×

Oboje prowadzili rodzinny dom dziecka w Gdańsku. Przez trzy lata znęcali się nad najmłodszymi

Dom dziecka jest miejscem, do którego trafiają dzieci, które z jakiś przyczyn nie wiedzą, czym jest szczęśliwa i pełna rodzina, a może nawet czym w ogóle jest miłość. Pracownicy takiej placówki powinni robić więc wszystko, aby dać im chociaż namiastkę miłości. Niestety, nie wszyscy to rozumieją. Zdarza się, że najmłodsi przechodzą w takim miejscu przez prawdziwe piekło. Przekonały się o tym dzieci z Rodzinnego Domu Dziecka w Gdańsku.

Ich koszmar trwał przez 3 lata począwszy od lutego 2015 roku

Wioletta i Andrzej, właściciele rodzinnego domu dziecka, sami podjęli się wychowywania dwojga z ośmiorga dzieci. Pozostałe z nich były z kolei umieszczone w prowadzonej przez parę placówce na czas postępowań opiekuńczych. Nikt jednak nie podejrzewał, że zamiast domowego ciepła, para zafunduje im istne piekło na Ziemi.

Oboje używali wobec dzieci słów powszechnie uznanych za obelżywe. Wydzielając jedzenie w niewystarczającej ilości, nie zaspakajali ich podstawowych potrzeb. Dzieci były zastraszane brakiem kontaktu z biologicznymi matkami, jak również uniemożliwiano im kontakty, bądź ograniczano je czasowo – informuje Grażyna Wawryniuk z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku

Nie to jednak było w tym wszystkim najgorsze

Jak donoszą śledczy, dzieci, które były pod opieką pary, niejednokrotnie doświadczały przemocy fizycznej.

Dzieci uderzane były rękoma po ciele, szarpane za ręce. Wioletta W. i Andrzej W. stosowali kary polegające na zmuszaniu dzieci do przebywania na dworze w złych warunkach pogodowych i w późnych godzinach wieczornych. Andrzej W. jedną z pokrzywdzonych dziewczynek kilkakrotnie szarpał i rzucał na podłogę, a następnie na łóżko. Jednego z chłopców przywiązał do łóżka i uderzał pięścią w brzuch, a kolejnego uderzył rurą od odkurzacza – wymienia rzeczniczka prokuratury

Parze zostały postawione zarzuty

Wobec obojga prokurator zastosował środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji połączonego z zakazem zbliżania się na odległość 50 metrów do pokrzywdzonych małoletnich oraz kontaktowania się z nimi w jakiejkolwiek formie, zakazu prowadzenia działalności w ramach rodzinnego domu dziecka i działalności związanej ze sprawowaniem bezpośredniej pieczy nad małoletnimi – dodaje prok. Grażyna Wawryniuk

Jak odnoszą się do tego oskarżeni? Otóż małżonkowie nie przyznają się do winy. Nie zmienia to jednak faktu, że akt oskarżenia został już skierowany do sądu. Za okrutne traktowanie dzieci grozi im do 8 lat pozbawienia wolności.

Może Cię zainteresować