×

Tydzień przed ślubem Natalia miała zostać chrzestną. Ksiądz z parafii nie chciał do tego dopuścić

Do naszej redakcji spływają różne ciekawe historie, w które czasem aż ciężko uwierzyć. Tak było i tym razem, gdy pani Natalia zdecydowała się podzielić w wiadomości tym, co spotkało ją ze strony księdza w jej parafii.

Ciężko o zrozumienie…

Zacznijmy od tego, że chrzest i ślub to ważne momenty w życiu każdej wierzącej osoby. Dla 29-latki z Łodzi sakrament małżeństwa jest czymś naprawdę cennym, ale jak ma to przeżywać, jeśli ze strony duchownych spotyka ją coś takiego?

Nie ukrywam, że jestem wierzącą osobą, nie wstydzę się tego. Chodzę do kościoła co tydzień, choć nie zawsze zgadzam się z tym, co ksiądz ma do powiedzenia. Wierzę w Boga i to jest dla mnie ogromna wartość. W końcu, po 2 latach narzeczeństwa, stanę przed ołtarzem, u boku swojego ukochanego. Tydzień przed tym czerwcowym wydarzeniem, będę także pełniła bardzo ważną rolę – zostanę matką chrzestną synka mojego brata

Natalia nie spodziewała się, że ksiądz tak ją potraktuje

Poszłam więc do mojej parafii na początku czerwca, aby zdobyć podpis na kartce do chrztu, że mogę być matką chrzestną. Akurat spotkałam księdza, do którego chodziłam na nauki i który miał udzielać nam ślubu. Podbiegłam i zapytałam, czy mogę podpis, wyjaśniając, że za dwa tygodnie będę chrzestną, a za trzy tygodnie biorę ślub. Usłyszałam dosłownie po sekundzie: „NIE„. Uwierzycie?! Ksiądz powiedział mi tak:

„No jak mogę dać podpis, skoro żyjesz w grzechu? Najwyżej nie zostaniesz chrzestną. Niech sobie kogoś innego wezmą. Teraz i tak wszyscy daleko od Boga, to nikomu nie zrobi różnicy”

Zdębiałam. Myślałam, że stoję tam wieczność. Miałam łzy w oczach i zaczęłam się zastanawiać, co mam zrobić. Przecież mojemu bratu będzie przykro, gdy dowie się, że nie zostanę chrzestną jego dziecka… Błagalnym wręcz tonem zaczęłam prosić i mówić, że przecież tydzień po chrzcinach biorę ślub i zresztą ksiądz sam będzie go udzielać. On wydawał się być nieustępliwy:

„Ale co Ty chcesz w grzechu trzymać dziecko do chrztu? Przecież do ślubu żyjesz w grzechu”

Już nie miałam argumentów, których mogłabym użyć, aby go przekonać. Pogodziłam się już prawie z myślą, że będę zmuszona odmówić, ale nagle na korytarzu pojawił się drugi ksiądz, który w liceum prowadził katechetę. Zawsze był dla nas serdeczny i pełen empatii. Nic nie powiedział, tylko podszedł, wziął karteczkę i ją podpisał.

Chciałam być fair i w porządku wobec zasad panujących w mojej wierze, a spotkało mnie coś takiego. Przecież jestem wierząca, a każda osoba, która bierze ślub wcześniej jest tylko zaręczona. Dodam tylko, że już mam dwójkę chrześniaków i jakoś nigdy wcześniej ten ksiądz nie robił problemu…

Czy ktoś z Was miał kiedyś podobny problem?

Może Cię zainteresować