×

Uczniowie czuli, że mogą zginąć. Ujawniono ich ostatnie sms-y do bliskich

Katastrofa promu Sewol u wybrzeży Korei Południowej: od tragicznego zdarzenia minęło już 7 lat. Prom stał się trumną dla ponad 300 pasażerów, w tym 254 uczniów szkoły średniej i ich nauczycieli. Opublikowano SMS-y, które ofiary wysyłały do swoich bliskich tuż przed śmiercią.

Katastrofa promu Sewol

Prom Sewol wypłynął z portu w Incheon we wtorek 15 kwietnia 2014 r., o godzinie 21:00. To miała być wyprawa na „koreańskie Hawaje”, czyli wyspę Czedżu (Jeju). Po niespełna 12 godzinach rejsu, prom wpłynął do kanału Maenggol (południowe wody Korei Południowej). Ok. godz. 8.40 załoga statku rozpoczęła walkę z silnym prądem, który spowodował, że po 10 minutach prom przechylił się już o 30 stopni na lewą burtę. Gdy rozgrywały się te dramatyczne wydarzenia, kapitan statku przebywał w prywatnej kabinie. Na mostku pozostawił niedoświadczonego oficera. Gwoździem do trumny było wyłączenie silników przez głównego inżyniera. Statek już nie mógł się ratować. Gdy prom tonął, kapitan i załoga wydali polecenie, by wszyscy znajdujący się na pokładzie pozostali na miejscu.

Ta decyzja okazała się wyrokiem śmierci.

Prom Sewol zatonął 16 kwietnia 2014 r., a w katastrofie śmierć poniosły 304 osoby. Wśród ofiar było wielu uczniów szkoły średniej.

Uratowano 172 pasażerów, a pierwszymi uratowanymi osobami byli… kapitan, główny mechanik oraz starszy i drugi oficer. Uciekali, nie przyznając się ratownikom, że należą do załogi. Zostawili setki pasażerów na pastwę losu. Dziewięciu osób nigdy nie odnaleziono. Przeżyli głównie ci, którzy zbuntowali się wobec poleceń załogi i w kamizelkach ratunkowych wskoczyli wprost do morza.

Na tę ogromną tragedię złożyło się wiele czynników: przeładowanie promu ponad normę, niezabezpieczony ładunek, a także, a może przede wszystkim, liczne zaniechania i skrajna niekompetencja załogi oraz kapitana.

Ostatnie „kocham cię”

Przerażone dzieci wierzyły, że doświadczony kapitan i załoga statku wiedzą, co robią. Ofiary słuchały poleceń i uspokajały się tym, że mają założone kamizelki ratunkowe. Ale niektórzy czuli, że zbliża się koniec. Świadczą o tym SMS-y, które ujawniono po latach.

To może być ostatnia szansa, aby powiedzieć, że cię kocham

– napisał jeden ze studentów do matki.

Nieświadoma niczego kobieta odpisała, że również go kocha. Tego dnia padło wiele ostatnich „kocham cię”.

Wielu uczniów na bieżąco relacjonowało bliskim to, co działo się na pokładzie.

Tato, nie martw się. Mam na sobie kamizelkę ratunkową i jestem z innymi dziewczynami. Jesteśmy w środku statku, jeszcze na korytarzu

– pisała uczennica.

Wiem, że trwa akcja ratunkowa, ale czy nie powinniście czekać na zewnątrz? Spróbujcie się wydostać, jeśli możecie

– odpowiedział ojciec.

Statek jest zbyt przechylony. Korytarz jest zatłoczony przez tak wielu ludzi

– odparła córka.

W pozostałych SMS-ach pisano m.in., że panuje ogromny tłok, są problemy z wyjściem, oraz że załoga kazała wszystkim czekać i nie wychodzić z kabin.

Statek wpadł na coś i się nie rusza. Mówią, że straż przybrzeżna właśnie przybyła

– pisał jeden z uczniów do starszego brata. Z odpowiedzi wynikało, że wszyscy wierzyli w kompetencje załogi promu.

Nie wpadaj w panikę. Po prostu rób to, co ci każą, a wtedy będzie dobrze

– odpisał brat.

Autora tego SMS-a wysłanego ze statku do dzisiaj nie odnaleziono.

Sąd w mieście Gwangju orzekł, że kapitan Lee Jun-Seok winny jest zabójstwa. Mężczyzna resztę życia spędzi w więzieniu.

Fotografie: Twitter (miniatura wpisu), Facebook

Może Cię zainteresować