×

Medycy doświadczają hejtu. Są piętnowani z powodu koronawirusa

Personel medyczny walczy na pierwszej linii frontu wojny z koronawirusem jednak codziennie przekonuje się, że ta walka nie jest doceniana. W nocnym głosowaniu politycy Prawa i Sprawiedliwości pozbawili lekarzy i pielęgniarki możliwości poddawania się cotygodniowym testom na obecność koronawirusa, a pracownicy sklepów i sąsiedzi wytykają personel medyczny palcami.

Medycy doświadczają hejtu

Od początku pandemii koronawirusa lekarze i pielęgniarki byli nazywani bohaterami. Organizowano dla nich oklaski na balkonach i specjalne koncerty. Jeszcze 7 kwietnia , w Dniu Pracownika Służby Zdrowia były brawa i wyrazy uznania. A potem nastała smutna rzeczywistość…

Na drzwiach poznańskiej piekarni pojawiła się kartka: „Personel medyczny prosimy o powstrzymanie się od zakupów”. Na Instagramie ukazał się dramatyczny wpis pediatry, relacjonujący sytuację lekarki rezydentki, która za wycieraczką swojego samochodu znalazła wiadomość o treści:

Droga sąsiadko. Wszyscy boimy się o swoje zdrowie i nie wychodzimy z domu. Wiemy, że pracujesz w szpitalu. Pomyślałaś o tym, że wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem? Pomyśl o przysiędze Hipokratesa. Powinnaś zostawać w mieście.

W Skarżysku-Kamiennej pielęgniarkę siłą wyrzucono ze sklepu. Inną, pracującą w hospicjum, nie tylko wyrzucono, lecz jeszcze nazwano „łajzą, co zarazę roznosi”. Jak ujawnia w rozmowie z Gazetą Wyborczą Damian Patecki, wiceprzewodniczący Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, złe emocje przybierają na sile:

Wciąż jeszcze szyją nam maseczki, dowożą jedzenie do szpitali i zbierają na fartuchy. Ale pojawia się też agresja. Medycy zaczynają opowiadać o sytuacjach, w których są atakowani i obrażani.

Napiętnowane rodziny

Na osiedlach i w dzielnicach, gdzie wszyscy się znają, z szykanami stykają się także bliscy osób pracujących w szpitalach. Elektrownia Kozienice wysłała na przymusowe urlopy mężów lekarek i pielęgniarek „za zwiększone ryzyko zakażenia kornawirusem”.

Jak ujawnił w TVN24 Krzysztof Grzegorek, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala z Skarżysku-Kamiennej, ostatnio wyproszono ze sklepu męża jednej z pielęgniarek, bo klienci, którzy go rozpoznali, podejrzewali go o „roznoszenie zarazy”. Inną pielęgniarkę siłą wyprowadzono ze sklepu:

Robił zakupy w znanej sieci. I nagle wybiega kierowniczka sklepu i przy wszystkich każe mu natychmiast wyjść, bo ona wie, że jest mężem pielęgniarki. Inną pielęgniarkę, mimo że weszła do sklepu w maseczce, jak jeszcze nie było nakazu, siłą wyprowadzono na zewnątrz. Płakała i mówiła, że jest po badaniu, że jest zdrowa. Przecież my cały personel zbadaliśmy! Albo inny przykład. Pielęgniarka mieszka w bloku. Zna sąsiadów od 20 lat. I teraz oni za jej plecami wydzwaniają z żądaniami, żeby dezynfekować klatkę schodową, jak ona wraca do domu.

Zdarza się też grożenie sądem. Mieszkająca z Łomży pracownica szpitala dostała „przeciek”, że jak epidemia trochę się wyciszy, to cały personel medyczny stanie przed sądem za stwarzanie zagrożenia:

Jestem z Łomży. Dostałam wiadomość od znajomej na Messengerze, że jak to się skończy, to dyrektora i nas oddadzą do prokuratury za pracę w szpitalu jednoimiennym. Bo stanowimy zagrożenie dla mieszkańców.

Inna pracownica szpitala od własnej teściowej usłyszała:

Do ciebie to ja prędko nie pojadę, bo ty to zarazę roznosisz.

Najważniejsze to reagować

Jak tłumaczy Zofia Małas z Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, takie sytuacje wynikają ze stresu i strachu o własne zdrowie i życie:

Ale strach nikogo nie usprawiedliwia, żeby tak się zachowywać, bo robi się błędne koło. Tym szykanowanym dziewczynom jest ogromnie przykro. Wykonują bardzo ciężką pracę, a część ludzi chciałaby chyba, żeby zamknęły się w szpitalach i nie wychodziły.

Jak dodaje psycholog Elżbieta Ciuksza, często wystarczy, by jedna osoba stanęła w obronie szykanowanego człowieka i sytuacja może zupełnie się zmienić. Dlatego tak ważne jest, by nie pozostać biernym.

Byłoby pięknie, gdybyśmy reagowali. Jeśli choć jedna osoba się przeciwstawi, to ofiara hejtu wie, że nie jest sama. Jeśli to sytuacja w sklepie, wystarczy powiedzieć sprzedawcy: ta osoba ma prawo tu być, nie ma pan czy pani racji.

Wyświetl ten post na Instagramie.

Mam taką koleżankę, co kiedyś przy kawie z fusami (bo mówię jej, że na pewno “kawa czarna” w menu oznacza kawę z ekspresu, NA PEWNO, ZOBACZYSZ) opowiadałyśmy sobie o pediatrii, ona o życiu rezydenta w ośrodku wyższej referencji w dużym mieście, ja o życiu rezydenta na prowincji, na pierwszej linii wszelkiego strzału. ▫️ O chorobach, których nawzajem nie widzimy ze względu na specyfikę naszych oddziałów, o psychologicznym wsparciu dzieci z chorobami przewlekłymi, o USG płuc. To był super wieczór ☕☕. ▫️▫️ Ona w okresie pandemii pracuje i dyżuruje nadal w swoim szpitalu, w mieście sąsiednim do miasta zamieszkania. ▫️ ▫️ Dostałam dziś od niej wiadomość. Tym razem nie o tym, że jak się skończy pandemia to będzie się można wreszcie uczyć USG albo co zjemy jak się znów spotkamy. Tylko że znalazła za wycieraczką samochodu laurkę od któregoś z wdzięcznych sąsiadów, który widocznie zapomniał o biciu brawa z balkonu i chciał to naprawić: ▫️▫️ ????“Droga sąsiadko. Wszyscy boimy się o swoje zdrowie i nie wychodzimy z domu. Wiemy, że pracujesz w szpitalu. Pomyślałaś o tym, że wracając tutaj ryzykujesz naszym zdrowiem? Pomyśl o przysiędze Hipokratesa. Powinnaś zostawać w mieście X.”???? ▫️▫️ Na grupie na FB w jej stronach trwa dyskusja, że dla pielęgniarek pracujących w innych miastach powinny być zamknięte granice. Jakie granice? ▫️▫️ Wczoraj brawa, dziś to. A jutro? ▫️▫️ #prosimysięwstrzymaćodzakupówwpiekarni #wiemyżepracujeszwszpitalu #przysięgaHipokratesazawszedobra #brawobohaterom #bardzodużooklasków #łaskasąsiedzkanapstrymkoniujeździ #pandemianasczegośnauczy #będziemylepszymiludźmi

Post udostępniony przez Róża Hajkuś (@roza_lekarzdladzieci)

Źródła: www.fakt.pl
Fotografie: twitter.com

Może Cię zainteresować