×

Nie wpuści księdza po kolędzie. „Usłyszałam, że nie żyję zgodnie z nauką Jezusa”

Pani Ola ma wyraźnie dość nauk Kościoła, a może bardziej by pasowało tutaj sformułowanie, że ma dość nauk duchownych – to już oceńcie sami. W liście do Onetu pani Ola zarzekła się bowiem, że więcej nie wpuści księdza po kolędzie. Skąd taka deklaracja? „Usłyszałam, że nie żyję zgodnie z nauką Jezusa i trafił mnie szlag”.

Nie wpuści księdza po kolędzie

Pani Ola napisała list do Onetu, w którym podzieliła się własnym doświadczeniem z wizytą duszpasterską. Jak dowiadujemy się z listu, pani Ola jest osobą wierzącą, ale nie do końca praktykującą. Mimo to zarzekła się, że w przyszłym roku nie przyjmie księdza po kolędzie.

Moje drzwi są zamknięte dla przedstawicieli kleru. Miarka się przebrała

– napisała oburzona pani Ola.

W dalszej części listu czytelniczka Onetu wróciła pamięcią do początku listopada. Wtedy bowiem ksiądz w jej parafii ogłosił bożonarodzeniowe wizyty duszpasterskie, które rozpoczął już tydzień później. Jakby tego było mało, na kartce na drzwiach wejściowych do bloku została wywieszona instrukcja odnośnie tego, jak należy przyjąć duchownego i przygotować się na jego wizytę. Jednym z zaleceń było kupienie wody święconej. Pani Ola nie zdążyła tego zrobić, bowiem ksiądz miał trafić do jej mieszkania już następnego dnia.

„Od progu zrobił na mnie bardzo złe wrażenie”

Przyszedł do nas młody, krnąbrny ksiądz, który od progu zrobił na mnie bardzo złe wrażenie. Przez całą wizytę miałam poczucie, że kompletnie nie interesują go parafianie, których odwiedza, a jedynie koperta z datkiem na kościół

– wspomina wizytę duchownego pani Ola.

Wizyta tradycyjnie zaczęła się od zmówionej na głos modlitwy. Pani Ola twierdzi, że ksiądz głośno zdziwił się, kiedy zauważył, że dziecko nie zna jej słów. Później przyszedł czas na tzw. wywiad środowiskowy.

Odszukał moje imię i nazwisko w grubym zeszycie i zapytał wprost, gdzie jest tata mojego dziecka. Kiedy dowiedział się, że wychowuję córkę samotnie, najpierw stwierdził, że „przecież gdzieś jakiś ojciec musi być”, a potem zaczął mnie pouczać przy dziecku. Usłyszałam, że nie żyję zgodnie z nauką Jezusa i trafił mnie szlag. Jestem dobrym człowiekiem, pomagam innym, nie oceniam nikogo, nie kłamię, staram się żyć dobrze. Ale ksiądz, który żyje w parafii jak pączek w maśle, w życiu rodziny nie założy i nigdy nie będzie samotną, porzuconą matką, która ledwo wiąże koniec z końcem, pouczać mnie nie będzie.

Kiedy miarka się przebrała, pani Ola zarzuciła księdzu, że on „również zgodnie z nauką Jezusa nie postępuje”, po czym zapytała go „gdzie życzliwość, empatia, chęć wsparcia i zainteresowanie losem parafian?”. Odpowiedział, że nie jest od tego i dodał, że nie ma w mieszkaniu krzyża słowami „Boga to tu nie widać”.

Jezus Boga widział w każdym człowieku

– odpowiedziała mu pani Ola.

„Pewnie jeszcze robiła pani sobie aborcję”

Z listu pani Oli można wywnioskować, że gęste powietrze podczas wizyty kapłana można było ciąć nożem, a na tym nie koniec… W pewnym momencie duchowny zauważył pod lustrem znaczek „Strajk Kobiet”. Postanowił nie zostawiać tego bez komentarza.

Aha, to ja już wiem, z kim mam do czynienia. Pewnie jeszcze robiła sobie pani aborcję

– wspomina słowa księdza pani Ola.

Tego dla pani Oli było już za wiele. Po tych słowach wyprosiła księdza z mieszkania.

Zagotował się cały, zrobił się czerwony, zatrzasnął swój czarny zeszyt, zawinął sutannę i wyszedł

– kontynuuje czytelniczka Onetu.

Skończyło się na tym, że ostatecznie pani Ola nie dała księdzu przygotowanej koperty, do której włożone było 50 zł. Stwierdziła, że „nie zamierza dłużej finansować instytucji, która zamiast dbać o wiernych (…) nieustannie ich poucza, krytykuje i bezkarnie stawia się ponad wszystkimi”.

Nie widzę dobrej przyszłości dla polskiego Kościoła. I nie widzę dobrych księży

– podsumowała list do Onetu pani Ola.

*Zdjęcia mają charakter poglądowy
Źródła: kobieta.onet.pl
Fotografie: Youtube (miniatura wpisu), www.youtube.com

Może Cię zainteresować