×

Zareklamował obrzydliwe tusze z kurczaka. Sklep kazał mu wyciąć miejsca chorobowe i zjeść

Sławomir Stachlewski z Błonia 22 stycznia kupił w miejscowej Biedronce dwa kurczaki. Na obu widniała data przydatności do spożycia 27.01.2020, ale ich zawartość skutecznie zniechęciła go przed zjedzeniem zakupionego drobiu.

Szokujące odkrycie

Niestety, po odpakowaniu i rozkrojeniu kurczaków, ukazał się przerażający widok. Jak obrazowo opisuje na Facebooku rozczarowany klient:

W piersiach znajdowało się coś zielonego, włóknistego, jakby zagnieździł się tam „obcy”.

Reklamacja w sklepie, w którym dokonano zakupu, niewiele dała. Pan Sławomir został po prostu odesłany do sanepidu. Niestety, tam też niewiele zdziałał.

Jak wyjaśnia rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego, Jan Bondar:

Przynoszenie czegokolwiek z domu „do badania” nie ma sensu, bo taka „próbka” nie może być podstawą jakichkolwiek ustaleń, choć oczywiście może być podstawą do wszczęcia kontroli przez właściwy organ. Zakładam, że fotka nie jest zmontowana. Widać wyraźnie, że sprawa nie dotyczy sklepu, ale samej hodowli. Skarga powinna zostać natychmiast przyjęta, np. mailowo, z informacją, że zostanie przekazana właściwej instytucji, która nadzoruje produkcję drobiu, czyli Inspekcji Weterynaryjnej.

Walka o sprawiedliwość

Tymczasem pan Sławomir stracił cierpliwość i opisał całą historię na Facebooku. Załączył też sugestywne zdjęcia rozkrojonych kurczaków.

Po 24 godzinach, dostaję odpowiedź – załącznik – że to niewłaściwy oddział i przekazują sprawę do Ożarowa, ale pani telefonicznie powiedziała wyraźnie aby przesłać do nich !!! Ręce opadają. Ok., czekam dalej. 27 stycznia, to już 5 dni od zakupu, piszę do nich, co jest grane. Na następny dzień dostaję odpowiedź – drugi załącznik… Tej partii, co kupiłem już nie było przy kontroli. No ciekawe, przez 5 dni ludzie wykupili. A że producent jest z innego regionu, więc przekazują sprawę dalej…- LITOŚCI – to już cyrk. Więc reasumując – karmią nas „g*wnem”, a służby mają nas w „d*pie” – więc mamy „prze*rane”- oby tylko. Jeżeli w obecnej sytuacji taka sama propaganda występuje na temat zakażeń koronawirusem, a prawda jest jak powyżej, no to brawo…

Państwowy Inspektorat Sanitarny, po przeprowadzeniu kontroli w błońskiej Biedronce, ustalił brak zaniedbań w zakresie przechowywania kurczaków.

Nowa tajemnicza choroba drobiu

Biedronka zaś ma na temat „obcego” własną hipotezę:

Na przesłanym zdjęciu widoczna jest wada mięsa charakterystyczna dla mięśnia piersiowego drobiu, tzw. choroba zielonych mięśni. Te zmiany nie są widoczne u żywych kurcząt na etapie hodowli, a dopiero po uboju przy podziale tuszki na poszczególne elementy. Co ważne, występuje incydentalnie u pojedynczych sztuk w stadzie i nie jest objawem zepsucia całej tuszki. Po wykrojeniu tej części, pozostała część mięsa nadaje się do spożycia

Czyżby nam się pojawiła nowa „pomroczność jasna” albo „larygospazm”?

Wykroilibyście i zjedli, tak jak radzi Biedronka?

Źródła: www.fakt.pl
Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować