×

Ksiądz kazał spalić zwłoki zmarłego. Bał się, że ciało zakaża koronawirusem

56-letni Pan Zbigniew Boroń był bardzo religijnym człowiekiem. Niestety pomimo chrześcijańskiego życia, po śmierci spotkało go niewyobrażalne upokorzenie i wstyd. Pogrzeb mężczyzny został przeprowadzony niegodnie za co odpowiedzialny jest duchowny. Ksiądz kazał spalić zwłoki zmarłego, gdyż obawiał się zakażenia COVID-19.

Ksiądz kazał spalić zwłoki zmarłego

Epidemia koronawirusa sprawia, że wiele osób przestaje postępować w racjonalny sposób i łatwo wpada w panikę spowodowaną doniesieniami o nowych przypadkach zakażeń i zgonów. Ograniczenia w postaci zakazów spotkań w domach czy braku możliwości swobodnego podróżowania powodują, że niekiedy ludzie popadają w skrajności. Przykładem takiej sytuacji jest zachowanie księdza z Wińska na Dolnym Śląsku, który nie zgodził się, aby ciało zmarłego Zbigniewa Boronia, który był zakażony COVID-19 zostało wniesione do kościoła. Pomimo faktu, że ciało zabezpieczono w workach zgodnie z obowiązującymi zaleceniami, proboszcz nie zezwolił na tradycyjną ceremonię pogrzebową i zasugerował rozważenie kremacji. Córka zmarłego, 28-letnia Agata Boroń jest oburzona sposobem, w jaki potraktowano jej tatę.

Tata nie życzyłby sobie tego. Dopięliśmy swego i postawiliśmy na tradycyjnym pochówku. Ceremonia niestety zamieniła się w coś, na co najzwyczajniej w świecie sobie nie zasłużył.

Grzech wołający o pomstę do nieba

Ku zaskoczeniu wszystkich na pogrzebie pojawili się pracownicy zakładu pogrzebowego ubrani w stroje przypominające skafandry astronautów.

Zaczęło się od niedbale odmówionego różańca, w którym kościelny, a przy okazji szef domu pogrzebowego, pominął kilka zdrowasiek. Poza tym ksiądz spóźnił się na mszę, a myślą przewodnią kazania było palenie zmarłych. Przytoczył historię św. Maksymiliana Kolbe, twierdząc, że jego ciało zostało spalone.

Pani Agata nie mogła uwierzyć, że grabarze zostali wyposażeni w zupełnie niepotrzebne zabezpieczenia, bowiem ciało zmarłego znajdowało się już dawno na cmentarzu.

Przecież w kościele nie było ciała, które zresztą wieźli wcześniej na cmentarz bez żadnych zabezpieczeń!

Co więcej, ceremonia została przeprowadzona w pośpiechu i nie tak, jak planowała rodzina. Zabrakło m.in. dywanu i baldachimu, a klepsydra informująca o śmierci Pana Boronia pojawiła się na tablicy ogłoszeń dopiero 23 godziny przed pogrzebem. Rodzina zmarłego postanowiła złożyć zawiadomienie do prokuratury. 

Nie chcemy pieniędzy, tylko szacunku dla taty.

Ksiądz wpadł w panikę?

Duchowny, Czesław K. zdecydował się zabrać głos w mediach. Przyznał, że pogrzeb osoby, która była zakażona koronawirusem to wyjątkowa okoliczność.

Rozumiem ból rodziny i to, że po stracie bliskiego rządzą emocje, ale sytuacja była wyjątkowa. Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam. Musimy jednak przede wszystkim myśleć o zdrowiu żywych.

Magdalena Odrowąż-Mieszkowska, rzeczniczka wrocławskiego Sanepidu uważa, że zamknięta trumna w kościele nikomu nie byłaby w stanie zagrozić, ponieważ spełniono niezbędne wymagania.

Podczas pogrzebu nie jest otwierana trumna. To jest wystarczające zabezpieczenie, choćby dlatego, że osoby z COVID zarażają przez oddech, a osoba nieżyjąca nie oddycha.

Fotografie: Imgur (miniatura wpisu), Imgur

Może Cię zainteresować