×

Zwierzęta w hotelu były głodzone, trzymane w klatkach, ciemności i odchodach przez wiele tygodni

W podwarszawskim Osiecku znajduje się hotel dla zwierząt. Niestety, warunki, które w nim panują pozostawiają wiele do życzenia. Już raz organizacja walcząca o prawa zwierząt, „Pogotowie dla Zwierząt”, w asyście policji odebrała placówce podopiecznych, jednak jej zamknięcie było tylko chwilowe. Dziś znów funkcjonuje.

Fatalne warunki i przemoc

Sytuację, jaka panowała w hotelu dla zwierząt w Osiecku, ukazano w programie TVN, Uwaga!. Wspomniana wcześniej organizacja przez kilka miesięcy zbierała dowody na złe traktowanie zwierząt w tej placówce. Panowały tam nie tylko fatalne warunki, zachowanie opiekunów zwierzaków również było skandaliczne. Okazało się, że dochodziło tam nawet do aktów przemocy.

Pojawiło się nagranie, na którym doskonale widać, że osoba czuwająca nad zwierzętami podchodzi do nich z kijem. Czworonogi widząc to, zaczęły uciekać w popłochu. Wskazuje to na fakt, że taka sytuacja nie miała miejsca po raz pierwszy.

Zwierzęta wracały z ranami

To jednak nie wszystkie dowody. Właściciele zwierząt, którzy korzystali z usług hotelu twierdzą, że ich pupile po pobycie tam miały ślady pobicia. Jedna z kobiet wyznaje:

Po pięciu dniach odebraliśmy psa. Miał cechy pobicia. Miał krwiaki na głowie, ze strupami. Nie wiedzieliśmy, skąd się to wzięło. Pies bał się nawet wyciągania ręki. Jak ją wyciągaliśmy, to się kulił do ziemi

Interwencja organizacji

Na początku czerwca organizacje walczące o prawa zwierząt weszły na teren hotelu. Wolontariusze nie mogli uwierzyć własnym oczom. Zarówno psy, jak i koty były trzymane w okropnych warunkach. Było ciemno, brudno i okropnie śmierdziało. Zwierzaki przebywały wśród odchodów. Wszystko wskazywało na to, że pomieszczenia oraz boksy, w których przebywały nie były sprzątane już od kilku dobrych tygodni. To, jak tragiczna była ta sytuacja, obrazuje fakt, że gdzieniegdzie zalęgły się już nawet larwy much.

Organizacja „Ratujmy zwierzaki” poinformowała o tym, co jej wolontariusze zastali w osieckim hotelu dla zwierząt:

Były głodzone, trzymane w komórkach, w zamknięciu, ciemności i odchodach od wielu tygodni. Niewypuszczane i bez dostępu do wody – przeżywały tam piekło

W interwencji uczestniczyła również pani weterynarz, która od razu sprawdziła stan zwierząt. Potwierdza, że on również był zły – sierść czworonogów była posklejana odchodami, a wiele z nich miało infekcje grzybicze.

Właścicielka walczy o prawa zwierząt

Jak się okazało, właścicielką tej placówki jest pani Renata, która od ponad 20 lat działała w organizacjach broniących praw zwierząt. Z tego względu sytuacja jest jeszcze bardziej zatrważająca. Mało tego, kobieta jest także prezesem jednej z krakowskich fundacji prozwierzęcych. Grzegorz Bielawski z „Pogotowia dla Zwierząt” w rozmowie z programem Uwaga! powiedział:

Znam ją od 10 lat i kilkakrotnie prowadziliśmy wspólnie interwencje. (…) Nie wiem, co się jej stało

Kobieta prowadzi hotel dla zwierząt w Osiecku wraz ze swoim mężem, Radosławem. Wolontariusze, którzy uczestniczyli w interwencji i ratowaniu zwierzaków powtarzają, że para jednogłośnie stwierdziła, iż zwierzaki nie były źle traktowane. Co więcej, według małżeństwa nie doszło do żadnego zaniedbania. Ani pani Renata, ani jej mąż nie czuli nawet cienia zażenowania, bo według nich wszystko znajdowało się w najlepszym porządku.

Prawda była jednak zupełnie inna

Zwierzaki były wycieńczone, a warunki fatalne. Szczęśliwie po interwencji organizacji wszystkie zabrano z hotelu dla zwierząt w Osiecku. Okazuje się jednak, że aby sprawa została całkowicie sfinalizowana, konieczna jest interwencja gminy. Ta jednak nie zrobiła nic w tej sprawie. Gmina stwierdziła, że konieczne jest przeprowadzenie oddzielnego postępowania. Jednak urzędniczka, która była w hotelu, nie uważa, aby psy znajdowały się w aż tak złych warunkach.

Jak nie wiadomo o co chodzi…

Ewa Bieniek, weterynarz, która uczestniczyła w interwencji twierdzi, że dzieję się tak z określonych powodów:

To gmina na swój koszt powinna przyjąć je do schroniska. To jest duży koszt. Szukali oszczędności, więc (…) szukali argumentów, że im się tam nic nie dzieje

Właśnie dlatego Pani Renata oraz Pan Radosław nie otrzymali żadnego zakazu prowadzenia placówki. Mało tego, wciąż przyjmują do hotelu jeszcze kolejne zwierzaki. Podobno nawet w hotelu nie ma już miejsc na przyjmowanie zwierzaków, ponieważ wszystkie są zajęte.

Nas zastanawia fakt, jak osoba, która mogłoby się wydawać kocha zwierzęta może robić takie rzeczy…

Może Cię zainteresować