Zwijała się z bólu i prosiła o pomoc. 26-latka rodziła w celi, ale nikt nie reagował
26-letnia Diana Sanchez to świeżo upieczona matka. Jej poród był jednak daleki od ideału i to nie tylko ze względu na potworny ból, ale również i miejsce, w jakim przyszło na świat jej maleństwo. Kobieta urodziła w więzieniu w amerykańskim Denver. I choć wydawać by się mogło, że personel zapewni jej w takiej sytuacji profesjonalną pomoc, nic bardziej mylnego. 26-latka krzyczała i zwijała się z bólu, a mimo to nikt nie reagował. Teraz chce pozwać strażników, którzy w żaden sposób nie reagowali na jej wezwania.
Prosiła strażników o pomoc
Diana Sanchez trafiła do więzienia 14 lipca ubiegłego roku pod zarzutem kradzieży tożsamości. Była wtedy w zaawansowanej ciąży. Dwa tygodnie później urodziła synka Jordana. Sam obraz porodu przyprawia jednak o dreszcze. 26-latka opowiada, że o nadchodzącym porodzie poinformowała strażników 6 godzin wcześniej. Kiedy nie reagowali, przypominała im o tym ponownie. Jej zdaniem robiła to w sumie aż ośmiokrotnie. Bez skutku.
Kobieta urodziła w więzieniu. Nigdy tego nie zapomni
26-latka zwijała się z bólu na zimnej ławce w celi i krzyczała błagając o pomoc. Koszmar Diany trwał godzinami, podczas gdy stojący nieopodal pielęgniarz wszystkiemu się przyglądał. Wszedł do celi dopiero wtedy, gdy maleństwo przyszło na świat. Co więcej zabrał dziecko i odszedł jak gdyby nigdy nic.
Ten ból jest po prostu nie do opisania. Najbardziej boli jednak fakt, że nikogo to nie obchodziło – tłumaczy Diana Sanchez
Dopiero wtedy wezwano karetkę.
Narazili życie mojego syna. Gdy dotarłam do szpitala usłyszałam, że mogłam się wykrwawić – powiedziała
Pozew
Świeżo upieczona matka postanowiła tak tego nie zostawić i pozwała personel więzienia. W ostatnim czasie prawnicy 26-latki złożyli w sądzie pozew, z którego wynikało, że personel placówki był świadomy, że kobieta rodzi. Był świadomy, a mimo to nie zareagował, jak na służbę więzienną przystało. Najprawdopodobniej nie zabrał ciężarnej do szpitala, bo uznał to za „niewygodne”
Brak jakiegokolwiek współczucia jest zdumiewający – powiedziała pełnomocniczka Diany Sanchez, Mari Newman
W pozwie odniesiono się także do sytuacji, która miała miejsce już po porodzie. 26-latka widziała, jak pielęgniarz zabiera jej dziecko. Nikt jednak go nie oczyścił, nie wysuszył, nie zważył, nie zmierzył i nie podał żadnych leków.
To powinien być najszczęśliwszy dzień w jej życiu. Zamiast tego był dniem niepotrzebnego terroru, bólu i upokorzenia, które wciąż powoduje u niej traumę – dodała pełnomocniczka
Do sprawy odniosła się także rzeczniczka departamentu szeryfa.
Współczujemy każdemu, kto w czasie ciąży znajduje się w więzieniu. Także pani Sanche. Pani Sanchez podczas porodu przebywała na oddziale i pod opieką personelu medycznego – oświadczyła rzeczniczka