Zachowanie ministrantów oburzyło Asię. Zastanawia się, dlaczego ksiądz na to pozwala
Wizyta księdza po kolędzie odbywa się w większości domów w Polsce. Nie we wszystkich rejonach polega ona na tym samym. Są województwa, gdzie pieniążki otrzymują także ministranci, którzy przybywają z księdzem. W województwie podkarpackim ten zwyczaj cały czas jest podtrzymany. W tej właśnie sprawie napisała do nas mama pewnego chłopca, która uznała, że sprawy w jej parafii obrały zupełnie inny bieg niż powinny.
„Nie podoba mi się to, że po kolędzie chodzą chłopcy, którzy zdecydowali się być ministrantami dopiero tydzień przed kolędą, a znani są z tego, że są niegrzeczni i pokazują regularnie rogi nie tylko w szkole, ale także u nas w miejscowości”/h2>
Pani Asia zdecydowała się na wiadomość do nas, aby podnieść ten temat i dowiedzieć się od czytelników, czy ich zdaniem taka postawa, jaką przyjęto w jej parafii, jest odpowiednia.
„Denerwuje mnie to, że mój syn jest ministrantem od dwóch lat, a ani razu jeszcze nie uczestniczył w tzw. „chodzeniu po kolędzie”
Czy on jest gorszy od reszty? Czy dlatego, że jestem samotną matką, to nie jestem wzorem do naśladowania? A może chodzi o to, że ojciec jednego z chłopców pracuje w gminie i może coś załatwić?
Nie wiem, gdzie szukać odpowiedzi, ale nie podoba mi się to także z tego powodu, że mój Patryczek jest dobrym chłopcem. Nie pali, nie popija tak jak tamci i ma zasady. A tamta dwójka to nie dość, że pali, to widziałam kiedyś jak sąsiadce z podwórka ukradli jakieś owoce. Tak powinien zachowywać się ministrant?
Jakby tego było, to właśnie oni chodzą z księdzem po domach i dostają pieniądze. Ja nie mam zamiaru im nic dać, bo uważam, że to nie jest mój obowiązek! Nie podoba mi się to i nie wyrażam zgody na coś takiego!
„Czy tylko w mojej parafii są takie sytuacje? Chyba tak to nie powinno wyglądać, prawda?”
Oczywiście zapytałam księdza o to, czy jego zdaniem to odpowiedni chłopcy na odpowiednim stanowisku, na co on mi powiedział, że Bóg kocha wszystkich tak samo i nie powinnam w ten sposób nikogo oceniać. Wyobrażacie to sobie?!
Może jeszcze bym odpuściła, ale usłyszałam, jak wychodzili z jednego domu, a ja wracałam do domu: „Ta stara dała tylko 10 złotych, a jej syn jeździ nowym autem. Skąpa baba i tyle”.
I co? Teraz też ksiądz by powiedział, że dawać trzeba każdemu szansę? Nie wiem, ale bardzo się zraziłam do tego wszystkiego i nie wiem, co mam myśleć o tym. Nie chcę, żeby mój syn więcej chodził na msze. Wydaje mi się, że to nie pomoże mu rozwijać jego wrażliwości. Czy Waszym zdaniem podejmuję dobrą decyzję?