×

„Jego koledzy niejednokrotnie mnie wykorzystali”. Ania poznała Mohammeda w czasie lotu do Dubaju

Zdarza się, że coś bardzo nas pociąga, jeśli tego dobrze nie znamy. Jednak gdy zaczynamy wiedzieć więcej, czujemy się rozczarowani. Właśnie tak było w przypadku Anny, która zakochała się w młodym i szalenie przystojnym Arabie. Szybko okazało się jednak, że to był błąd… Książka Marcina Margielewskiego „Byłam arabską stewardesą” opowiada historię pięknej, młodej kobiety, która wdała się w romans, w który nie powinna.

Anna jest Polką, która pracuje w najsłynniejszych arabskich liniach lotniczych. Młoda kobieta zdecydowała się zdradzić sekrety tego zawodu oraz opowiedzieć o tym, co sama przeżyła. W czasie jednego z lotów poznała niezwykle pociągającego i przystojnego Mohammeda. Szybko zadurzyła się w nim i straciła czujność. Na początku wydawało jej się, że poznała księcia z bajki. Niestety rzeczywistość okazała się inna…

Pierwsze spotkanie

„Właśnie tego dnia spotkaliśmy się po raz pierwszy. (…)Niepokojąco zjawiskowy, wysoki, świetnie zbudowany, pięknie pachnący i niezwykle elegancki Arab miał w sobie coś, co powodowało, że nie byłam w stanie utrzymać wzroku na wysokości jego twarzy. Zresztą nie tylko ja. Mark, jeden z nielicznych znanych mi heteroseksualnych stewardów, który tego dnia dzielił ze mną obsługę, zachowywał się jak zawstydzona dziewczynka. Pasażer doskonale wiedział, że nas onieśmiela.

Przywitał się, skłaniając głowę, a wtedy ja, kretynka, wyciągnęłam do niego dłoń. Nie wiem, co mnie podkusiło. To gest absolutnie zakazany w liniach lotniczych, a w arabskiej kulturze po prostu niedopuszczalny. Arab nie podaje kobiecie dłoni, a już na pewno ona nie robi tego pierwsza! Zaraz mnie zwolnią, pomyślałam. Wprawdzie świadkiem mojej wpadki byli tylko Mark i kapitan − obaj są Europejczykami − ale i tak zachowałam się skandalicznie. Tymczasem mężczyzna ujął moją dłoń, uśmiechnął się szeroko, po czym tak samo powitał kapitana i Marka. Uratował mnie. Chyba wiedział, że jeśli tego nie zrobi, mogę mieć kłopoty”.

Całkowite oczarowanie

„Mężczyzna poprosił o kolejną lampkę szampana i zapytał o moje imię.

– Anna… − wydukałam.

– Miło mi cię poznać, Anno. Jestem Mohammed, Mo – odparł, po czym… podał mi dłoń”.

Na spotkaniu w samolocie się nie skończyło. Ania myślała, że poznała księcia z bajki. Ich romans kwitł

„Pocałował mnie w usta, a ja wtuliłam głowę w jego pierś. Jeszcze jedno pytanie i będziemy mieli za sobą trudne sprawy. Nie podnosząc głowy, wyszeptałam:

– Mo… kim my właściwie dla siebie jesteśmy?

– Mój głupiutki bąbelku, co to za pytanie? Jesteśmy dwójką ludzi, którzy mieli szczęście wpaść na siebie, żeby zostać razem do końca świata.

– Ale przecież nie mamy dla siebie czasu. Ty znikasz. Nie dzwonisz. Nie odbierasz. Nie odpisujesz. Tęsknię, gdy cię nie ma.

– Ja też tęsknię, ale musisz zrozumieć, że to nie jest takie proste. Chcę, żebyś była częścią mojego świata, ale mogę cię do niego wpuszczać krok po kroku. Zaufaj mi, tu nie chodzi o mnie. Chcę cię ochronić”.

Bańka w końcu prysła, a życie zweryfikowało wybory i decyzje Ani

„Mohammed grał bohatera, który wybawił z opresji słabą, nic niewartą kobietę, i czuł się w tej roli fantastycznie. Potrzebował ofiary, marionetki, którą mógł dyrygować, która całkowicie zależała od niego. Zdałam sobie sprawę, że każda próba ucieczki, najmniejsza niesubordynacja to dla niego woda na młyn.

− Czego ode mnie oczekujesz?

– A ty ciągle swoje – westchnął.

− Dobrze wiesz, że nie pragnę niczego poza twoją miłością.

– A tak naprawdę? Bo moją miłość miałeś. To ty swoimi perwersyjnymi gierkami zrobiłeś z naszego związku jakiś chory, toksyczny układ.

– Ranisz moje uczucia – powiedział z uśmiechem, jakby całkowicie się zgadzał z tym, co powiedziałam.

– Ty nie masz uczuć. Przynajmniej nie takie, jakie powinny być pomiędzy dwojgiem kochających się ludzi. Jesteś chory psychicznie.

– Nie mów tak, kochanie. Jesteś wzburzona, dlatego wybaczam ci te słowa. Dobrze wiemy, że z naszej dwójki to ty masz skłonności do wizji i wyobrażeń.

– Daj spokój, to już nie działa. Chcę się z tobą dogadać. Mam w zasadzie tylko jeden warunek: musisz mi obiecać, że nie zrobisz krzywdy moim bliskim. Przestaniesz wciągać w tę grę moją babcię i brata. Powiedz, czego chcesz w zamian”.

Kiedy Ania przejrzała w końcu na oczy?

„Pamiętam moment, gdy przelała się szala goryczy. Świat dawał mi znaki, ale ja nie chciałam ich widzieć. Zresztą Mo sam celowo bywał nieostrożny, jakby bawiło go to, że w tak prosty sposób może mnie przekonać do swoich racji w razie moich wątpliwości. Kłóciłam się o niego z Kale. Ona pierwsza czuła, że coś jest nie tak, ale ja byłam zaślepiona. Dopiero sprawa z kolacją u ojca, która nie miała szansy się wydarzyć, bo senior rodu był już wtedy martwy, przywróciła mi świadomość. A potem ten zbiorowy gwałt. Choć nie był to pierwszy raz, gdy Mo użyczył mnie swoim kolegom”.

Powyższe fragmenty pochodzą z książki Marcina Margielewskiego „Byłam arabską stewardesą”.