×

Pierwszy raz zabił, gdy miał 14 lat. Niedługo wychodzi na wolność. Jego zbrodnie paraliżują

Sprawą Mariusza Trynkiewicza żyła cała Polska, ale nawet nie zdajemy sobie sprawy, ilu jeszcze takich ludzi kryją więzienne mury… Historia Henryka wręcz mrozi krew w żyłach i ciężko sobie wyobrazić, że już od najmłodszych lat zabijał i robił krzywdę innym…

14-letni Henryk miał bawić się na podwórku przed jedną z kamienic w Chorzowie 23 września 1980 roku

Zaczął zaczepiać w pewnym momencie małe dziewczynki, ale żadna z nich nie reagowała. Dopiero Karinka dała się namówić i weszła z nim do piwnicy. Nigdy nie wyszła z niej żywa. W tym ciemnym miejscu dochodzi do okropnej zbrodni. Chłopak skacze na 5-latkę i dusi ją. Gdy policja bada zwłoki, od razu zauważają, że miejsca intymne mają obrażenia. Chłopak jednak i na to ma okropne wytłumaczenie:

To z głupoty, nie ma co opowiadać. Próbowałem ją podnieść i wsadziłem jej rękę między nogi. Uważam, że stało się to z głupoty, w czasie zabawy i nie chcę wspominać, że dopuściłem się takiego zabójstwa

Sąd po tej okrutnej zbrodni umieszcza chłopaka w młodzieżowym ośrodku wychowawczym w Krupskim Młynie

W trakcie wywiadu przeprowadzonego w rodzinie chłopaka, wychodzą na jaw szczegóły jego życia. Okazuje się, że gdy miał zaledwie kilka lat, został uderzony przewróconym stołem w głowę, co mogło mieć wpływ na jego niekontrolowane napady agresji. Gdy miał zaledwie 8 lat, trafił do sanatorium psychiatrycznego, gdzie przebywał przez 12 miesięcy. Latami dostawał środki uspokajające, ale w pewnym momencie matka przestała mu je podawać. Kobieta także leczyła się w poradni zdrowia psychicznego, a jej mąż, czyli ojciec Henryka, opuścił ich.

W trakcie przebywania w ośrodku 16-letni chłopak chciał z niego uciec i namawiał do tego 9-letniego kolegę. Radek wstępnie się zgodził, ale w trakcie doszło między nimi do sprzeczki i Henryk skatował kolegę. Skazano go za to na 15 lat pozbawienia wolności. Trafił wówczas do Zakładu Karnego w Rawiczu.

Po sześciu latach w Rudzie Śląskiej dochodzi do brutalnego zabójstwa dwóch chłopców. 7-letni Robert i 5-letni Radek zostali zaczepieni przez mężczyznę, który proponował im rozpalenie ogniska – tak mówią świadkowie tego zdarzenia. Babcia jednego z chłopców widziała go z okna i krzyczała, żeby wrócił do domu, ale ten krzyczał, że zaraz wróci. Nigdy nie wrócił.

Dopiero następnego dnia kobieta, która wraca z kościoła, widzi zwłoki chłopców w krzakach. Chłopcy są rozebrani od pasa w dół, leżą na kwiatach. Na szyi mają sine ślady. Obaj mają uszkodzone narządy płciowe. W czasie przesłuchań wiele osób podaje, że napastnik wyglądał tak jak Henryk, ale policja uznała, że to niemożliwe, ponieważ miał być w zakładzie karnym. Niestety dokładnie nie zostało to od razu zweryfikowane.

Otrzymano w końcu informację o tym, że Henryk od trzech miesięcy jest na wolności. Wszyscy byli wstrząśnięci i wiedzieli, że to on dokonał tych zabójstw. Okazało się, że mieszka i pracuje kilka kilometrów od miejsca, gdzie znaleziono zwłoki. Zapytany o tę tragedię, sam zaczął mówić.

Siedziałem po przeciwnej stronie od chłopców i tak myślałem, co mam robić. Przyszła mi myśl, że w Rawiczu zostałem pobity i zgwałcony. Nie rozmyślając usiadłem między nimi. Roberta wziąłem między nogi i ręką chwyciłem, a Radka za gardło. Po co o tym mówić, stało się, z głupoty. Jak gwałt był, to oni już nie żyli. W szoku byłem. Najpierw wesoło było, rozmawialiśmy, wygłupy były. Oni się śmiali. Potem siusiali i wtedy na mnie to przyszło. Wtedy nic nie myślałem. Jak wróciłem do domu, wcale o nich nie myślałem. Stało się i już. Nigdy wszyscy nie są zadowoleni

Po wszystkim porzucił ich ciała w krzakach i jak gdyby nigdy nic, wrócił do domu. Zajął się jedzeniem kolacji, a później oglądaniem telewizji z rodziną. W trakcie zeznań powiedział, że woli dzieci od dorosłych, bo ich świat jest wesoły… Nie ucieka także od odpowiedzi i przyznaje się do winy. Biegli nie mają żadnych wątpliwości, że jego zachowanie jest niebezpieczne: „Charakter stwierdzonych zaburzeń jest trwały i z dużym prawdopodobieństwem może on ulegać w przyszłości nasileniu. Stanowi on i będzie stanowił poważne niebezpieczeństwo”.

Za zabójstwo dwóch chłopców skazano go na 25 lat pozbawienia wolności. 16 maja 2020 będzie mógł wyjść na wolność

Dyrektor więzienia, w którym przebywa, nie ma wątpliwości, że Henryk stanowi cały czas zagrożenie dla ludzi i nie powinien przebywać na wolności. Chce złożyć wniosek o uznanie go za osobę niebezpieczną, a co za tym idzie, trafiłby do Krajowego Ośrodka Zapobiegania Zachowaniom Dyssocjalnym w Gostyninie. Przebywa tam już m.in. Mariusz Trynkiewicz.

Henryk nie chce z nikim rozmawiać, a jedynie pisze listy do kolegów, w których w tajemniczy sposób opowiada o swoim życiu: „Przyjdzie czas, że się spotkamy u św. Piotra lub u diabła w piekle. Nie wiem czy będę mógł was jeszcze na ziemi zobaczyć (…) to jest bardzo długa historia, może kiedyś się dowiecie, ale teraz nie mogę tego pisać”…

Może Cię zainteresować