×

Oto wyznania ludzi na temat internetowych romansów. W sieci ludzie są odważniejsi, niż w życiu

Każdy, kto ma dostęp do Internetu nawiązuje prędzej czy później kontakty z innymi ludźmi. Relacje nie od początku są intymne. Najczęściej zaczynają się od niezobowiązujących rozmów.

Na swoim blogu w artykule „Internetowy Romans-zdrada czy wybryk” Monteki pisze:

Ile razy usiadła przed monitorem tyle razy na jej twarzy malował się tajemniczy uśmiech. Byłem pewny, że nie koresponduje z szefem. Musiałem Anię rozgryźć, no co…zwykła ludzka ciekawość. „Mów kim on jest ?” – spytałem. Ania ochoczo odkryła mi swój sekret. Okazało się, że zamieszana jest w internetowy romans. Zupełnie nie przeszkadza jej fakt, że ma bardzo szczęśliwe małżeństwo i śliczną córeczkę.

Autor artykułu zainteresował się tą sytuacją. Postanowił stworzyć ankietę i skierował ją do zupełnie obcych mu kobiet. Oto jak odpowiedziały na nią panie:

Ola, 29 lat:

Z Andrzejem poznałam się na własnym blogu. Czytał moje teksty, pozostawiał komentarze, dawał szczere rady i wspierał wtedy, kiedy tego potrzebowałam. Czułam się szczęśliwa, było mi to potrzebne. Dlaczego? Ponieważ mojego męża od dawna nie interesują moje uczucia oraz myśli. Potrzebuję „męskiego ramienia i męskiego wsparcia”. Zakochałam się w Andrzeju. Mój internetowy romans trwał półtora roku. Dla Andrzeja byłam gotowa na rozwód, nawet chciałam się do niego przenieść. To była wirtualna miłość. Po jakimś czasie silne uczucie gdzieś zniknęło, przepadło bezpowrotnie. Korespondowanie z Andrzejem zaczęło mi ciążyć, wymagał, abym była obecna w Internecie 24 godziny na dobę, abym nie zajmowała się mężem ani pracą. Nasz związek nie mógł przetrwać. Rozstaliśmy się i jestem szczęśliwa z tego, że postawiłam na rodzinę.

Natalia, 25 lat:

Jestem mężatką posiadającą dziecko. Na jednym z portali poznałam mężczyznę, który dosłownie mnie oczarował. Ma na imię Damian, jest ode mnie dwa lata młodszy. Wszystko zaczęło się od zwyczajnej korespondencji. Nasza wirtualna więź przerosła w bardzo romantyczny związek. W tym związku było cierpienie oraz pożądanie. Mieszkamy w różnych krajach. Jak tylko nadarzyła mi się okazja na samotny wyjazd, to oczywiście wybrałam się do Damiana. Nasze spotkanie było jak z bajki! Potrzeba podtrzymywania tego związku jest teraz sto razy silniejsza, niż była kiedyś. Nie wiem, co mam robić. Męża już nie kocham. A co do Damiana – to nie jestem go pewna. Być może dla niego to jedynie przelotny romans?

Elwira, 35 lat:

Mój staż rodzinny, to 14 lat. Mam dwoje dzieci oraz wspaniałego męża. Jednak czasami mam ich wszystkich dosyć i wystrzeliłabym ich w kosmos. Chcę czegoś nowego. Jak tylko podłączyli nam sieć, natychmiast nawiązałam internetowy romans. Za pomocą portalu randkowego poznałam mądrego i atrakcyjnego mężczyznę. Nie ukrywałam przed nim mojego rodzinnego statusu. Po czterech miesiącach korespondencji powiedział, że mnie kocha. Zaproponował abym wyszła za niego, mówił że chciałby mieć ze mną dziecko. Odniosłam się do jego propozycji z humorem. Wybrałam realne życie przy boku realnego męża i realnych dzieci. Mój internetowy przyjaciel bardzo się obraził. Jak się okazało, myślał, że to odwzajemnione uczucie. Usunął mnie ze spisu swoich przyjaciół i już się nie kontaktujemy.

Zastanawiające jest to, że większość wypowiedzi pochodzi od mężatek i kobiet będących już w związku.
Skąd u nich ta chęć romansowania?

W internecie czujemy się anonimowi i odważniejsi. Nawiązujemy więc kontakty z innymi ludźmi – także uczuciowe.

Dlaczego zakochujemy się w kimś, kogo znamy tylko poprzez wymianę wiadomości w komunikatorze?

Coraz częściej w związkach czujemy się samotni. Ludzie nie umieją już ze sobą rozmawiać. Partnera raczej widujemy codziennie. Widzimy, co robi, nasz mózg nie potrzebuje dodatkowych informacji przekazanych werbalnie. Nic bardziej mylnego.

Bliskość na odległość, czym się mierzy oddalenie w związku?

Monteki w artykule kontynuuje:

Internetowy związek można w każdej chwili przerwać i w każdej chwili można nawiązać nowy wirtualny romans. Zdarzają się kobiety, które posiadają jednocześnie kilka romansów. Realizują w ten sposób do granic wytrzymałości cechy swojego charakteru – być: kotką, panterą, wilczycą, cnotką lub rozpustnicą.

Kobiety potrafiły przyznać się do romansu przez Internet. A co na to mężczyźni?

Magdalena Olechnowicz w artykule „Zdrada przez Internet. Dlaczego mężczyźni to robią?” Przyznała się, że zrobiła eksperyment, aby zbadać ten temat.

Na jedną noc zmieniłam się w łowczynię cudzych mężów. Biorąc pod uwagę, że coraz więcej romansów zawiązuje się przez Internet, zapolowałam w sieci, wirtualnie. Oczywiście za wcześniejszą zgodą swojego męża.

Kobieta rozmawiała z wieloma mężczyznami. Zadawała im trudne pytania:

Na pytanie, czy jest zadowolony ze swojego życia seksualnego, odpowiedział: „to trudne pytanie, ale na tyle zadowolony, żeby nie szukać atrakcji, wręcz się przed nimi bronić, bo kac moralny jest później straszliwy, mam też przeczucie, że sam mógłbym więcej wnieść, ale jakoś nie ma na to czasu”. Napisał też o tym, jak po drugim dziecku odkrywają z żoną seks na nowo. Pożegnaliśmy się po 2 w nocy. Nie dał się namówić na spotkanie, ale obiecał jeszcze rozmowę.

Inni jej rozmówca to 36 letni kierowca. Nie ukrywał chęci spotkania, ale był wobec niej szczery:

Od 12 lat ma żonę. Przyznał, że ożenił się, kiedy był młody i tylko dlatego, że miał zostać ojcem. Przed ślubem nie znali się długo, ale później pokochali. Dziś mają 11-letniego syna, a drugie dziecko jest w drodze. „Święty to ja nigdy nie byłem. Raz nawet żona się dowiedziała i małżeństwo wisiało na włosku. Udało się je jednak uratować, a na zgodę postanowiliśmy zrobić sobie dzidziusia” – żartował. Dziecko urodzi się jesienią. „Niestety, z seksem teraz kiepsko” – pisze Kierowca. – Nie szukam jednak okazji, bo nie chcę skrzywdzić żony. Gdyby się dowiedziała, mogłaby stracić dziecko z nerwów”.

Jeszcze inny mężczyzna był jeszcze bardziej bezpośredni:

Bo jestem ciekaw, jak wyglądasz, bo mnie zaintrygowałaś, bo mnie podniecasz, a to miłe uczucie, bo godzisz się na wzajemne sprawianie sobie przyjemności bez żadnych zobowiązań.

Okazuje się, że Internet jest dobrym miejscem na tajemnicze znajomości. Są łatwe i wymagają komunikacji, wirtualnej.

Pojawia się wspólny mianownik dla wszystkich przypadków. Brak komunikacji, partnerstwa jest przyczyną „bezpiecznych internetowych poszukiwań”, ekscytujących i podniecających. Jednak prędzej czy później, uczucie, które żywimy do swojego partnera, czy partnerki usycha, jak niepodlewany kwiat. Zwracamy wtedy większą uwagę na relacje wirtualne. Stanowią dla nas odskocznię od szarej rzeczywistości.

Życie weryfikuje pewne sytuacje, a ludzie poszukują miłości, zrozumienia. Ryzykują nawet stabilność rodziny. Bo tak naprawdę w sieci nigdy nie jesteśmy samotni. Gorzej, jak wstaniemy od monitora komputera i popatrzymy za okno.

Może Cię zainteresować