Lekarz zmarł na Covid-19. Ratował innych przez 40 lat, jemu nie udało się pomóc
Lekarz zmarł na Covid-19. Przez minione 40 lat ratował ludzi w szpitalu w Wołominie. Początkowo przechodził chorobę łagodnie, ale potem jest stan dramatycznie się pogorszył.
Służba zdrowia na granicy załamania
Rządzący od kilku tygodni zastanawiają się, jakie podjąć kroki w związku z szalejącą pandemią i niewydolnością lekceważonej przez dekady i niedofinansowanej służby zdrowia. Stosunek polityków Prawa i Sprawiedliwości do lekarzy wyraziła już 3 lata temu Józefa Hrynkiewicz z PiS, namawiając ich z ław sejmowych do emigracji zarobkowej słowami: „A, niech jadą”.
Nawet ostatnio, gdy sytuacja epidemiczna w kraju była już bardzo poważna, minister Jacek Sasin postanowił publicznie obrazić medyków, zarzucając im złą wolę i miganie się od obowiązków.
Jak niedawno ujawniła Rzeczpospolita, na porządku dziennym są szantaże, stosowane wobec lekarzy przez dyrektorów placówek, grożących cofnięciem pensji za czas kwarantanny i konsekwencjami służbowymi. Często spotykane są też oskarżenia ze strony szefów szpitali o to, że poza godzinami pracy medycy nic innego nie robią, tylko imprezują, zakażając się między sobą, z pewnością specjalnie i na złość.
Lekarz zmarł na Covid-19
W tle chaosu i pomówień rozgrywają się ludzkie tragedie. Na Covid-19 zmarł lekarz anestezjolog pracujący od 40 lat w Szpitalu Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Wołominie, a przez minione kilka lat również na drugim etacie w Szpitalu MSWiA w Warszawie. Niedawno okazało się, że jest zakażony koronawirusem.
Kiedy jego stan się pogorszył, nawet dla niego, lekarza zaangażowanego w walkę z pandemią, trudno było znaleźć miejsce w szpitalu. Jak ujawnia córka zmarłego, początkowo przechodził zakażenie łagodnie. Potem, jak to się czasem zdarza przy nieobliczalnym wirusie SARS-CoV-2, jego stan się pogorszył. Rodzinie udało się zdobyć kondensator tlenu, który dał chwilową poprawę. Jednak później stan anestezjologa znów uległ załamaniu.
Jak wspomnina jego córka:
Zaczęliśmy szukać pomocy. Znaleźliśmy miejsce w Szpitalu MSWiA. Jednak nie znaleźliśmy żadnej karetki, która mogłaby go przewieźć do szpitala. Każdy odmawiał – i to lekarzowi, który przez tyle lat ratował ludzi. Ale w końcu go przyjęli.
W środę, po trzech tygodniach walki o życie, lekarz z 40-letnią praktyką zmarł w wieku 69 lat. Jak ostrzega rodzina zmarłego:
Covid bardzo osłabił serce taty i to w ciągu kilku dni. Miał wylewy wewnętrzne i zakrzepy – mimo że podawaliśmy bardzo dużą dawkę leków antyzakrzepowych. Koronawirus jest nieubłagany, nie daje szans
– przestrzega córka zmarłego anestezjologa.