×

Kosmetyczki zeszły do podziemia. Boją się kar za łamanie kwarantanny

Kosmetyczki w czasie pandemii zmagają się z wieloma trudnościami, głównie z powodu utraty stałego dochodu. Dlatego niektóre decydują się na potajemne przyjmowanie klientów.

Kosmetyczki w czasie pandemii

Od połowy marca w związku z pandemią koronawirusa rząd narzucił wiele restrykcji. Zamknięto wówczas wszystkie salony pielęgnacyjne. Spowodowało to, że tysiące fryzjerów oraz kosmetyczek utraciło swoje źródło dochodu. Z tego powodu cierpią też klienci, którzy odcięci zostali od możliwości farbowania włosów, przedłużania paznokci czy zagęszczania rzęs.

Podczas jednej z ostatnich konferencji prasowych, Premier Mateusz Morawiecki ogłosił łagodzenie obostrzeń. Wycofywanie restrykcji będzie odbywać się w czterech etapach. Otwarcie zakładów fryzjerskich i kosmetycznych jest dopiero trzecim krokiem w powrocie do „normalności”. Kiedy to dokładnie nastanie? Wszystko zależy od sytuacji epidemiologicznej w kraju.

Niektóre kosmetyczki decydują się jednak na potajemne przyjmowanie klientów. Szczególnie, gdy mają na głowie utrzymanie rodziny, kredyty do spłacenia, itd. W okolicy Wielkanocy ich usługi były najbardziej pożądane. Dziennikarka „Wirtualnej Polski” dotarła do dwóch osób zajmujących się usługami kosmetycznymi. To od nich dowiedziała się, jak wygląda ich sytuacja.

Praca w podziemiu

Aleksandra Kisiel w swoim artykule dotarła do kosmetyczki, która pracuje „nielegalnie” w trakcie pandemii. Poprosiła dziennikarkę, aby ta nie ujawniała jej danych osobowych. Obawia się wysokiej kary za łamanie obecnych przepisów. Jej rozmówczyni zamknęła swój salon kosmetyczny 1 kwietnia i tego samego dnia wiele klientek dzwoniło do niej czy nie przyjmie ich po „znajomości”.

Początkowo anonimowa kosmetyczka odmawiała w obawie przed chorobą oraz konsekwencjami łamania kwarantanny. Jednak budżet domowy coraz bardziej odczuwał skutki izolacji. Pewnej nocy postanowiła przewieźć swoją specjalną leżankę ze swojego salonu. Rozłożyła ją pośrodku swojego mieszkania i obecnie przyjmuje wyłącznie stałe klientki. Przychodzą one głównie na rzęsy, bowiem te wymagają najmniejszego nakładu pracy. Dziennie rozmówczyni dziennikarki WP zarabia 400 zł

Autorka tekstu przywołuje także historię swojej znajomej, która w trakcie rozmowy prywatnej przyznała się, że była u makijażystki. Klara (imię zmienione na potrzeby artykułu) zaznacza jednak, że w dobie obecnej pandemii taka wizyta jest „chwilą normalności”. Została zamknięta z dziećmi w domu, zaś jej mąż pracuje jako lekarz. Potrzebuje takich momentów, aby nie zwariować.

Zamknięcie salonów przed wybuchem pandemii

Właścicielka salonu Lama Studio Katarzyna Borkowska przyznaje, że swój salon zamknęła już w marcu. Była wówczas na wakacjach w Indiach i 16 marca wracała do Polski. Wtedy też poinformowała swoją pracownicę, że interes zostaje zamknięty do odwołania. Borkowska podkreśla, że przez 10 lat pracowała w klinikach stomatologicznych w Warszawie, jako higienistka stomatologiczna. Doskonale rozumie zagrożenie jakie niesie ze sobą wirus oraz fakt, że w tej pracy ryzyko zarażenia siebie oraz innych jest ogromne.

Nie ukrywa, że w ogromnym stopniu uderzyło to w jej fundusze domowe. W marcu nie zarobiła nic, a wszelkie opłaty nadwyrężyły jej finanse. Najgorsze jest to, że sezon przypada na okres kwiecień-październik, a Pani Katarzyna zakupiła niezbędne materiały już dużo wcześniej. Obecnie wyczekuje na moment w którym będzie mogła wrócić do pracy.

Kara za złamanie obostrzeń kwarantanny

Zgodnie z ustawą (Dz.U. 2020 poz. 567) za złamanie obostrzeń wprowadzonych w związku z pandemią koronawirusa, grożą kary w wysokości do 30 000 zł. Taką kwotę mogą zapłacić styliści czy fryzjerzy, którzy mimo zakazu przyjmują klientów. Natomiast osoby korzystające z tych usług mogą otrzymać mandat do 500 zł.

Czy korzystacie z usług „nielegalnych” kosmetyczek i fryzjerów?

Źródła: kobieta.wp.pl
Fotografie: Freepik (miniatura wpisu), "https://pl.freepik.com/darmowe-zdjecie/klient-robi-manicure-w-salonie-pieknosci_6426657.htm

Może Cię zainteresować