×

„Noszę nieprzyzwoite nazwisko. Zalewam się cała potem, gdy mam się przedstawić”

Nazwisko złamało im życie, jednak z powodów rodzinnych urzędowa zmiana nie wchodzi w grę. „Głupio byłoby się nazywać inaczej niż rodzice”.

Urzędowa zmiana nazwiska

Imię i nazwisko są elementami tożsamości każdej osoby. Nie mamy na nie wpływu. Imię wybierają nam najbliżsi, przeważnie rodzice, a nazwisko nosimy takie, jak rodzina, w której przyszliśmy na świat. Ale co w sytuacji, gdy brzmi ono wulgarnie lub obraźliwie? Na taką ewentualność polskie prawo jest przygotowane. Ustawa o zmianie imienia i nazwiska precyzuje, w jakich przypadkach można jej dokonać. Jednym z powodów, które polskie prawo uważa za uzasadnione jest zmiana nazwiska ośmieszającego, mającego wulgarne brzmienie lub w taki sposób się kojarzącego.

Nie wszyscy jednak decydują się na przeprowadzenie urzędowej zmiany. Powodem najczęściej jest obawa przed sprawieniem przykrości rodzinie. W rozmowie z serwisem Papilot trzy kobiety opowiedziały swoje historie i wyjaśniły, dlaczego męczą się z nazwiskami, które sprawiają im dyskomfort.

Agnieszka Fiutowska wspomina, że jej problemy zaczęły się już w szkole podstawowej. Szkolni koledzy nadali jej przezwisko, jednoznacznie kojarzące się z wulgarną nazwą męskiego narządu:

Ludzie zazwyczaj odwracają głowy, żeby przełknąć ślinę i nie wybuchnąć śmiechem. Znam to dobrze i w pewnym sensie rozumiem. To boli, ale czego innego mogę się spodziewać? Wiadomo, z czym to się kojarzy i ani ja, ani nikt inny nic na to nie poradzi. Rzadko przedstawiam się z nazwiska, a kiedy muszę to zrobić, to oblewają mnie zimne poty. Nie umiem tego zrobić z podniesioną głową. Wiem, że wśród znajomych mówi się na mnie w skrócie Fi*t. Zamiast „zadzwoń do Agnieszki” jest zawsze „zadzwoń do Fi*ta”.

Agnieszka, z obawy przed reakcją rodziny nie zdecydowała się na urzędową zmianę nazwiska. Liczy, że problem się rozwiąże, gdy wyjdzie za mąż. Jak można się domyślać, nie bierze pod uwagę zachowania rodowego nazwiska po ślubie:

Kocham swoją rodzinę i jestem z niej dumna, ale wolałabym się nazywać inaczej. Naprawdę nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie wyjdę za mąż i ten koszmar się skończy.

Nazwisko złamało im życie

Paulina Cipa należy do grona blisko 300 Polaków noszących takie nazwisko. Nie jest tym faktem zachwycona, do tego stopnia, że poważnie rozważa urzędową zmianę nazwiska. Zdaje sobie sprawę z tego, że musiałaby to zrobić wbrew woli rodziców, więc powoli przygotowuje się do tego psychicznie. Jak tłumaczy, reakcje osób, którym się przedstawia, są zbyt ciężkie do zniesienia. Może gdyby była mężczyzną, to jakoś by przebolała, jednak, gdy takie nazwisko nosi kobieta, problem robi się jeszcze większy:

Czy ktoś z was chciałaby się tak nazywać? Ja też nie, a w sumie takie noszę nazwisko. Kuciapa to nic innego, ale określenie żeńskich narządów płciowych. Męczę się z nim od urodzenia i myślałam, że jakoś się przyzwyczaję, ale nic z tego. Głupie uśmieszki i komentarze nie pozwalają mi poczuć się dobrze. Rodzice o tym wiedzą. Zwłaszcza tata to rozumie, bo kiedyś też był z tego powodu wyśmiewany. Ale to tyle wsparcia, bo kiedy wymyśliłam, żebyśmy wszyscy zmienili nazwisko, to temat się urwał. Bo przodkowie, bo tradycja i tak ma być. Ja już chyba dłużej nie wytrzymam. Na razie na ślub się nie zanosi, więc prawdopodobnie pójdę rozwiązać tę sytuację do urzędu. Nie będę musiała się nawet tłumaczyć, bo każdy zrozumie w czym problem.

Ewa Podyma w zasadzie nie ma nic przeciwko samemu nazwisku, jednak w zestawieniu z jej płcią i imieniem wydaje jej się trudne do zniesienia. Jak tłumaczy, budzi to tak silne skojarzenia seksualne, że w zasadzie zagraża jej reputacji:

Samo nie brzmi tak źle – Podyma. Ale z imieniem to już mieszanka wybuchowa. Ewa Podyma, czyli Ewa, która ma ochotę na igraszki. Kojarzę się wszystkim właśnie z tym, chociaż nie jestem w ogóle wulgarna. Wręcz skromna i cicha. Niektórzy dla żartów zmieniają je na coś równie nieprzyzwoitego. Wstydzę się głośno przedstawiać, bo wtedy już nikogo nie interesuje, jakim jestem człowiekiem. Liczy się tylko nazwisko. Od kiedy pamiętam ludzie się ze mnie śmieją, a w czasach szkolnych rówieśnicy nie dawali mi spokoju. Nigdy nie nudziło im się obrażanie mnie i wymyślanie kolejnych przezwisk nawiązujących do tego, jak się nazywam.

Ewa przyznaje, że miała już niemal wypełniony wniosek do urzędu o zmianę nazwiska, ale ostatecznie się rozmyśliła, ze względu na rodziców:

Zaraz po ukończeniu 18 lat korciło mnie, żeby złożyć wniosek o zmianę, ale jakoś nie potrafię. Nie lubię swojego nazwiska, a z drugiej strony głupio byłoby się nazywać inaczej niż rodzice.

Podobnie jak w przypadku Agnieszki, rozwiązaniem byłoby zamążpójście, jednak w tej dziedzinie Ewa przewiduje kłopoty. Jej zdaniem, nazwisko, które nosi, mogłoby sugerować przyszłym teściom pewną frywolność seksualną i położyć się cieniem na ich relacjach:

Bo kto chciałby przedstawić znajomym i rodzinie partnerkę, która tak się nazywa?

Źródła: www.papilot.pl, bezprawnik.pl
Fotografie: www.flickr.com

Może Cię zainteresować