×

Na polskich drogach masowo giną dzieci. Ilość piratów drogowych stale rośnie

Na polskich drogach masowo giną dzieci. Nie ma tygodnia, aby media nie informowały o śmierci kilkuletniego malucha. Raport Najwyższej Izby Kontroli pokazuje, że skala problemu jest gigantyczna. Stale rośnie ilość wypadków spowodowanych przez nietrzeźwych kierowców.

Wina dziecka?

Od 10 lat w Polsce nieustannie wzrasta ilość piratów drogowych. Specjaliści uważają, że przynajmniej jeden na 160 zatrzymanych kierowców jest pijany. Każdego dnia zatrzymywanych jest ok. 270 pijanych kierujących. Raport Najwyższej Kontroli dotyczący pijanych kierowców na polskich drogach daje powody do niepokoju.

Sytuacja jest zatrważająca, gdyż na skutek lekkomyślnych zachowań kierowców giną dzieci i dorośli. O ile, nie można wymagać od całkowicie pijanego, pozbawionego świadomości człowieka, aby zachował rozsądek, o tyle można tego wymagać od rządzących oraz samorządowców. Lokalne władze bardzo często odmawiają budowy chodników bądź instalacji progów zwalniających bez podania jasnych przyczyn. Problem najlepiej obrazuje historia śmierci zaledwie 9-letniego chłopca. Do wypadku doszło w niewielkiej miejscowości Krężnica Jara w okolicach Lublina. Chłopiec został potrącony przez trzeźwego kierowcę w chwili, gdy przebiegał przez jezdnię. Dziecko zginęło.

Mieszkańców Krężnicy Jarej bardzo poruszyła ta tragedia. Pochodząca ze wsi Sara Ferreira, znana blogerka, postanowiła zainicjować protest przeciwko piratom drogowym. Pomimo tego, że sprawca wcale nie był pijany, kobieta uważała, że dziecko miało prawo wbiec na jezdnię. Uważa, że problemem nie jest głupotą najmłodszych lecz przekraczanie dozwolonej prędkości.

Wbiegł czy nie, to mądry kierowca zakłada, że w terenie zabudowanym może się tak zdarzyć. Nie możemy wymagać od dzieci więcej niż od nas – dorosłych. Niestety, na drodze gdzie doszło do wypadku kierowcy regularnie jeżdżą ponad 100 km/h. Tam są warunki jak na ekspresówce.

Społeczeństwo jest podzielone

23 września w miejscu śmierci 9-letniego Filipa odbyła się pikieta. Ludzie chcieli w ten sposób zwrócić uwagę na problem braku bezpieczeństwa na drodze. Zbigniew Baran, sołtys Krężnicy Jarej, od początku deklarował zaangażowanie w sprawę. Mówił o pomyśle zainstalowania fotoradaru.

Będziemy interweniować w sprawie tej drogi, m.in. w urzędzie gminy i w starostwie, bo za chwilę takich tragedii jak ta z ubiegłego tygodnia będzie więcej. Potrzebne są konkretne rozwiązania, które w końcu coś zmienią. Przecież tu co chwilę dochodzi do wypadków drogowych i jakieś auto ląduje w rowie. Mimo że dopuszczalna prędkość to 50 km na godzinę, kierowcy nic sobie z tego nie robią i często jeżdżą nawet dwa razy szybciej. Powinno być lepsze oznakowanie, dotyczące ograniczenia prędkości, ale też uprzedzające o dwóch niebezpiecznych zakrętach. Dobrym rozwiązaniem byłby też fotoradar.

Podobne zapewnienia składali miejscowi urzędnicy. Ryszard Golec, wójt Niedrzwicy Dużej mówił:

Będziemy chcieli wzmocnić bezpieczeństwo na tej drodze i wprowadzić rozwiązania, które spowodują, że kierowcy ograniczą prędkość. W przyszłym tygodniu spotkamy się w tej sprawie z przedstawicielami Zarządu Dróg Powiatowych w Bełżycach i starostwa powiatowego. To nowa droga, oddana w 2019 roku. Niestety fakt, że jest ona w tak dobrym stanie powoduje, że kierowcy przekraczają dozwoloną prędkość.

Niestety nie wszyscy zareagowali pozytywnie na protest mieszkańców. Jak napisała na swoim blogu pomysłodawczyni przedsięwzięcia, wielu Polaków uważa, że nie tylko kierowcy ponoszą winę za wypadki. Zdarza się, że kolizje następują w wyniku nierozważnego postępowania najmłodszych. Ludzie pisali, że nawet dzieciom nie należy dawać taryfy ulgowej.

Komentarze odebrały mi mowę. Spadł na nas hejt, że blokujemy drogę, powodujemy utrudnienia, że musimy pilnować swoich bachorów, że piesi to nie święte krowy.

Okazało się, że nasze działania komentowane są w ten sposób nie tylko przez przypadkowych anonimowych ludzi z internetu, których chciałabym widzieć jako obrzydliwych trolli, ale również przez mieszkańców naszej wsi. Sąsiadów, ludzi, którzy Filipa znali przynajmniej z widzenia.

Na polskich drogach masowo giną dzieci

Zdaniem policji, protesty ludzi nie do końca są zasadne, ponieważ statystyki nie potwierdzają, aby na drodze dochodziło do wielu kolizji i wypadków. Oprócz śmiertelnego potrącenia miały miejsce zaledwie dwie kolizje. Identycznie było w ubiegłym roku. Kom. Kamil Gołębiowski, rzecznik KMP w Lublinie zapowiedział jednak, że funkcjonariusze przyjrzą się bliżej temu problemowi.

Wszystkie te zgłoszenia traktujemy poważnie. Na pewno będzie tam więcej patroli. Każdy sygnał będzie weryfikowany. Policjanci już zwracają większą uwagę na ten rejon. Na drogach wokół Lublina często prowadzimy również akcje, skierowane przeciwko kierowcom przekraczającym prędkość czy prowadzącym po alkoholu. Zachęcamy również do korzystania z Krajowej Mapy Zagrożeń.

Sara Ferreira twierdzi, że mieszkańcy wzięli już sprawy w swoje ręce i osobiście odwożą dzieci do szkoły. W ten sposób chcą zapewnić im bezpieczeństwo.

Dzieci przestały chodzić do szkoły piechotą. Wożą je rodzice. Przed wypadkiem również puszczałam swoje dzieci ze ściśniętym gardłem. Tam gdzie doszło do potrącenia jest chodnik, ale po naszej stronie wsi go nie ma […] To był kolega moich dzieci. Również go znałam. Minął tydzień, a mój syn i tak wstał rano zapłakany. To niewyobrażalna tragedia – dodaje Sara Ferreira.

Zaledwie dwa dni temu dobiegła do nas informacja o kolejnym, tragicznym wypadku z udziałem dziecka. W Gorzowie Wielkopolskim zginął 4-latek. Czy naprawdę tak trudno jest zachować rozsądek na drodze? Czy niektórym po prostu mózg ulatuje przez uszy w momencie, gdy siądą za kierownicą?

Fotografie: Facebook (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować