×

Higiena Polek podczas wojny, a właściwie jej brak. „Najgorzej było podczas miesiączki”

Życie podczas trwania II wojny światowej rządziło się swoimi prawami i to praktycznie pod każdym aspektem codziennego funkcjonowania. Dzisiaj chcielibyśmy się jednak skupić na kobietach, dla których zachowanie schludnego wyglądu w tym wyjątkowo trudnym okresie graniczyło z cudem. Mimo to wiele z nich było bardzo zdeterminowane do tego, by zachować przynajmniej pozory higieny. Gdzie więc się myły? Odpowiedź na to pytanie często jest wymijająca i sprowadza się do odpowiedzi w rodzaju „z tym było ciężko”. Wspomnienia kobiet, które przeszły przez prawdziwe piekło, przedstawiamy poniżej.

Wszy były czymś zupełnie powszechnym

Sanitariuszka „Sławka” w książce Anny Herbich „Dziewczyny z powstania” przyznała, że największą bolączką kobiet podczas II wojny światowej była higiena osobista, która praktycznie nie istniała. I choć nie brakowało wtedy kobiet noszących długie włosy, ich pielęgnacja graniczyła z cudem. Splecione w warkocze włosy często były sztywne od brudu i kurzu. Wszy natomiast były czymś zupełnie powszechnym. Podobno podczas czesania włosów „spadały niczym gruszki”.

Włosy przy skórze, jak mi mama umyła pierwszy raz, to szmata (nie mieliśmy ręczników) chodziła, tak byłam zawszona – wspomina warszawska sanitariusza Teresa Polak

Mimo fatalnym warunków, wiele kobiet robiło wszystko, aby zachować jakiekolwiek pozory higieny głowy. W związku z tym niektóre z pań myły głowę w proszku. I choć wypadały po nim włosy, zawsze był to jakiś rodzaj „odświeżenia”. Zdarzało się również, że do ich umycia wykorzystywano czerwone wino lub mocniejsze trunki (nawet spirytus).

Najgorsze były miesiączki

Różnego rodzaju bandaże, opatrunki czy waty były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla chorych i rannych. Jak więc kobiety radziły sobie, kiedy miały okres? Niektóre z nich nie musiały się o to martwić, bowiem stres i niedożywienie sprawiały, że miesiączki się nie pojawiały. Problem pojawiał się w przypadku kobiet, które miesiączkowały. Żeby się umyć, musiały szukać łazienki, w której była jeszcze woda, a to wcale nie było łatwe.

A papier to, z czym przysyłano paczki, to się skrzętnie papier zbierało, żeby właśnie w celach higienicznych móc użyć. Przecież kobiety wiadomo, ta starsza pani to już nie miała miesiączki, ale myśmy miały miesiączki, to była makabra. Myło się w zimnej wodzie z lodem niejednokrotnie, dwa razy dziennie – wspomina Hanna Kumuniecka-Hełmińska

Niejednokrotnie zdarzało się, że panie marzyły o wodzie bardziej, niż o pożywieniu. Pożywieniu, które również zostawiało wiele do życzenia. Jakby tego było mało, niekiedy służyło również do mycia.

Dostawałyśmy jedzenie minimalne, wodnistą ciecz, którą (z przeproszeniem) trochę się piło, a trochę trzeba było do higieny używać po prostu, żeby się troszkę umyć – wspomina pobyt w obozie Oberlangen Hanna Maria Malewicz

Ja się myłam w kawie czasami, jak nie było ciepłej wody – dodaje Krystyna Bukowska

Problemy z myciem

Choć wiele osób jeszcze przed wojną miało problemy z myciem, kiedy ta rozpoczęła się na dobre, było jeszcze gorzej, zwłaszcza w miastach.

Dopóki jeszcze była w Parku Krasińskich fontanna, to tam się trochę myliśmy, wieczorem dziewczyny, rano chłopcy. Po przyjściu na Stare Miasto raz się kąpałam – wspomina łączniczka Zofia Łazor

Później było już tylko gorzej. W czasie powstania warszawskiego dostęp do wody był prawdziwym luksusem.

Przynajmniej ostatnie dwa tygodnie to już nie mieliśmy wody, więc to było pół litra wody na osobę na dzień, a trzeba było się myć, pić i przygotować coś do jedzenia. Myłyśmy się chyba co drugi czy co trzeci dzień i zlewałyśmy wodę i potem jedna po drugiej się myła – opowiada Cecylia Górska, sanitariuszka z batalionu „Iwo-Ostoja”

Zamiast mydła myto się piaskiem

Wiemy, że dzisiaj ciężko w to uwierzyć, ale taka była brutalna rzeczywistość. Oddaje ją „obwieszczenie” wydane przez rzekomego generalnego gubernatora, które jesienią 1943 roku pojawiło się na ulicach stolicy. Przedstawiamy jego fragmenty.

Ludność polska nie ma prawa ubierać się po europejsku. Resztki pozostałego odzienia będą użyte do produkcji wojennej. Polacy muszą ubierać się według mody środkowoafrykańskiej Murzynów… Ludności polskiej zabrania się… Myć mydłem, które zastąpione będzie przydziałem 50 gramów piasku na osobę miesięcznie

Co prawda była to tylko satyra, ale nie zmienia to faktu, że ma wiele wspólnego ze wspomnieniami Wandy Piotrowskiej.

Jeśli chodzi o mydło… Nie wiem, co tam dawali, dość na tym, że to się w ogóle nie mydliło, natomiast ręce można było umyć. To tak, jakby kto wsypał proszku do prania i potem na to piachu dwa kubeczki, i to zmieszał

Okrutny smród

Choć higiena, a co za tym idzie zapach, pozostawiał w tamtych latach wiele do życzenia, nic nie było w stanie przebić wszechobecnego smrodu, na który składało się wiele czynników.

Powstanie miało swój zapach i w końcu sierpnia, i we wrześniu miało straszny zapach. Trupy na ulicach, w szpitalach jątrzące się rany, których nie było czym dezynfekować, niesprawna kanalizacja, wreszcie – odór niemytych ciał – stwierdza Anna Trzeciakowska

„Kawałek mydła, bandaż, wata, papier i atrament – to są przedmioty pożądań i marzeń, całe skarby”. To zdanie Zofii Nałkowskiej doskonale oddaje życie podczas trwania II wojny światowej. Miejmy nadzieję, że takie czasy już nigdy więcej do nas nie wrócą.

Może Cię zainteresować