×

Nowe fakty w sprawie śmierci Bartosza S. „Chcą chyba zgonić, że to pogotowie”

Nowe fakty w sprawie śmierci Bartosza S. z Lubina! Jak się okazuje, ratowniczka medyczna, która przyjechała karetką na miejsce zatrzymania młodego mężczyzny, odeszła z pracy. W czwartkowy poranek złożyła wypowiedzenie. Tuż po głośnym wywiadzie, którego udzieliła dziennikarzowi programu „Interwencja”. Jednak to jeszcze nie wszystko…

Ratowniczka medyczna odeszła z pracy

Dziennikarz programu „Interwencja” telewizji Polsat rozmawiał z ratowniczką, która przyjechała karetką na miejsce zatrzymania Bartka. Jej słowa zaszokowały wszystkich. Zdradziła, że ani ona, ani też nikt z załogi nawet nie próbowali reanimować młodego mężczyzny. Jak to wytłumaczyła?

No bo policja nie podjęła też reanimacji. My przejmujemy reanimację i jest kontynuowana. On nie żył, on już zimny był, bo to i deszcz padał. Był blady, siny, poobcierany.

Bezsprzecznie jednak w medycynie znane są przypadki, w których elektrowstrząsy czy też resuscytacja przywracają czynności życiowe i to nawet w kilka minut po zatrzymaniu ich. Jednak mimo to, nawet na tę pierwszą formę pomocy nikt z obecnych tam się nie zdecydował:

Elektrod nie poprzypinałam, bo na mokre ciało się nie przyczepi. Jak nie ma tętna i są źrenice szerokie, to wiadomo, że to już jest… On już na miejscu był bez oznak życia. Tam nie było funkcji życiowych. No bo jak już doszło do źrenic szerokich, no to… Oni chcą chyba zgonić, że to pogotowie. Myśmy go pobili?

Wobec słów ratowniczki medycznej, dziennikarz programu „Interwencja” zapytał jej, dlaczego w takim razie po ciało mężczyzny nie przyjechał karawan. Jak się okazuje, potrzebny byłby do tego akt zgonu, który mógł wypisać dopiero lekarz w szpitalu.

Karawan nie weźmie zwłok, jeżeli nie ma dokumentów. Miał leżeć na deszczu i w tej kałuży? Ja też bym tam musiała czekać nie wiadomo ile. Myślałam, że jak na SOR zgon stwierdzą, to będzie szybciej to wszystko trwało.

To jednak jeszcze nie wszystko. Do karetki wsiadła z ratownikami medycznymi policjantka. Funkcjonariuszka twierdziła, że Bartek jedynie zemdlał.

Nowe fakty w sprawie śmierci Bartosza S. z Lubina

Policjantka pojechała z nami bo rzekomo, oni mówili, że on tak ma, że takie ma napady i się może przebudzić.

Dziwne jest też i to, że w szpitalu o 6:30 34-letniemu Bartoszowi S. wykonano jeszcze EKG… Oczywiście badanie wykazało, że serce nie bije. Jednak w jakim celu ktoś to robił, skoro mężczyzna został do placówki przywieziony martwy? Przecież, jeśli karetka o godzinie 6:08 wyjechała z ulicy Traugutta, to już dwie minuty później była w szpitalu. Co się działo przez ten czas?

Miejmy nadzieję, że wszystkie wątpliwości w tej szokującej sprawie zostaną jak najszybciej wyjaśnione.

Archiwum rodzinne

Archiwum rodzinne

Fotografie: Twitter

Może Cię zainteresować