Nie żyje babcia Karpiela-Bułecki. Piosenkarz przeżywa bardzo trudne chwile
Nie żyje babcia Karpiela-Bułecki. Śmierć bliskiej osoby to jedno z najtrudniejszych doświadczeń życiowych z jakimi przychodzi mierzyć się człowiekowi. Znany piosenkarz podzielił się ze swoimi fanami na Instagramie bardzo smutną wiadomością.
Śmierć bliskiej osoby
Dla Stanisława Karpiela-Bułecki, lidera zespołu Future Folk śmierć babci jest wielką tragedią. Wiadomość o odejściu 86-letniej Zofii Karpiel-Bułecki załamała popularnego piosenkarza. Kobieta zmarła przed dwoma dniami.
W mediach społecznościowych informacja została opublikowana przez wnuka zmarłej. Stanisław Karpiel-Bułecka napisał we wzruszającym poście:
Tak pocichutku odeszłaś nie mówiąc nic o tym. Na zawsze zostaniesz w moim sercu. Kocham Cię, Babciu.
Odzew ze strony obserwatorów piosenkarza był natychmiastowy. Ludzie składali mu najszczersze wyrazy współczucia. Babcia Stanisława, Zofia Karpiel-Bułecka była osobą bardzo znaną na Podhalu. Nosiła przezwisko „Ciotka Bułeckula”.
W Zakopanem prowadziła pensjonat i karczmę, które regularnie odwiedzały największe, polskie sławy takie jak Wojciech Młynarski, Jeremi Przybora czy Maryla Rodowicz. Była matką znanego architekta Jana Karpiela-Bułecki. Zofia Karpiel-Bułecka wychowywała Stanisława oraz Sebastiana Karpiela-Bułeckę, lidera zespołu Zakopower, gdy jego matka wyjechała do pracy w USA. Ponieważ, to właśnie z babcią Stanisław spędził sporą część dzieciństwa, kobieta była dla niego bardzo ważną osobą w życiu.
Nie żyje babcia Karpiela-Bułecki
Zofia Karpiel-Bułecka była żoną zmarłego w 2017 roku Bolesława Karpiela-Bułecki. Mężczyzna miał później jeszcze jedną żonę, matkę piosenkarza Sebastiana Karpiela-Bułecki. Stanisław Karpiel-Bułecka to syn Jana Karpiela-Bułecki, czyli przyrodniego brata Sebastiana z Zakopower.
Babcia Stanisława, czyli macocha Sebastiana była animatorką życia kulturalnego na Podhalu. Była obecna na prawie wszystkich góralskich weselach w Zakopanem czy w Kościelisku. Kiedyś w wywiadzie miała powiedzieć, że niejednokrotnie zapraszano ją nawet na wesela za granicą.
W miesiącu obskakuję co najmniej trzy wesela, do Ameryki też mnie proszą. Nawet na Hawajach byłam na weselu, ale to nie to, co u nas, bo o dziesiątej wieczór już było po imprezie. Zawsze to ja zaczynam tańce, wybieram se z sali jakiegoś przystojniaka, a potem do tańca porywam innych.
Jej odejście zakończyło pewną epokę na Podhalu. Dołączamy się do kondolencji i składamy wyrazy głębokiego współczucia.