Dzień walki z brutalnością policji. Zatrzymania przed komendami w Warszawie
Dzień walki z brutalnością policji: w nocy z niedzieli na poniedziałek aktywiści rozwieszali plakaty na stołecznych komendach. Doszło do zatrzymań. Jeden z obecnych na miejscu fotografów nagrał zaskakujące słowa policjanta.
Dzień walki z brutalnością policji
15 marca w wielu krajach świata obchodzony jest Międzynarodowy Dzień Przeciw Brutalności Policji. W kontekście ostatnich wydarzeń w kraju ten dzień nabrał wyjątkowego znaczenia. Aktywiści postanowili o tym przypomnieć.
O 7 rano aktywiści zebrali się pod Komendą Główną Policji przy ul. Puławskiej w Warszawie, gdzie zapalili znicze dla Igora Stachowiaka – 25-latka, który zmarł w 2016 roku po tym, jak go torturowano na wrocławskiej komendzie.
Z kolei na ogrodzeniu przed KGP zakryto także oryginalne tabliczki z nazwami ulic. Zastąpiły je tabliczki: ul. Pamięci Igora Stachowiaka, Morderstw i Brutalności, Prześladowań LGBTQ i pokojowo protestujących, a także Gwałtów i Poniżania.
Z kolei Komenda Główna Policja zamieniła się na chwilę w „Komendę Główną Tortur”. Do tego zorganizowano również rozdawanie ulotek oraz nocną akcję plakatową.
Zatrzymania pod komendami w stolicy
W związku z tym, nocą z niedzieli na poniedziałek pojawiło się kilka osób, które rozwieszały na komendach plakaty o represjach i torturach na zatrzymanych. Plakaty pojawiły się m.in. na komendach przy ul. Zakroczymskiej, Wilczej i Malczewskiego oraz w Ursusie, Piastowie i Pruszkowie.
Pod komendą przy ul. Zakroczymskiej doszło do zatrzymania jednej osoby. Policja zatrzymała aktywistę przewracając go na ziemię i zakuwając w kajdanki.
O zajściu informował obecny na miejscu fotograf Mikołaj Kiembłowski. Jednak i on, mimo pokazania legitymacji dziennikarskiej oraz dowodu tożsamości, został doprowadzony na komendę „w celu ustalenia danych”.
Na samej komendzie trzymano mnie około godziny, grożono zarekwirowaniem aparatu do postępowania dowodowego, oskarżeniem o współudział w nielegalnym rozwieszaniu ogłoszeń, wreszcie ponownie zebrano dane osobowe
– napisał fotograf na Facebooku.
Żarty z torturowania?
Na komendzie fotograf usłyszał dość niestosowny „żart” od jednego z funkcjonariuszy policji, co również opisał w mediach społecznościowych.
Szkoda, że pan nie może porobić zdjęć, jak go torturują. Takie medialne byłoby bardziej
– mówi funkcjonariusz.
Gdy fotograf pyta, czy policjant uważa całą sytuację za zabawną, ten powtarza swoje słowa.
Całą relacją fotografa można przeczytać tutaj: