Koszmar w przedszkolu. Tajemnicze oparzenia dziewczynki

    Koszmar w przedszkolu. Tajemnicze oparzenia dziewczynki

    Mama przytula córkę.
    Mama przytula córkę.
    Źródło zdjęć: © Facebook
    12.03.2024 14:52

    Opowieść z przedszkola we Wrocławiu wywołuje dreszcze. Mimo braku jasnych informacji na temat wydarzeń, jedno jest niezaprzeczalne: mała dziewczynka doświadczyła prawdziwego horroru.

    Każda mama posyłająca swoje dziecko do przedszkola ma nadzieję i zakłada, że jej maluch jest tam w pełni bezpieczny. Przecież dziecko pozostaje pod okiem wykwalifikowanego personelu. Jednak rzeczywistość bywa różna, o czym świadczy wpis jednej z użytkowniczek Facebooka.

    9 lutego miał być zwykłym dniem. Ojciec odwiózł swoją córeczkę do przedszkola Kids&Co przy ul. Wszystkich Świętych 5 w Wrocławiu. Dziewczynka, Solomia, uczęszcza do tej placówki już niemal pół roku.

    Ciąg dalszy artykułu poniżej materiału wideo

    Koszmar w przedszkolu

    Ok. godz. 11:53 telefon ojca dziecka otrzymał połączenie. Jedna z opiekunek przekazała informację, że „stało się coś” i że na miejsce wezwano pogotowie. Rodzice niezwłocznie pojechali do przedszkola.

    Po 10-15 minutach byliśmy na miejscu razem z karetką pogotowia. Miała czerwone nogi i pośladki, z jej nóg schodziła skóra i pojawiły się pęcherze. W przedszkolu powiedzieli, że zrobiła kupę. Zabrali ją pod prysznic, umyli i wtedy zobaczyli, że jej nogi były czerwone, dlatego do nas zadzwonili – relacjonuje na Facebooku matka dziewczynki.

    Z wpisu wynika, że ekipa medyczna natychmiast zająła się Solomią. Dziewczynka w towarzystwie mamy została przetransportowana do szpitala na ul. Borowskiej. Tam mała pacjentka trafiła pod opiekę specjalistów, którzy zajęli się jej ranami.

    W szpitalu spędziłyśmy 15 dni. W tym czasie miała 4 razy zmieniane bandaże w narkozie ogólnej i odcinany martwy naskórek. Dostała ogromną ilość środków przeciwbólowych i antybiotyków. Na jej ramionach nie było już miejsca na kolejne zastrzyki, więc po pewnym czasie założono jej cewnik na szyję – dodaje matka dziecka.

    Obrażenia były tak ciężkie i rozległe - oparzenia II stopnia, poparzonych zostało 18% powierzchni ciała - że przez pierwszy tydzień każdy ruch sprawiał Solomii ogromny ból. Dziewczynka nie była w stanie chodzić przez dwa tygodnie.

    Co tam się wydarzyło?

    Co było przyczyną tego przerażającego incydentu? Póki co, źródło zdarzenia pozostaje niewyjaśnione. Spekuluje się o czynniku termicznym, ale medycy nie wykluczają przyczyny chemicznej. Eksperci z dziecięcej chirurgii są pewni, że do urazów przyczyniły się czynniki zewnętrzne, a nie reakcja alergiczna.

    Czy odpowiedzialność za to, co spotkało dziewczynkę, zostanie komuś przypisana?

    Z tego co wiemy przedszkole kontynuuje swoją działalność. Nikt nie wie, co tak naprawdę się wydarzyło, dlaczego nasza córka została tak straszliwie poparzona w placówce. Nikt z przedszkola nie poinformował nas, co spowodowało oparzenia skóry, czy była to gorąca woda, czy chemikalia. I kto to zrobił. Nie uważamy już obiektu Kids&Co przy Wszystkich Świętych 5 za bezpieczne miejsce dla dzieci – kończy swoją relację matka dziewczyny.

    Wpis został opublikowany po angielsku.

    Źródło artykułu:o2pl
    Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
    Zobacz także