Koronawirus niszczy…. seks biznes. „Traktują nas jak skażone”
Wykryty w Wuhan koronawirus, który zbiera już śmiertelne żniwo, zagraża nie tylko ludziom, lecz także globalnej gospodarce i światowym giełdom. Właśnie wyszło na jaw, że przy okazji niszczy… azjatycki seks biznes.
Nikt nie chce chińskich prostytutek
Pracujące w Nowej Zelandii chińskie prostytutki niszczącego wpływu koronawirusa doświadczyły na własnej skórze, pomimo że żadna z nich jeszcze nie zachorowała. Jednak azjatycka uroda w zupełności wystarcza klientom, by stracić ochotę na płatny seks z nimi. W rozmowie z „NZ Herald” Chinki skarżą się na dyskryminację:
Klienci unikają nas, jakbyśmy były skażone
Jedna z prostytutek żali się dziennikarzom że musi łapać klientów na zaniżone stawki. Jednak chociaż cena za płatny seks spadła ze 180 na 90 dolarów (czyli, w przeliczeniu, z 700 do 350 złotych), mężczyźni nadal uważają, że ryzyko jest zbyt duże.
Desperacja w środowisku azjatyckich prostytutek jest już tak wielka, że wiele z nich zmienia swoje anonse, wpisując, zamiast azjatyckiego, jakiekolwiek inne pochodzenie. Swoją drogą ciekawe, jak długo da się w ten sposób wprowadzać w błąd.
Seks tylko po zmierzeniu temperatury
Podczas gdy prostytutki pochodzenia azjatyckiego robią co mogą, by nie wypaść z branży, ich koleżanki z innych krajów same obawiają się zarażenia.
Jak ujawnia jedna z luksusowych „escort girls”, od klientów wymaga już nie tylko użycia prezerwatywy. Środki ostrożności są obecnie o wiele surowsze.
Zresztą nowozelandzki związek zawodowy prostytutek mocno zachęca do stosowania wytycznych Ministerstwa Zdrowia oraz Światowej Organizacji Zdrowia. Jak ujawnia ekskluzywna prostytutka Lisa Lewis, przed seksem mierzy każdemu klientowi temperaturę i wypytuje pod kątem ewentualnego przeziębienia lub grypy. Przed zapłatą zaś wymaga od klientów, by odkazili ręce, zanim wręczą jej gotówkę.
Odkąd koronawirus grasuje po świecie, z puli oferowanych usług seksualnych zostały wykreślone pocałunki. Specjaliści ostrzegają bowiem, że wirus przenosi się drogą kropelkową.

Napisz do nas, jeśli spotkała Cię historia, którą chcesz się podzielić:
@redakcja@popularne.pl