×

Mąż wtargnął do domu jej mamy i porwał ich dziecko. Od tego czasu nie widziała swojej córeczki

Nadia Rashid pochodzi z Amsterdamu. Kilka lat temu poznała przystojnego mężczyznę indyjskiego pochodzenia. Pobrali się i doczekali wspaniałej córeczki, której dali na imię Insiya.

Niestety to, co wydawało się być dla Nadii ogromnym szczęściem, okazało się jej największym cierpieniem…

Gdy tylko chciała uwolnić się od okrutnego męża, ten w akcie zemsty i desperacji uprowadził ich córeczkę z domu w Amsterdamie i uciekł z nią do Bombaju.

Dziś ta historia staje się popularna na całym świecie. Ludzie pragną w jakiś sposób pomóc, czy też wesprzeć zrozpaczoną mamę.

Przeczytajcie sami jej historię:

Tego mężczyznę poznałam, gdy byłam wolontariuszką na International Indian Film Academy Awards w Amsterdamie.

Wydawał się być spełnieniem marzeń każdej kobiety – miły, szarmancki, przyjazny i przystojny. Jakimś cudem zdobył mój numer telefonu i zaczął wysyłać smsy. Od tej chwili cały czas się kontaktowaliśmy – nie można było tego nazwać przyjaźnią czy czymś więcej… Zostaliśmy znajomymi, po prostu znajomymi.

On był biznesmenem z Indii i dużo podróżował po całym świecie, dlatego utrzymywaliśmy głównie telefoniczny kontakt.

Gdy w 2010 roku przyjechał do Amsterdamu, pojawił się w moim domu i ku memu ogromnemu zdziwieniu, oświadczył mi się. A ja…Ja ledwo go znałam, dlatego bardzo uprzejmie i delikatnie odmówiłam mu.

Jednak on się nie poddał tak łatwo… Ciągle do mnie pisał i dzwonił. Specjalnie przyjeżdżał do Amsterdamu tylko po to, aby mnie zobaczyć. Wszystko to sprawiało, że czułam się dla niego ważna i wyjątkowa. Nawet nie zdążyłam się zorientować, kiedy dokładnie się w nim zakochałam…

Ze spotkania na spotkanie, z rozmowy na rozmowę, byłam coraz bardziej w niego wpatrzona. Dlatego kiedy kolejny raz poprosił mnie o rękę, bez wahania powiedziałam magiczne „tak”.

W 2011 roku pobraliśmy się i wtedy wszystko się zmieniło

Nasze wesele było ogromne, zaprosiliśmy naprawdę wielu ludzi… Mimo zamieszania, dostrzegłam jakąś różnicę w jego zachowaniu. Na początku nie potrafiłam dokładnie powiedzieć co to takiego… Jednak z czasem wszystko stawało się jasne…

Z kochającego mężczyzny, stawiającego mnie na piedestale, stał się apodyktycznym mężem, który za wszystko mnie krytykował. Powoli tracił moje zaufanie…

Uwielbiam poznawać nowych ludzi i bardzo chciałam poznać jego znajomych, ale on robił wszystko, aby tak się nie stało… Mówił mi, że nie chce abym poznawała ludzi, którzy biorą narkotyki i zdradzają swoje żony.

Dopiero po czasie okazało się, że swoim znajomym mówił z kolei, że jestem straszną i niesamowicie wybredną żoną, która wyszła za niego jedynie dla pieniędzy.

Powoli izolował mnie od wszystkich i od wszystkiego. Robił co mógł, abym stała się jak najbardziej zależna od niego.

Tak naprawdę żyliśmy w kilku miejscach. Kursowaliśmy pomiędzy Amsterdamem, a Bombajem. W pewnym momencie zdecydowaliśmy się, że na stałe przeniesiemy się do Londynu. Jednak nic z tego nie wyszło.

Po 3 latach małżeństwa okazało się, że jestem w ciąży.

Kiedy na świat przyszła Insiya, już po 4 daniach zostawił mnie samą z dzieckiem. Z kolei po 6 tygodniach wymagał ode mnie podróżowania razem z niemowlakiem. To było przecież niebezpieczne i ryzykowne… W czasie 6 miesięcy wyjeżdżaliśmy do Indii aż 6 razy.

Pamiętam jedną noc, kiedy Insiya obudziła się kilka razy, a mój mąż bardzo się oburzył. Był wręcz wściekły, że nie może się wyspać. Kazał mi iść spać z dzieckiem do innego pokoju.

Nie miał cierpliwości do naszego maleństwa. Nigdy jej nie karmił i ani razu nie zmienił jej pieluchy. Tak naprawdę… czułam się w tym małżeństwie jak samotna matka. Po 8 miesiącach na szczęście oboje doszliśmy do wniosku, że podróże z dzieckiem nie mają najmniejszego sensu.

Po ślubie zaczął też znęcać się nade mną fizycznie. Jadnak ja – wykształcona kobieta, z zachodniego kraju z agresywnym mężem… Nie chciałam nikomu o tym mówić… Wstydziłam się.

Z zewnątrz wyglądaliśmy jak idealna rodzina, a prawda była zupełnie inna…

Za każdym razem gdy mnie uderzył, przepraszał… Mówił, że mu przykro i że wszystko to jego wina, obiecywał, że to ostatni raz i że już więcej nie będzie. Mówił, że wie, że jestem dobrą kobietą i że mu wybaczę. A ja wybaczałam… wciąż chciałam wierzyć, że się zmieni.

Dziś wiem jedno – Człowiek, który uderzy Cię choć jeden raz, zrobi to znowu.

Kiedy zaczęliśmy się widywać raz na 2 tygodnie, miałam nadzieję, że będzie inaczej, że doceni nas i to co robię. Niestety, nic z tych rzeczy. Wciąż był agresywnym egoistą i wyładowywał na mnie swoją złość.

W pewnym momencie nie wytrzymałam i powiedziałam: DOŚĆ! Jeżeli jeszcze raz mnie uderzy, wniosę pozew o rozwód. Musiałam coś z tym zrobić, miałam być przykładem dla swojej córki.

W kwietniu wyjechaliśmy na wspólne wakacje do Dubaju. Później razem z Insiyą poleciałyśmy prosto do Amsterdamu, a on wrócił do Indii. Nazajutrz zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał telefonu. Następnego dnia też nie i kolejnego również. Gdy w końcu łaskawie to zrobił, powiedział, że był zbyt zajęty, aby ze mną rozmawiać. Okazało się, że oglądał krykieta…

Coś we mnie pękło. Powiedziałam mu, że jeżeli my nie jesteśmy dla niego priorytetem, to i on nie będzie nim dla nas.

Po kilku dniach wysłał do moich najbliższych znajomych wiadomość na Facebook’u.

Poprosił o spotkanie, aby móc porozmawiać z nimi na mój temat. Gdy tylko się dowiedziałam o wszystkim, zadzwoniłam do niego, ale nie odebrał. Napisałam smsa, aby dowiedzieć się, co wyprawia. Odpisał mi, że już jestem przegrana, bo odważyłam się pomyśleć o tym, aby złożyć papiery rozwodowe. Na koniec dodał, że wszyscy dowiedzą się, jak straszną kobietą jestem i podkreślił, że „gra się dopiero zaczyna”. Napisał też do mojego brata, że za to, co zrobiłam, po prostu mnie zniszczy.

Od tego czasu robił wszystko, aby zrujnować moje życie. Wiedziałam, że nie zostanie pozbawiony praw rodzicielskich i wciąż będzie mógł widywać naszą córkę. W sumie to nawet chciałam, aby mimo tego, co zrobił, nasza córka miała kontakt ze swoim ojcem…

Jednak pewnego dnia, gdy Insiya siedziała na jego kolanach, on bez cienia skrępowania powiedział, że wyśle swoich przyjaciół, aby mnie zabili. Natychmiast wzięłam od niego córkę i pobiegłam na komisariat, aby złożyć zawiadomienie.

Później było już tylko gorzej, zaczął mnie nawet straszyć, że porwie naszą córeczkę i wywiezie do Indii, tak żebym już więcej nie mogła jej zobaczyć…

Zaczął napastować mnie i moją rodzinę wiadomościami, które były skonstruowane w taki sposób, że czuliśmy się obserwowani. Znalazłam nawet urządzenie GPS pod moim samochodem. Policja przydzieliła mi ochronę oraz urządzenie – przycisk bezpieczeństwa, którym mogłam wezwać pomoc w nagłym wypadku.

W kolejnych miesiącach nie miał do nas dostępu ze względu na zabezpieczenia. Niestety i tak nas znalazł. Pewnego dnia do drzwi zapukało 2 policjantów, którzy poinformowali nas, że w pobliżu zauważyli podejrzany pojazd. Był to wynajęty samochód z fotelikiem dziecięcym. Okazało się, że znajdował się w nim mój mąż.

Stało się dla mnie jasne, że chce porwać moje dziecko i wywieźć za granicę.

Znów musiałyśmy się urywać do momentu, w którym nie byłam pewna, że wyjechał z kraju. Jednak znów znalazłam ukryte pod moim samochodem urządzenie GPS.

W końcu sąd przyznał mi wyłączną opiekę nad naszą córką.

To jeszcze bardziej go rozzłościło i zaczął opowiadać ludziom, jak bardzo źle traktuję nasze dziecko, że się nad nim znęcam zarówno psychicznie jak i fizycznie. Jego głównym celem było zniszczenie mnie.

Gdy kończyło się lato, myślałam, że w końcu będę mieć spokój i w końcu będziemy mogły z moją córeczką żyć normalnie… Długo milczał i nie pojawiał się, jednak chodziło tylko o to, aby uśpić naszą czujność.

29 września wyszłam z domu na chwilę i zostawiłam córeczkę pod opieką mojej mamy. W czasie jazdy zadzwonił mój telefon – miałam bardzo złe przeczucia, dlatego natychmiast odebrałam. To był mój siostrzenic, który krzyczał, że jacyś mężczyźni włamali się do domu i zabrali Insiyę.

Moje serce zatrzymało się wtedy.

Zaraz po tym jak wyszłam z domu, 3 mężczyzn przyszło do domu mojej mamy, udając urzędników. Mama oraz siostra nie uwierzyły im, ale gdy tylko jeden z nich zobaczył Insiyę, pchnął moją mamę, a córeczkę szybko złapał i wyniósł do samochodu.

Ona nawet nie była ubrana… Miała tylko pieluchę i podkoszulek…

Moja mama oraz siostra próbowały ich jeszcze powstrzymać, ale na próżno… Mama została pobita, a siostra rażona paralizatorem. Jednak z pomocą sąsiada udało się złapać i obezwładnić jednego z mężczyzn.

Gdy tylko zorientowałam się, co się stało, wcisnęłam przycisk bezpieczeństwa, ale było już za późno…

Od tego dnia moje życie zamieniło się w prawdziwy koszmar… Tylko, że z koszmaru możesz się wybudzić… Przez 2 tygodnie od momentu porwania nie miałam kompletnego pojęcia, co dzieje się z moją ukochaną córeczką. Później okazało się, że mój mąż wywiózł ją do Niemiec, a stamtąd udał się do Indii. Insiya jest teraz w Bombaju z ojcem, którego prawie nie zna…

Ten mężczyzna straszy mnie, że jeżeli przyjadę do Indii po dziecko, zrobi wszystko, abym zgniła w więzieniu. Niestety, jest bardzo bogatym człowiekiem i z łatwością kupuje ludzi… Zatrudnił nawet najlepszego prawnika, abym już nigdy nie mogła zobaczyć swojej córeczki. Nie widziałam jej, ani nie rozmawiałam z nią odkąd została uprowadzona…

Teraz wspólnie z Ministerstwem Spraw Zagranicznych oraz holenderskim rządem staramy się zrobić wszystko, aby Insiya mogła do mnie wrócić.

Głęboko wierzymy, że Nadii uda się odzyskać swoją ukochaną córeczkę. Ta historia powinna też przypominać nam, że musimy się szanować, kiedy ktoś podnosi na nas rękę raz – zrobi to znowu. Tacy ludzie się nie zmieniają.

To Ty jesteś ofiarą – nie wstydź się tego i zrób coś… nim będzie za późno…

Może Cię zainteresować