×

Komenda wyznał, co tak naprawdę spotkało go w więzieniu. Wcześniej nikt nie wierzył w jego słowa

Nie tylko więzienne mury były dla Tomasza nie do zniesienia. Bardzo ciężko było mu także żyć w towarzystwie ludzi, którzy pałali do niego nienawiścią. Myśleli, że dopuścił się gwałtu na nieletniej, pozostawił ją na mrozie i tym samym doprowadził do jej śmierci. Dziś wiemy, że jest niewinny, ale to, co przeszedł w zamknięciu przez prawie 20 lat, na zawsze będzie w jego pamięci.

Ciągły strach

Mówiąc najprościej i najdosadniej: było okropnie. Ale dobrze wiedział, że musi w tym wytrwać, bo prawda kiedyś sama się obroni. Zdawał sobie sprawę z tego, że jako „gwałciciel nieletniej”, będzie osobą, na której się będą wyżywać. W rozmowie z „Dużym Formatem” wyznaje szczerze, jakie piekło tam przeżył.

Bał się o własne życie

Jako gwałciciel nieletniej byłem poza hierarchią. Każdy mógł mnie dojeżdżać. Pobić, skopać, opluć, wyzywać, okraść. Szybko przestałem chodzić na spacerniak, bo tam najłatwiej było mnie dopaść

Chciał ukryć fakt, że został skazany za gwałt na nieletniej. Gdy tylko miał taką możliwość, to darł papiery poświadczające o wyroku i robił wszystko, aby się chronić. Najbardziej obawiał się tego, że sam zostanie zgwałcony….

Najbardziej bałem się, jak chcieli mnie zgwałcić. Było blisko, ale złapałem fikoł, znaczy taboret, i zacząłem nap….lać z całych sił w furtę. (..) Podszedł pod furtę (strażnik) i kazał się uspokoić. Na szczęście mnie zostawili

Chciał ze sobą skończyć

Został skazany na 25 lat pozbawienia wolności za coś, czego nie zrobił. Był poniewierany, wyzywany, zastraszany, okradany, a nawet próbowano go gwałcić. To wszystko miało wpływ na to, że próbował trzy razy odebrać sobie życie. Ale nawet w tak dramatycznej sytuacji nikt nie zwracał na niego uwagi.

Dyrektor wezwał mnie na dywanik. Pytał czemu to (próbę samobójstwa) zrobiłem. Powiedziałem, że jestem niewinny, a skazano mnie na 25 lat. Śmiał się, że gdybym był niewinny, to nie miałbym prawomocnego wyroku. Mówił, że mam to, na co zasłużyłem. Chodzę na terapię. Myślałem, że nie potrzebuję psychologa, ale po każdym spotkaniu czuję się lżejszy

Największe wsparcie – Mama

Byłam na każdej rozprawie, notowałam, co się nie zgadza. Prosiłam mecenasa, żeby zapytał o to czy o tamto, a on nic. Po każdych zeznaniach tylko „nie mam pytań” i „nie mam pytań”. Powiedział, że jak chciałam zostać adwokatem, to mogłam się uczyć. Zabronił mi zeznawać w sądzie, bo i tak matce nikt nie uwierzy. Groził, że nie dostanę widzenia. No to nie zeznawałam, nie miałam wyboru

Przeżył tak wiele, że nie sposób opisać tego słowami. Ludzie z całej Polski kibicują mu, aby doszedł do siebie i w miarę możliwości odzyskał stracony czas. Przeszedł tak dużo… Nie sposób sobie tego wyobrazić.

Tomasz, trzymamy za Ciebie kciuki!

Może Cię zainteresować