×

Zaszła w ciążę jako nastolatka, a facet ją bił. Po latach zdecydowała się na odważny krok

Życie pisze różne scenariusze. Czasami nie da się przewidzieć wszystkiego i nawet jeśli coś sobie zaplanujemy, los wszystko to obraca w pył, po czym śmieje się nam w twarz. Ale nie zawsze nasza porażka, niepowodzenie czy błąd, jest ostateczne. Czasami stanowi jedynie początek czegoś nowego i okazuje się, że wszystko, co było złe, zostaje nam wynagrodzone. Przeczytajcie do końca historię tej kobiety.

Cześć,
Nazywam się Marta. Chciałabym podzielić się z Wami historią mojego życia. Robię to tylko dlatego, że niedawno całkowicie się zmieniło. Wszystko za sprawą wspaniałej osoby – Łukasza oraz pomocy przyjaciółki. Chcę dać Wam – opuszczonym, samotnym lub tkwiącym w toksycznej relacji mamom – nadzieję na lepsze jutro. Jednak zacznę od początku.

Kiedy miałam 17 lat, zaszłam w ciążę.

Ja i Marcin byliśmy parą od 6 miesięcy, po tym czasie zdecydowaliśmy się na nasz pierwszy (dla obojga) raz. Miało być pięknie, romantycznie i nastrojowo. Było boleśnie i nieprzyjemnie. Z powodu naszej nieporadności pękła gumka. Pech chciał, że zaszłam w ciążę. Wszystkie moje plany legły w gruzach.

Po 9 miesiącach na świat przyszła nasza córeczka. Zamieszkaliśmy razem i na początku wydawało się, że jakoś uda się to wszystko poskładać. Niestety, nic z tych rzeczy. Marcin bardzo szybko zrozumiał, że rola ojca nie jest dla niego. Coraz częściej znikał z domu i wracał po kilku godzinach mocno podchmielony.

Przemoc

W końcu zaczęłam coraz wyraźniej pokazywać, jak bardzo mi się to nie podoba. Którejś nocy nie wytrzymał – dał mi w twarz. Nie wiedziałam, co właściwie się dzieje… Byłam przerażona.

Na drugi dzień prosił, błagał, przepraszał. Wybaczyłam – przecież dziecko potrzebuje ojca. Na jakiś czas przystopował z imprezami. Po kilku tygodniach znów było to samo… I tak w kółko, jednak odejść bałam się jeszcze bardziej niż kolejnego pobicia. Pewnego wieczoru wrócił w stanie wskazującym, ale tym razem wyraźnie było czuć od niego także i zapach kobiecych perfum.

Gdy rzuciłam mu oskarżenie o zdradę, wyzwał mnie od „tłustych świń”, „paskudnych kaszalotów” i „niezadbanych suk”. Brzmi strasznie – wiem, ale to nie najgorsze… Wyzwiska wykrzykiwał, okładając mnie pięściami. W końcu uwolniłam się i zamknęłam na klucz w naszej sypialni z Leną. Na szczęście nie próbował się do nas dostać.

To był ten moment

Rano gdy wyszedł do pracy, spakowałam rzeczy Leny i swoje. Wyjechałam do innego miasta. Nie pracowałam, ale miałam trochę zaoszczędzonych pieniędzy – dzięki dość dobrze zarabiającym rodzicom. Tylko moja mama i tata wiedzieli, gdzie jestem. Tęsknili, ale zdawali sobie sprawę z tego, że muszę zniknąć. Zatrzymałam się u przyjaciółki, która studiowała w tym mieście. Była sama w dwupokojowym mieszkaniu, które otrzymała w spadku po babci, dzięki temu póki co nie musiałam szukać lokum. Teraz myślę, że miałam naprawdę wiele szczęścia w swoim nieszczęściu.

Dość długo zajęło mi szukanie pracy, ale udało się. Godziny były bardzo elastyczne, więc Lenką zajmowałam się ja albo moja przyjaciółka, jeśli nie była na uczelni. Układało się, dopóki Marcin nie odkrył, gdzie jesteśmy. Zaczął nas nachodzić, przesiadywać wieczorami pod klatką i wykrzykiwać pod oknami.

Nieoczekiwane spotkanie

Na szczęście z pomocą policji szybko udało się rozwiązać ten problem. W końcu dał za wygraną. Jakiś czas po tych wydarzeniach spotkałam jednego z policjantów, którzy byli u nas na jednej z interwencji. Był po służbie, on także mnie rozpoznał. Zaczęliśmy rozmawiać, poszliśmy na kawę i tak już zostało. Teraz często pijamy razem kawy.

Zaskakujące pytanie

A Lenka? Lenka go uwielbia. Pewnego wieczora bawił się z nią na dywanie w pokoju. Nagle moja malutka, 4-letnia córeczka zadała mu pytanie, które zmroziło mi krew w żyłach: Cy mogę mówić do ciebie TATUSIU?. Nie wiem skąd, nie wiem jak…

Nagle świat zaczął dosłownie wirować mi przed oczami. Przeraziłam się… PRZECIEŻ TO TAKIE WIĄŻĄCE. Bałam się, że Łukasz ucieknie, że spanikuje.

On zbladł, łzy napłynęły mu do oczu. Byłam pewna, że stchórzy. Widziałam, że na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, choć wcale nie było zimno… Wstał, wziął Lenę, wpatrzoną w niego tymi swoimi ogromnymi błękitnymi ślepiami i przytulił tak czule, jak tylko potrafił najbardziej. W końcu odpowiedział: Oczywiście Kochanie. Od dziś będziesz moją córeczką, a ja Twoim tatusiem.

PRZESZŁAM WIELE, ale dzięki pomocy życzliwych ludzi, swojej odwadze i odnalezieniu MIŁOŚCI MOJEGO ŻYCIA, jestem teraz najszczęśliwszą osobą na świecie.

Ty też możesz – tylko w to uwierz!

Ps. Historię znacząco skróciłam, ale nie dałoby się inaczej… Gdybym tego nie zrobiła, pewnie nie dotrwalibyście do końca. A w mojej historii właśnie o koniec (a raczej prawdziwy początek) tu chodzi…

*Zdjęcia mają charakter poglądowy.

Może Cię zainteresować