×

Była poniżana i bita przez męża. „Raz przyszedł z kolegami, powiedzieli że mnie przelecą”

Decyzja o ślubie to jedna z najważniejszych decyzji w życiu każdego człowieka. I choć wydawać by się mogło, że kiedy stajemy przed ołtarzem, jesteśmy pewni swojego wyboru, wątpliwości, niepewność i lęk po zaręczynach zdarzają się częściej, niż mogłoby nam się wydawać. Nie inaczej było w przypadku pani Lidii, która postanowiła podzielić się historią rodzinnej udręki z portalem Onet. Było to dla niej łatwiejsze dzięki pamiętnikowi, który pisała pod nieobecność męża. Wierzy, że jej słowa pomogą przestrzec inne kobiety przed tym, co ją spotkało.

Nieszczęście prześladowało jej rodzinę od najmłodszych lat

O tym, że urodziłam się pod nieszczęśliwą gwiazdą, pierwszy raz przekonałam się chyba wtedy, kiedy tato poszedł do więzienia. Bo zgwałcił swoją córkę, a moją młodszą siostrę, Tereskę – wspomina pani Lidia

Młodzieńcze lata

Pani Lidia miała 18 lat, kiedy z odwzajemnieniem zakochała się w porządnym chłopaku z sąsiedztwa, Maćku. Niestety, jego rodzice byli zupełnie przeciwni temu związkowi z prostego powodu – w przeciwieństwie do Lidki pochodzili z bogatego domu. Nie to jednak było dla niej w tym wszystkim najgorsze lecz fakt, że chłopak robił wszystko, co powiedzieli mamusia i tatuś, a przecież nie taką synową sobie wymarzyli. Jak się już domyślacie, ich związek nie miał więc racji bytu i skończył się szybciej, niż się rozpoczął.

„Matka chciała, żeby wszystkie jej dzieci jak najszybciej poszły na swoje”

Nie minęło wiele czasu, kiedy naraiła mi następnego chłopaka, z sąsiedztwa. Ciągle prosiła go o pomoc – a to żeby motykę naostrzył, a to kontakt naprawił – zawsze, kiedy byłam w domu. Zachwalała go, bo uważała, że pięć lat starszy mężczyzna będzie dla mnie doskonałą partią. Rodzice kupili mu segment, pralkę, naczynia, garnki. On miał posag, ja nie… Miałam inne plany: zrobiłam maturę, zaczęłam pracę w banku. Ale i matka, i on – razem naciskali na ślub. W końcu się zgodziłam. Kiedy już był pewny, że mnie ma, zaczął pokazywać swoją prawdziwą twarz

Ślub, który nie powinien się odbyć

Pani Lidia w rzeczywistości nie chciała wychodzić za chłopaka, którego tak bardzo narzucała jej mama. W końcu uznała, że nie ma jednak innego wyjścia, tym bardziej, że zaszła już z nim w ciążę, goście byli zaproszeni, jedzenie kupione i wszystko, co niezbędne na wesele zamówione. Szybko utwierdziła się jednak w przekonaniu, że popełniła ogromny błąd.

Do przedślubnej spowiedzi poszedł kompletnie pijany, a ja całą noc przed zamążpójściem przepłakałam. Do ołtarza też szłam ze łzami w oczach. Wesele było na 80 osób

Śmierć dziecka

W końcu na świat przyszło pierwsze dziecko Lidii i jej partnera. Niedługo po tym świeżo upieczona żona ponownie zaszła w ciążę. I choć miała na głowie mnóstwo obowiązków, mąż żądał od niej, aby zawsze przed wyjściem do pracy szykowała mu śniadanie.

Kiedyś nie mogłam tego zrobić, bo zajmowałam się chorą córką, on z całej siły walnął mnie w twarz. Poroniłam

Strasznie to przeżyłam. Poszłam do teściowej, bo chciałam się wyżalić. A ona razem z bratową zaczęły się strasznie ze mnie śmiać. Mówiły: ”to ty nie wiesz, że trzeba sobie śrubkę w dupkę włożyć?” Chodziło im o spiralę antykoncepcyjną – czytamy w pamiętniku

„Kiedy zaszłam w trzecią ciążę, on już pił na okrągło”

Pamiętam, któregoś razu – po jego tygodniowym ciągu alkoholowym – oświadczyłam, że nie pójdę z nim na jakąś imprezę rodzinną, bo tam będzie się lała wódka, a ja jestem blisko rozwiązania. Wrzeszczał wtedy: „Ty k***o, masz ze mną iść. Jak ci powiem, że białe jest czarne, to tak ma być! A jak ci każę szczekać jak pies, to będziesz szczekać. Zrozumiałaś?!” 

Materiały prasowe/pamiętnik Lidii

Materiały prasowe/pamiętnik Lidii

Na krzykach się jednak nie skończyło

Jak czytamy w pamiętniku, mężczyzna popychał żonę po całym domu, rzucał w nią wiadrem i bił pasem tak, aby nikt nie zauważył obrażeń. Lidia postanowiła jednak pokazać ślady pobicia teściowej i bratowej, skarżąc się jednocześnie na męża. I choć potajemnie liczyła na ich zrozumienie, te najzwyczajniej w świecie ją wyśmiały.

Od tamtej pory zamknęłam się w sobie i nie opowiadałam im, co dzieje się w czterech ścianach mojego domu – wspomina

Pretensje do matki i „budowa domu”

Miałam pretensje do matki, że znalazła mi takiego chłopaka i namawiała, żebym za niego wyszła. A kiedy się skarżyłam, że chleje na umór, powtarzała: „Każdy chłop pije. A twój może i nadużywa, ale przecież pracuje. Masz mu gotować i czekać z obiadem. I przestań wydziwiać, bo sama sobie rady nie dasz”. Nie miałam w niej oparcia, choć wiedziała, że mnie bije

Mąż Lidii lubił fantazjować. Pewnego dnia wpadł na pomysł, że wybuduje dom, choć jak wynika z zapisków kobiety, nie miało to praktycznie żadnego pokrycia w czynach. Zawsze kończyło się tak samo – gehenną, bo wtedy pił ze znajomymi ile tylko mógł.

Kolejna ciąża

Znów zaszłam w ciążę. Kazał mi spać na podłodze, podczas gdy sam rozwalał się na wersalce. Śmierdział niesamowicie, nie mył się wieczorami, bo był zbyt pijany. Kiedy zwracałam uwagę, że czuć od niego brzydki zapach, rzucał się mówiąc „to tobie z ryja śmierdzi, bo zębów nie myjesz”

Zawód mężczyzny

Z pamiętnika dowiadujemy się, że mąż Lidii był z zawodu kierowcą TIR-a. Jego praca również odbiła się na relacji pary, ponieważ mężczyzna często wyzywał żonę od przydrożnych prostytutek, z których usług, według niej, korzystał. Jakby tego było mało przywoził do domu pełno gazetek i filmów pornograficznych, które oglądał na komputerze córki wielokrotnie się onanizując na oczach dzieci.

Pomysł, który nie spodobał się mężowi

Kiedy Ola skończyła 10 lat, Lidia postanowiła zatrudnić się w fabryce worków foliowych. Pomysł ten nie spodobał się jej mężowi, który wydzwaniał do niej po kilkanaście razy dziennie grożąc, że wyciągnie ją stamtąd za włosy. Pewnego dnia Lidia postanowiła opowiedzieć swoją historię koleżance z pracy, która wielokrotnie próbowała podnieść ją na duchu.

Lidka, nie rezygnuj, on się nigdy nie zmieni, nigdy nie da ci grosza, nie poddawaj się

Rady koleżanki nie poszły na marne.

Zaciskałam zęby i pracy nie rzuciłam. Kiedy byłam w fabryce na zmianie, bałam się, czy pijany czegoś nie zrobi dzieciom. Ale one siedziały w swoich pokojach, zamknięte na klucz. Dodatkowo starsza córka kupiła owczarka niemieckiego, żeby w razie potrzeby ją obronił. Młodszą, kiedy szłam na nockę, często oddawałam do koleżanek, aby tam spała

Praca Lidii nie należała do najlżejszych – w szczególności, kiedy na głowie miała tak mnóstwo problemów.

Po ciężkiej pracy przy klejeniu worków wracałam skonana ze zmęczenia. Wychudłam, byłam słaba, pękały mi naczynka krwionośne w oczach. A od niego słyszałam: „Zdychasz i zdychasz, zdechnąć nie możesz. Zawiń się w końcu do grobu, będzie święty spokój”

Materiały prasowe/pamiętnik Lidii

Materiały prasowe/pamiętnik Lidii

„Chłopaki, chcecie wyr***ć moją żonę?”

Pani Lidia podkreśla, że najgorsze były dni, kiedy jej mąż przyprowadzał do domu kolegów, z którymi razem pił. Z pamiętnika kobiety wynika, że ich zachowanie praktycznie w niczym nie odbiegało od zachowania mężczyzny.

Bez skrępowania składali mi propozycje: „Lidka, twój mąż mówił, że możemy cię wyp******ć, bo on ma cię w d***e. Chodź, dogodzimy ci”. Innym razem jeden z nich pytał: „Chcesz być moją kochanką? Mam już cztery, będziesz piąta. Tak cię wyr****m, że zemdlejesz”. A sam krzyczał: „Jak ci całe życie śmierdzę, to ci sześciu takich przyprowadzę, żeby cię przelecieli”, albo: „To k***a, ona wam d**y da, wszystkim daje”

Mimo że takie zachowania miały miejsce, mąż Lidii był bardzo zazdrosny.

Ilekroć rozmawiałam przez telefon – najczęściej z koleżankami – wyrywał mi słuchawkę i wyzywał: „ty k***o, nie udawaj, wiem, że jesteś gachem mojej żony, tej dziwki. Dupa ją swędzi”. Kiedy wpadał w szał, wyrzucał przez okno meble, naczynia, garnki. A jak chciał mi zrobić na złość, to podczas obiadu obgryzał kurczaka albo żeberka, a kości rzucał za siebie – raz przez jedno, raz przez drugie ramię

Prawda ujrzała światło dzienne

W końcu o losie pani Lidii usłyszała policja. Za znęcanie się nad rodziną mężczyzna dostał wyrok w zawieszeniu, kuratora sądowego i zalecono mu podjęcie terapii AA. Mimo tak wielu działań, ostatecznie nic to nie dało. 

Dalej się awanturował, groził śmiercią. Drugi jego wyrok to było 10 miesięcy do odsiadki – wspomina Lidia

Co na to wszystko dorastające dzieci?

Dzieci dalej mnie namawiały, żebym się rozwiodła. Ale to najmłodsza dała wyraźny sygnał. To było jakoś niedługo potem, kiedy groził, że nas zamuruje na amen, w piwnicy. Żebyśmy tam zdechły bez chleba i wody. Starsza już wtedy z nami nie mieszkała, mąż jej oświadczył: „albo masz się dostosować do moich reguł, albo wyp******j z domu”

Ola miała 14 lat, kiedy przyprowadziła do domu szkolną panią pedagog i psychologa z opieki społecznej. Wierzyła, że w ten sposób pomoże rodzeństwu, a przede wszystkim mamie, która była na skraju wyczerpania i załamania nerwowego. Mamie, która mniej więcej w tym samym czasie napisała i wysłała pozew.

Wiedziała, że teraz domowa wojna rozpęta się na dobre, ale nie widziała już innego wyjścia.

„Wyprowadziłam się, żyję teraz w wynajętym mieszkanku, z psem”

Przez ten czas żyłam jak klucznik, wychodziłam z pokoju, zamykałam na klucz, wchodziłam do kuchni czy toalety, zamykałam zamek. I tak kilkadziesiąt razy dziennie. Wtedy też straszył, że mnie zamuruje w mojej części domu… Rozwód był trudny, ciągnął się dwa lata. Ale od czterech lat żyję już bez psychopaty. Życie z nim kosztowało mnie zdrowie. Cały czas jestem na lekach antydepresyjnych. Wyprowadziłam się, żyję teraz w wynajętym mieszkanku, z psem

Jak czuje się dzisiaj pani Lidia?

Z pamiętnika dowiadujemy się, że wciąż ma lęki, ma dni, że leży w łóżku, nie je, nie śpi i wciąż płacze. Ma dni, kiedy walczy sama ze sobą, aby pójść do pracy. Kiedy już do niej pójdzie, na miejscu nie odzywa się do nikogo. Wszyscy znają jej sytuację, jednak nikt nie wie, jak jej pomóc. Pomaga jej psychiatra, do którego chodzi wraz z najstarszą córką. Młodsza z kolei zaczęła mieć problemy z anoreksją, podczas gdy syn cierpi na depresję.

Przez byłego męża wszyscy w rodzinie mamy niskie poczucie wartości, jesteśmy psychicznie rozwaleni. Bardzo dużo zawdzięczam grupie terapeutycznej dla rodzin alkoholików. Tam młody chłopak, terapeuta prowadzący mityngi uświadamia mnie: „Zobacz dziewczyno, jak ty sobie dzielnie poradziłaś! Jak dużo zrobiłaś, idziesz jak burza!”. Były mąż pije dalej, ale najważniejsze, że już tego nie muszę oglądać – podkreśla pani Lidia

Co dalej?

Nie mam planów, marzeń, nie myślę o przyszłości. Jedyne, o co się modlę, to żebym miała spokój, żebym mogła spokojnie żyć, mieć kontakt z dziećmi i robić to, co lubię: sprzątać, dbać o ogródek, piec ciasta, chodzić z psem na spacery i móc spać. Tak po prostu – przespać całą noc

Czy myślisz, że pani Lidia ma jeszcze szanse na normalne życie? 

Może Cię zainteresować