×

Kolejny „paragon grozy” znad morza. Cena za rybę dla dziecka zwala z nóg

Sezon wakacyjny to także sezon na „paragony grozy”, które co rusz pojawiają się w sieci. Najczęściej dzielą się nimi klienci nadmorskich restauracji, zaskoczeni wysoką ceną posiłku. Pani Agata pokazała kolejny „paragon grozy” znad morza. Zaskoczyła ją nie tylko cena za rybę, ale i zachowanie pracownicy smażalni.

Kolejny „paragon grozy” znad morza

„Portfel cały wypchany” niekoniecznie dolarami, ale chociaż złotówkami, warto zabrać w podróż nad polskie morze. Choć wydawać by się mogło, że Bałtyk to opcja tańsza, niż wczasy zagraniczne, z tym bywa różnie. Przekonują się o tym nawet ci, którzy nad morze nie jadą. Głównie za sprawą „paragonów grozy”, publikowanych w sieci przez oburzonych klientów.

Tym razem na upiorny paragon poskarżyła się pani Agata, która odpoczywa z rodziną w miejscowości Chałupy w województwie zachodniopomorskim. Kobieta wybrała się z synem do smażalni ryb, gdzie zamówiła standardowy zestaw: łososia z frytkami i sałatką. Ile można zapłacić za taki obiad? Okazuje się, że sporo i to nie tylko w restauracji, w której jest „jakby luksusowo” (cytując klasyka). Ale turystce nie spodobała się nie tylko cena. Zaskoczyło ją również zachowanie kelnerki.

Inflacja czy cwaniactwo?

W nadmorskich smażalniach zazwyczaj ryba sprzedawana jest na wagę. Pani Agata spodziewała się więc, że zamawiając rybę dla syna, otrzyma stosowną porcję. Zaskoczenie przyszło w momencie, gdy za obiad trzeba było zapłacić. Pani Agata nie wytrzymała, wyciągnęła telefon i zrobiła zdjęcie.

Jak się okazało, w smażalni odwiedzonej przez turystkę, cena za kilogram ryby to 190 zł. Panią Agatę zaskoczył również fakt, że kelnerka uznała, iż chłopiec zje… pół kilograma ryby. Ostatecznie za posiłek dla dziecka pani Agata zapłaciła ponad 114 złotych, przy czym frytki i surówka kosztowały jedynie 8 zł.

Dla mnie to jest tzw. paragon grozy. I nie ma to nic wspólnego z inflacją, a raczej z cwaniactwem. Dziecko miało ochotę na rybę nad morzem. Pani postanowiła przygotować… 0,5 kg (!) świeżej ryby dla chłopca. Ps Przyznaję, że cena za kg też powala jak u rybaka i bez pośredników

– napisała pani Agata na Twitterze.

Nie jest to pierwszy i z pewnością nie ostatni „paragon grozy” w tym sezonie.

Inflacja, a może zwykłe cwaniactwo?

Fotografie: Pixabay (miniatura wpisu), Twitter

Może Cię zainteresować