów pedofilii, których dopuszczali się duchowni, przez lata było cichym cierpieniem ofiar, skazanych na niezrozumienie.

Dziś pan Janusz jest dorosłym mężczyzną. Twierdzi, że nie szuka zemsty, ale czuje ogromny żal. Domaga się zadośćuczynienia – nie tylko za to, czego przed laty dopuścił się ksiądz Jan W., ale za to, że jego występki zamieciono pod dywan, zupełnie ignorując ofiarę duchownego i jej uczucia. Mężczyzna żąda 3 mln odszkodowania od diecezji bielsko-żywieckiej wraz z ustawowymi odsetkami w przypadku opóźnienia zapłaty. Pozew trafił do Sądu Okręgowego w Bielsku-Białej. Poszkodowany i jego adwokat powołują się na tegoroczną decyzję Stolicy Apostolskiej, która uznała winę biskupa.

Po 28 latach wreszcie dochodzimy do zadośćuczynienia nie tylko Bogu, ale także bliźniemu, co jest piątym warunkiem dobrej spowiedzi

– mówi pokrzywdzony w rozmowie z Onetem.

Przypomnijmy: w 2019 r. weszły w życie nowe przepisy papieskie w zakresie ochrony dzieci i młodzieży. Dlatego Szymik zgłosił zaniedbania bp. Rakoczego do Watykanu.

Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu),

Może Cię zainteresować