Jak epidemia koronawirusa wpłynęła na porodówki? Bardziej niż myślicie
Agata Netter zamieściła w swoich mediach społecznościowych niepokojący wpis. Restrykcje i panika związane z koronawirusem nie ominęły porodówek i oddziałów położniczych. Przez to pracujący tam lekarze i pielęgniarki mają masę pracy. Jednak nie to zwróciło uwagę autorki…
Koronawirus, a porodówki
Koronawirus odbija się na wielu aspektach naszego życia. Wprowadzenie nowych regulacji wymaga od nas szybkiego dostosowania. Choroba, nie zatrzymała jednak normalnego trybu życia i dzieci, oczywiście, nadal się rodzą. Jak wygląda porodówka w czasach koronawirusa zdradziła mama i blogerka Agata Netter:
Od wczoraj na bloku porodowym jest zakaz odwiedzin. Położne urobione podwójnie, ba, potrójnie nawet – bo jak przy takiej pacjentce, która po cesarce nie może się podnieść, siedzi mąż, to chociaż coś poda, przyniesie, zabierze torby z patologii na porodową, z porodowej na położniczą:
Teraz musimy liczyć tylko na personel medyczny i na siebie nawzajem.
Na oddziale cicho, wstęp mają tylko położne i lekarze, więc bez skrępowania chodzimy z cycem na wierzchu, albo leżymy beztrosko wietrząc krocze. Nie, że kobietom załącza się ekshibicjonizm; kto rodził, ten wie, że takie są zalecenia lekarza.
Księdza nie dotyczy kwarantanna?
Blogerkę zbulwersował fakt, iż mimo zaleceń, zupełnie nie stosuje się do nich ksiądz. Na pustym oddziale bez odwiedzających kobiety czuły się bardzo swobodnie. Do momentu, gdy nie zaproszony przyszedł ksiądz, pytając się młodych mam czy chcą przyjąć komunię. Jak podkreśla blogerka, nie zastosował się do podstawowych zasad higieny czym mógł zagrozić mamą i noworodkom:
Nagle, do pokoju, bez żadnego zaproszenia wchodzi KSIĄDZ i pyta, czy chcemy przyjąć KOMUNIĘ.
Chciałam spytać, czy chociaż ręce do tego zdezynfekuje, ale z wrażenia dech mi zaparło i mleko trysnęło z cyca.
Po czym poszedł dalej, wparować do kolejnego pokoju, i tak przez sto ileś kobiet dochodzących do siebie po skomplikowanych interwencjach medycznych i sto ileś nowordoków bez ŻADNEJ odporności.
Tak jak mówiłam, jestem od zeszłego tygodnia odgrodzona od świata przez ciężki i długi poród (i rekonwalesencję po), naprawdę co się dzieje tam na zewnątrz? Księży nie dotyczy kwarantanna, bo są jakoś specjalnie namaszczeni? Chodzą od domu do domu i tak samo wbijają na chatę bez pukania, oferując pchanie paluchów w usta???
PS nie pytajcie, proszę, jaki to szpital – bo do samego nie mam zastrzeżeń. Personel jest cudowny, położne to anioły. To zachowanie księdza, nie samego szpitala, jest karygodne.
Pomijając fakt, że pewnie nie wszystkie kobiety są katoliczkami i mają ochotę na wizytę księdza, z pewnością dla półnagich, obolałych mam jest to sytuacja bardzo krępująca. Dodatkowo gdy wszystkie media huczą o zachowaniu zasad higieny i ostrożności w związku z koronawirusem, wydaje się to kompletnie niedopuszczalna praktyka.
Co myślicie o takim zachowaniu księdza?