×

Sprzątają mieszkania po zmarłych. „W jednym z domów znalazłyśmy kolekcję kału”

„Kolekcja kału w woreczkach” to widok, do którego osoby sprzątające zwłoki są przyzwyczajone. Na co dzień stykają się z ludzkimi wydzielinami i przenikliwym odorem, który na zawsze pozostaje w pamięci. Pracownicy firmy zdecydowali się szczerze opowiedzieć o swojej codzienności.

Praca jak każda inna?

Temat śmierci w ostatnim czasie stał się ludziom nieco bliższy ze względu na trwającą epidemię koronawirusa. Z dnia na dzień dowiadujemy się o kolejnych rekordach liczby zakażeń i zgonów z powodu COVID-19. W teorii społeczeństwo jest oswojone z tematem śmierci, która jest wszechobecna w mediach. W rzeczywistości jednak dopiero w sytuacji, gdy osobiście stykamy się z tym zjawiskiem, okazuje się ile tak naprawdę o nim wiemy.

Dla Iwony Węgorowskiej i Justyny Paliwody spotkania ze śmiercią to chleb powszedni. Obie od wielu lat zajmują się sprzątaniem pomieszczeń po zgonach. W rozmowie z Wirtualną Polską, Iwona wyjaśnia, że firma Bio-Clean funkcjonuje już od 10 lat. Założył ją jej syn.

Najpierw prowadził ją sam, później my z mężem dołączyliśmy i w ten sposób powstała firma rodzinna. Jak to się mówi, wszystkie ręce na pokład. Na początek pracowaliśmy we trójkę, później w miarę rozwoju firmy zaczęliśmy zatrudniać pracowników.

Kobieta wspomina, że początki nie były dla niej łatwe. Była przerażona nie tylko widokiem, ale przede wszystkim odorem, który unosił się w miejscu zgonu.

Przez trzy noce nie mogłam zasnąć, bo co zamknęłam oczy, to miałam przed nimi ten widok. I jeszcze przez kilka dni w nozdrzach czułam odór, mimo że na miejscu miałam maskę. Pewnie to w głowie mi siedziało. Ciągnęło się to za mną.

„Kolekcja kału w woreczkach”

Iwona opowiada szczegółowo o procedurach towarzyszących sprzątaniu pomieszczenia po zmarłym. Tłumaczy, że trwa to zwykle od jednego do nawet czterech dni. W pierwszej kolejności pracownicy dezynfekują pomieszczenie, a następnie przystępują do zebrania niebezpiecznych odpadów. Rozmówczyni wspomina, że w miejscach morderstw, samobójstw czy wypadków można znaleźć zaskakujące rzeczy. Jedna ze zmarłych kobiet kolekcjonowała własne odchody!

Zdarzały się wielkie krwotoki, i ten taki zapach specyficzny, metaliczny. Pamiętam takie jedno zlecenie, kiedy opróżnialiśmy mieszkanie po zbieraczce. Ona zrobiła na stole kolekcję kału w woreczkach, a na pianinie poustawiała pojemniki z moczem.

Informacja o śmierci bliskiej osoby jest ogromną tragedią. Specjalistka od sprzątania po zgonach twierdzi jednak, że dużo większą tragedią są sytuacje, gdy zmarły nie miał żadnych krewnych. Węgorowska pamięta przypadek, gdy zwłoki zostały odnalezione dopiero po dwóch latach. Odkryli je pracownicy firmy windykacyjnej.

Wchodzą do środka i odkrywają zwłoki. Po dwóch latach! I wie pani, że jak to zobaczyli, to uciekli.

Trudna praca

Iwona Węgorowska przyznaje, że jej praca nie należy do łatwych. Sprzątając nie może pominąć żadnego miejsca. Na szczęście przydzielane są jej głównie niewymagające siły zadania.

Ja jako kobieta nadaję się raczej do takich bardziej precyzyjnych prac.

Sprzątaczka narzeka na niemiłe reakcje ze strony sąsiadów mieszkań, w których miał miejsce zgon.

Wiadomo, że my musimy opróżnić całe mieszkanie, gdy zabiorą ciało – ze wszystkiego. Często łącznie z zerwaniem podłogi. Ekipa musi to jakąś stroną wynosić. Schodami, windą. A sąsiedzi potrafią wzywać na nas straż miejską, że śmierdzi, że robimy bałagan. Gdzie oni byli, gdy ten ktoś umierał? Bywało, że straż przyjeżdżała i im wlepiała mandaty, nie nam.

W opinii Węgrowskiej w ostatnich latach przybywa tzw. „zgonów długoterminowych”.

Długo ludzie leżą. Wiadomo, jakie są czasy. Młodzi wyjeżdżają, starsi zostają sami. Jest ogólnie znieczulica, nikt się nikim nie interesuje. Ludzie zaczynają interesować się, gdy smród jest nie do zniesienia.

Bardzo często sąsiedzi zwlekają z powiadomieniem odpowiednich służb. Dopiero, gdy smród jest nie do wytrzymania lub zauważają niepokojące oznaki, decydują się na zgłoszenie.

Niekiedy wcześniej idą do spółdzielni, ale tam ich hamują, mówiąc, że problem wynika z wilgoci. Ale jak ci spada biały robak, to coś się przecież dzieje u góry.

Fotografie: Imgur

Może Cię zainteresować