Ksiądz klepał chłopców po pośladkach i plecach. Prokuratura uznała, że wcale ich nie molestował
W Koźmińcu doszło do niecodziennego zdarzenia w czasie prowadzenia lekcji religii przez księdza Tomasza. Duchowny pracował w dwóch szkołach, w tym we wspomnianej wcześniej placówce. Zatrudniono go we wrześniu, a już w październiku wybuchła afera z jego udziałem.
Wszystko zaczęło się od tego, gdy zaniepokojeni rodzice trójki 13-letnich uczniów, usłyszeli od nich, że ksiądz w czasie lekcji ich dotykał, łaskotał i podszczypywał. Chłopcy czuli się nieswojo i nie wiedzieli, czy tak powinno być. Zeznali, że robił tak od kilku tygodni.
Rodzice od razu zareagowali
Najważniejsze jest dobro dzieci i wiedział o tym dyrektor szkoły, dlatego od razu rozwiązał umowę z katechetą. Nie omieszkał także zgłosić sprawy odpowiednim organom, sugerując, że mogło dojść do popełnienia przestępstwa. Taką samą informację przekazano do Kurii Diecezjalnej w Kaliszu. Od razu zareagowano. Ksiądz Tomasz został wycofany z możliwości nauczania, zwolniono go także z funkcji administratora parafii Lutynia oraz zawieszono w czynnościach duszpasterskich.
Przesłuchano dzieci i ich rodziców
Istotne było to, że głównymi osobami, zgłaszającym sprawę, nie były osoby bezpośrednio uczestniczące w tym. Prokurator po czterech miesiącach trwania sprawy jest zdania, że dziś ksiądz wypada lepiej niż rysowali to rodzice. Nie było ich tam i zdaniem prokuratury nie do końca znają prawdę. Owszem, potwierdzono, że katecheta klepał chłopców po plecach i po pośladkach, ale uznano, że nie można w tym przypadku mówić o molestowaniu. Materiał dowodowy ich zdaniem jest także niepełny, co utrudnia zajęcie się sprawą.
Paweł Szymanowski, prokurator okręgowy w Ostrowie Wielkopolskim, powiedział:
Na pewno doszło do naruszenia nietykalności cielesnej przez katechetę i przekroczenia dozwolonych relacji uczeń – nauczyciel. Czy działo się to pod kątem seksualnym? Trudno będzie to udowodnić. Trzeba wziąć pod uwagę, że nawet sami pokrzywdzeni nie odbierali w ten sposób zachowania księdza. Uczniowie mieli świadomość, że zachowanie duchownego wykracza poza normy, jednak nie czuli się molestowani.
Niezależnie od tego, jak nazwać to zachowanie, chyba nie powinno mieć miejsca…
*zdjęcie ma charakter poglądowy