×

Kolejna ofiara księdza-pedofila ujawnia swoja historię! „Wszystko okraszał modlitwą”

Biskup pomocniczy archidiecezji krakowskiej zaczął molestować Monikę, gdy ta miała zaledwie 15 lat. Jak wspomina ofiara, modlił się dotykając jej ciała i wsuwając ręce między uda. „Mówił, że Bóg mnie mu zesłał” – ujawnia kobieta.

„Dobry wujek”

Monika, jak wiele ofiar kościelnej pedofilii, pochodzi z bardzo religijnej rodziny. Biskupa Jana Szkodonia poznali na pielgrzymce do Watykanu w 1998 roku. Od tamtej pory duchowny był częstym gościem z ich domu. Bliscy Moniki uważali jego wizyty za wielki zaszczyt. Pochlebiało im, że duchowny uważa się niemal za członka ich rodziny.

Kiedy po raz pierwszy zainteresował się Moniką z sensie seksualnym, ona sama, jak przyznaje w rozmowie z dziennikarzem Dużego Formatu, uznała, że powinna poczuć się zaszczycona jego zalotami:

Po tym, gdy mnie pierwszy raz dotknął, nie uciekałam, tylko bałam się, że zabroni mi do siebie przychodzić. Aż tak byłam w niego wpatrzona, a raczej w jego święty wizerunek. Niewielu księży z diecezji miało dostęp do biskupa, a ja, licealistka, miałam nieograniczony. Wszystko okraszał modlitwą, mówił, że Bóg mnie mu zesłał. Wierzyłam w to.

Do molestowania dochodziło najczęściej w mieszkaniu biskupa w kościelnej kamienicy przy Kanoniczej. To tam duchowny obłapiał 15-latkę, wkładał jej ręce pod bluzkę i między uda. Przez ten cały czas, jak wspomina ofiara, nie przestawał się modlić.

Miarka się przebrała

Monika była tak zapatrzona w duchownego, że dopiero na studiach przyszło jej do głowy, że ich relacje nie są właściwe. Zaczęła odmawiać wizyt na Kanonicznej. Biskup w rewanżu odmówił udzielenia chrztu dziecku, które akurat przyszło na świat w jej rodzinie. Zrobiło się zamieszanie, bo bliscy Moniki nie mogli zrozumieć, dlaczego popadli w nagłą niełaskę u duchownego.

Po 20 latach od pierwszego seksualnego kontaktu z biskupem, kobieta postanowiła ujawnić swoją historię.
Sprawę zgłosiła do prokuratury oraz do Watykanu, do Kongregacji Nauki Wiary.

Biskup dementuje

Biskup Szkodoń zgodził się porozmawiać z autorem reportażu o Monice. Potwierdził, że znał ją i jego rodzinę, a także ma świadomość zgłoszonych przez nią zarzutów, bo był w tej sprawie wzywany do Watykanu. Zgodnie ze zwyczajem powszechnie przyjętym wśród księży-pedofilów, zapewnił, że nigdy nie doszło do molestowania, a dotyk i pocałunki były jedynie wyrazem ojcowskiej serdeczności.

Twierdzi, że zarzuty Moniki są wyrazem zemsty za to, że odmówił jej pomocy podczas rozwodu z mężem, który ją bił. Dodaje, że jest to element „nagonki” na duchownych, którą uważa za element przemijającej mody. W oficjalnym oświadczeniu napisał:

W obliczu zapowiadanych doniesień medialnych na temat mojej osoby pragnę przekazać, że zostałem przez Nuncjusza Apostolskiego w Polsce poinformowany o wszczęciu wobec mnie postępowania, które jest przewidziane prawem kanonicznym, oraz że zostały podjęte czynności i decyzje wynikające z norm wewnątrzkościelnych dotyczących biskupa (…) Stanowczo oświadczam, że przedstawione mi oskarżenia są nieprawdą oraz że godzą w moje dobre imię, którego zamierzam bronić. Do czasu wyjaśnienia sprawy, nie będę podejmował żadnej pracy duszpasterskiej. Proszę o modlitwę w intencji Kościoła oraz o szybkie poznanie pełnej prawdy.

Kościelne śledztwo

Na razie biskup Szkodoń, po opuszczeniu archidiecezji, przebywa „w odosobnieniu”. Śledztwo w jego sprawie prowadzi Kongregacja Nauki Wiary. Jeśli potwierdzi ona zarzuty Moniki, największą karą, która może spotkać winowajcę, jest wydalenie ze stanu kapłańskiego. Głos w tej sprawie zabrał już kardynał Stanisław Dziwisz, którego najbardziej zaniepokoiło to, że oskarżenia o pedofilię „boleśnie dotknęły” jego i znajomych:

Sformułowanie wobec Księdza Biskupa zarzuty boleśnie dotknęły wiele osób, dla których Biskup Jan Szkodoń jest autorytetem, ojcem i przyjacielem.

Źródła: gazetakrakowska.pl, wiadomosci.wp.pl, wiadomosci.gazeta.pl

Może Cię zainteresować