×

Morderstwo dwójki dzieci pod Inowrocławiem. Sąsiedzi wyjawiają szczegóły

Kulisy tragedii w Turzanach lękliwie i z zachowaniem pełnej anonimowości odsłaniają sąsiedzi. Jak mówią, ojciec rodziny znęcał się nad żoną i groził, że odbierze jej dzieci.

Zakrwawione ciałka

Tragedia w Turzanach pod Inowrocławiem wyszła na jaw w piątkowy ranek. Około godziny 9:30 matka 48-letniego Waldemara zawiadomiła policję o morderstwie. Przybyli na miejsce funkcjonariusze znaleźli zakrwawione ciałka dwóch braci: trzylatka i pięciolatka oraz ich matkę, 37-letnią Katarzynę, kilkakrotnie ugodzoną nożem, leżącą w wannie.

Waldemar, ojciec chłopców, w chwili tragedii był poza domem. Na terenie posesji znajdowała się jego matka, która zawiadomiła policję.

Wstępne ustalenia śledczych, które potwierdziła dokonana w sobotę sekcja zwłok Janka i Wojtusia, wskazują, że chłopcy padli ofiarą morderstwa. Dosięgły ich ciosy nożem zadane w klatkę piersiową oraz plecy, co sugeruje, że dzieci próbowały uciekać.

Za najbardziej prawdopodobną sprawczynię zbrodni uchodzi ich matka, która następnie podjęła próbę samobójczą, zadając sobie ciosy nożem. Ratownicy przybyli na miejsce zanim się wykrwawiła. Po przewiezieniu do szpitala przeszła operację ratującą życie, ale jej stan nadal wyklucza przesłuchanie.

Jak to zwykle bywa, w pierwszym odruchu sąsiedzi zapewnili, że to była zgodna i bezproblemowa rodzina. Z czasem jednak na jaw zaczęły wychodzić niepokojące fakty. Jeden z mieszkańców miejscowości ujawnił, że 37-letnia Katarzyna była terroryzowana przez męża i teściową i z tego powodu leczyła się psychiatrycznie:

Nie mogła wytrzymać ciągłych pretensji i to popchnęło ją do tak dramatycznej decyzji. Poprzednia żona zdążyła od niego uciec. Ta już nie. Naprawdę miała powód, żeby to zrobić.

Kulisy tragedii w Turzanach

Sąsiedzi Katarzyny i Waldemara na ich temat wypowiadają się lękliwie, mocno nalegając na nieujawnianie ich danych. Dają do zrozumienia, że rodzina była patologiczna, a matka Janka i Wojtusia była terroryzowana przez męża i teściową. Jeden z informatorów mówi wprost:

Mąż chciał jej dzieci zabrać.

Okoliczni mieszkańcy przyjmują wnioski policjantów i prokuratury, potwierdzone przez biegłych, że to prawdopodobnie Katarzyna zabiła własne dzieci. Mimo to są skłonni ją usprawiedliwiać. Jak ujawniają, nie można jej było niczego zarzucić. Chociaż sumiennie wypełniała swoje obowiązki matki i gospodyni domu, mąż i teściowa ciągle mieli do niej o coś pretensje. Jeden z sąsiadów anonimowo wyznał, że mąż często groził jej odebraniem dzieci:

Ostatnio usłyszała, że ma wyjść z domu, ale dzieci zostaną z ojcem. Ona mówiła, że będzie o nie walczyć w sądzie. Mąż ją wyśmiał.

Jak ujawniają informatorzy, z powodu prześladowania ze strony męża i teściowej, 37-letnia Katarzyna cierpiała na depresję i leczyła się psychiatrycznie. Jak komentuje w rozmowie z Faktem dr Jerzy Pobocha, biegły psychiatra z ogromnym doświadczeniem w sprawach sądowych:

Wielokrotnie opiniowałem osoby z tym problemem. Uważają one, że dla dzieci nie ma przyszłości, a dla nich samych życie jest nie do zniesienia.

Nadzorujący śledztwo szef Prokuratury Rejonowej w Inowrocławiu, Robert Szelągowski, nie odniósł się do tych opinii, ani informacji o leczeniu psychiatrycznym matki chłopców. Nie podjął także wątku przemocy w rodzinie.

Źródła: www.fakt.pl, www.o2.pl
Fotografie: imgur.com

Może Cię zainteresować