Dzikie tłumy na stoku w Krynicy. Zarządcy wyłączyli kamery, by uniknąć skandalu
Dzikie tłumy na stoku w Krynicy Zdroju pojawiły się w miniony weekend. Zarządcy sami podgrzewali atmosferę, sprzedając karnety za pół ceny. Minister zdrowia zapowiada kontrole.
Kontrowersyjna decyzja
21 listopada premier Mateusz Morawiecki ogłosił, że ferie w roku szkolnym 2020/2021 odbędą się w jednym terminie dla wszystkich województw po to, by zniechęcić ludzi do wyjazdów. Jak wyjaśnił:
By nie zamawiać wyjazdów, nie wyjeżdżać za granicę, bo może się okazać, że będzie potrzebna kwarantanna po powrocie, żeby siedzieć w domu, by przerwać łańcuch zakażeń, by ta mobilność była jak najmniejsza.
Zniechęcaniu do wyjazdów ma sprzyjać utrzymanie obostrzeń dotyczących zakazu świadczenia usług hotelarskich oraz restauracji, ale zgodzono się, by mogły pracować stacje narciarskie.
Od razu pojawiły się złośliwe komentarze, że otwarcie stoków i wyciągów mają być prezentem dla „pierwszego narciarza RP”, czyli prezydenta Andrzeja Dudy, który co roku z wytęsknieniem czeka na sezon. Nie zabrakło też uwag na temat „silnego lobby narciarskiego”, nawiązujących do przyjaciela rodziny Szumowskich, który w wolnych chwilach poza stokiem zajmuje się handlem maseczkami ochronnymi bez atestów.
Górale, rozsierdzeni nie na żarty decyzją rządzących, już zapowiedzieli, że prezydenta na stok nie wpuszczą. Jak wyznał w rozmowie z portalem money.pl Piotr Zygarski, właściciel hotelu PRL w Zakopanem:
Nikt nie przyjedzie na wasze stoki, które otwieracie tylko po to, żeby prezydent Duda mógł sobie pojeździć, ponieważ hotelarze zakopiańscy zablokują zakopiankę.
Kolejna #stacjanarciarska na #Sądecczyźnie otwarta. Słotwiny Arena w #KrynicaZdrój zaprasza narciarzy @RadioKrakow #Galeriazdjęć na https://t.co/6CliijKbp2 pic.twitter.com/vrqsXAH8x5
— Damian Radziak (@damianradziak) November 29, 2020
Dzikie tłumy na stoku w Krynicy
Obraz sytuacji epidemiologicznej po feriach można sobie zacząć już wyobrażać na podstawie zdjęć spod otwartego w miniony weekend stoku w Krynicy Zdroju.
Na stacji narciarskiej Słotwiny Arena zebrał się dziki tłum narciarzy bez maseczek i dystansu społecznego. Zresztą do odwiedzin stoku zachęcali sami zarządcy, oferując karnet za połowę ceny z okazji tak zwanego czarnego weekendu.
Zdjęcie ze stacji dolnej zamieścił na Twitterze dziennikarz portalu 300polityka.pl Michał Olech z dopiskiem:
Tak wygląda społeczny dystans na nartach w Krynicy (zdjęcie znalezione w internecie). Stacja dziś skasowała kamerę z dolnej stacji
Tak wygląda społeczny dystans na nartach w Krynicy (zdjęcie znalezione w internecie). Stacja dziś skasowała kamerę z dolnej stacji #lol pic.twitter.com/hRPducfnWg
— Michał Olech (@MichalOlech) November 29, 2020
Rozpowszechnianie informacji o tym, co dzieje się pod stokiem, nie spodobało się jego zarządcom, którzy chwilę później wyłączyli kamerę, pokazującą kolejkę do wyciągu. No ale mleko już się rozlało. Tuż po pierwszym narciarskim weekendzie minister zdrowia Adam Niedzielski stwierdził, że skoro obywatele tak się zachowują, to trzeba będzie stoki zamknąć.
Na poniedziałkowej konferencji prasowej zapowiedział surowo:
Od najbliższego weekendu rozpoczną się kontrole stoków. Jeśli potwierdzą one, że mamy naruszenie reżimu sanitarnego oraz będziemy mieli przyrost zachorowań, którego nie będzie można przypisać innym elementom, będę rekomendował zamknięcie stoków.