×

Niebieskie drzewa i pomarańczowa rzeka! Kolejna katastrofa ekologiczna w Polsce

Katastrofa ekologiczna w Jaworznie: w mieście od lat płynie pomarańczowa rzeka. Mało tego – w jej sąsiedztwie znajdują się… niebieskie drzewa. To sprawa, o której mówi się od dawna, niestety politycy nie byli dotąd szczególnie zainteresowani problemem. W mieście pod ziemią zakopano 200 tys. ton toksycznych odpadów. Co więcej, pochodzą one z państwowych zakładów.

Katastrofa ekologiczna w Jaworznie

Przy ul. Roździeńskiego w Jaworznie znajduje się wejście do lasu. Jednakże nie jest to miejsce, które można polecić jako wymarzoną trasę spacerową. Wystarczy przejść niewielki odcinek drogi, by poczuć smród, który przywodzi na myśl zgniłe jajka. A to dopiero początek „atrakcji”. Spacerowicz może się również spodziewać, że poczuje metaliczny posmak w ustach i uczucie drapania w gardle. Skąd te nieprzyjemne symptomy? Tajemnica wyjaśni się po kolejnych kilkunastu minutach marszu… Tyle wystarczy, żeby dotrzeć do potoku Wąwolnica, który ma pomarańczowy, a gdzieniegdzie również zielony kolor. Cud natury? Wręcz przeciwnie. To przerażające skutki działalności człowieka. Ale jeśli ktoś lubi, gdy jest kolorowo, w tym miejscu się nie zawiedzie. Można tu odkryć również drzewa o niebieskiej korze. O bulwersującej sprawie pisze portal Interia.

Od kilku tygodni cała Polska żyje katastrofą ekologiczną na Odrze. Czas mija, a my nadal nie wiemy, kto odpowiada za skażenie wody. Komendant główny policji wyznaczył 1 mln zł nagrody za pomoc w wykryciu sprawców katastrofy ekologicznej. Ale czy kiedykolwiek poznamy prawdę? Czy ktoś zapłaci za zaniedbania, które wpłynęły na znaczące pogorszenie sytuacji? Przykład z Jaworzna doskonale pokazuje, jak w podobnych sprawach funkcjonuje nasze państwo…

Katastrofa ekologiczna w Jaworznie. Co zrobią politycy?

Według Interii, w Jaworznie zakopano pod ziemią blisko 200 tys. ton toksycznych odpadów (możliwe, ze jest ich znacznie więcej, bo przebadano jedynie pół kilometra kwadratowego terenu). Pochodzą one z nieistniejących już Państwowych Zakładów Chemicznych „Organika-Azot”. O tym, że w okolicy znajdują się znaczne ilości toksycznych odpadów, wiadomo było już od 2003 r. To wtedy szokującego odkrycia dokonał jeden z robotników, a sprawą zainteresowały się władze Jaworzna.

Problem oddziaływania na środowisko składowisk odpadów niebezpiecznych Zakładów Chemicznych „Organika Azot” S.A. jest jednym z największych problemów środowiskowych w Polsce oraz Europie. Przez dziesięciolecia (od 1921 r.) na terenie Jaworzna produkowano środki ochrony roślin, w tym DDT i lindan, a odpady lokowano bez żadnych zabezpieczeń w wyrobiskach po eksploatacji piasku w dolinie potoku Wąwolnica

– wyjaśnia w rozmowie z Interią Filip Szatanik, rzecznik prasowy urzędu miasta Jaworzno.

Szatanik podkreśla, że wszyscy mają świadomość problemu, ale politycy lekceważą go od wielu lat. Na razie bez konsekwencji, ale jeśli dojdzie do gwałtownego uwolnienia się toksyn, najpierw może nastąpić skażenie zbiornika wody pitnej w aglomeracji śląskiej, a następnie chemikalia mogą przedostać się do Wisły i do Bałtyku. Czy naprawdę musimy czekać, aż do tego dojdzie?

Wszyscy maja świadomość problemu, jednak bez zmian w prawie żadna z instytucji niewiele może zrobić. Po wielu latach prób zainteresowania organów państwa tym niezwykle trudnym i drogim do rozwiązania problemem wreszcie pojawiło się światełko w tunelu

 – mówi Interii Szatanik.

Chodzi o specustawę o wielkoobszarowych terenach zdegradowanych. Ma ona zostać przyjęta, tyle że na razie nie wiadomo kiedy to nastąpi. Ministerstwo Środowiska wcale się nie spieszy, w dodatku projekt w obecnej formie zakłada, że to samorządy mają pokryć koszty usuwania podobnych zagrożeń.

Przy szacowanych kwotach sięgających kilkuset milionów złotych tak postawione warunki są po prostu dla nas nie do udźwignięcia

– wyjaśnia Szatanik.

Fotografie: Twitter.com (miniatura wpisu),