×

Przeszedł operację przeszczepu twarzy. Teraz zaczynają się problemy, a on został zupełnie sam

Czasami jedna chwila, jeden moment zmienia nasze życie na zawsze… Tak było w przypadku Grzegorza Galasińskiego z niewielkiej wsi Niemil na Dolnym Śląsku.

Wrócił, aby pomóc mamie

Grzegorz już jako dziecko chciał być samodzielny. Mając zaledwie 6 lat dorabiał myjąc szyby. Po podstawówce poszedł do szkoły ogrodniczej, choć czuł, że wolałby rozwijać się w budownictwie. Później wyjechał do Irlandii i tam kilka lat pracował właśnie w tej branży. Niestety, zmarł jego tata. Wtedy postanowił wrócić do rodzinnej miejscowości i zająć się mamą. Później zdarzył się tragiczny wypadek i to ona musiała opiekować się nim…

Tragiczny dzień

23 września 2013 roku jak zwykle poszedł do pracy. Z tego dnia pamięta wszystko, a najbardziej przeraźliwy ból. Co się stało? Włączyła się maszyna do pakowania kostki brukowej i wciągnęła mu twarz. W czasie rozmowy z Gazetą Wyborczą wyznał, że okropnie go bolało i że po tym wszystkim widział z bardzo dziwnej perspektywy. Wspomina, że próbował dotknąć twarzy, ale uświadomił sobie, że tam nic już nie ma…

Udany przeszczep

Później helikopterem przetransportowano go do Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu. Lekarze z tej placówki starali się, jak mogli – zrekonstruowali kości, zabezpieczyli nerwy i przyszyli pozostałości skóry. Niestety, jakiś czas później wdała się martwica. Dla Grzegorza jedynym ratunkiem i możliwością stała się operacja przeszczepu twarzy. Szczęśliwie dla niego dawcę udało się znaleźć bardzo szybko. Był nim Sławek z Białegostoku.

Wtedy odbyła się pierwsza w Polsce operacja przeszczepu twarzy. Trwała aż 27 godzin. Udała się, a już kilka miesięcy później, dzięki systematycznej rehabilitacji, Grzegorz odzyskał smak, węch oraz czucie. Wtedy był szczęśliwy, że przeżył i że „wszystko dobrze się skończyło”. Tak przynajmniej myślał do pewnego czasu…

Przeszczep się udał, tylko co z tego? Mój stan jest teraz gorszy niż od razu po zabiegu, a lekarze nie mają już na mnie pomysłu. Zrobili, co mogli, a teraz rozkładają ręce. Nie chcę narzekać, ale zostałem z tym sam

Kosztowne leczenie i rehabilitacja

Mężczyzna musi brać leki, które zapobiegają odrzuceniu przeszczepu, ale one znacznie obniżyły jego odporność. Dlatego po zaleceniach lekarza wyremontował dom, aby żyć w bardziej sterylnych warunkach. Niektórzy ludzie w jego miejscowości nie odebrali tego dobrze. Pojawiły się plotki, że „się ustawił w życiu”. Zaczęto mu dokuczać – pod drzwi rzucano śmieci, butelki, a nawet zużyte prezerwatywy. Ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, bo prawda jest zupełnie inna…

Grzegorz utrzymuje się z renty, która wynosi 1000 złotych oraz ze zbiórek, w całości idących na leczenie. Tak więc musi się nieźle natrudzić, aby z miesiąca na miesiąc na wszystko mu starczyło. NFZ nie zwraca mu za nic – ani za rehabilitację, ani za leczenie.

Kiedyś mówiono o mnie jako o sukcesie medycyny, ale teraz ze swoimi dolegliwościami znalazłem się poza systemem

Nie jest dobrze

Ponad rok temu okazało się, że źle zrosła się żuchwa więc trzeba było ją usunąć, a teraz ma również problemy z podbródkiem. 37-latek ma problemy z banalnymi i niezbędnymi czynnościami – jedzeniem czy piciem. Nie potrafi też zapanować nad cieknącą śliną. Jego prawe oko całkowicie zakryła już fałda skórna i nic nie da się z tym zrobić, a ono ciągle piecze i łzawi. Mężczyzna prawie nie wychodzi z domu i już nie wie, gdzie szukać pomocy.

Wszyscy uważają, że powinienem się cieszyć, że przeżyłem. Tylko, że ważne jest jeszcze, jak to życie wygląda…

Może Cię zainteresować